czwartek, 12 czerwca 2014

11.

Justin's POV 


 Moje oczy otworzyły się szeroko, na widok Rickiego, który nacinał ręce porwanej. Nasunęło mi się jedno pytanie... Co do kurwy nędzy  właśnie się stało?!  Jej ręce teraz szpeciły ogromne, zalane krwią, szramy o różnych wielkościach.
 Przed nimi leżał rozłożony stolik, a na nich karty. Mój były wspólnik chyba się nie zorientował, że tu jestem. Nie zareagował na moje wołanie, co oznaczało, że nie ma zielonego pojęcia, że byłem świadkiem jak nadużywa sobie mojej cierpliwości oraz zaufania

 Podszedłem do nich bliżej, a raczej do skały, zza której, jakby nie patrzeć, był idealny na nich widok, szczególnie akustyka głosów. Wychyliłem się lekko, ale nie na tyle, by mogli mnie uprzedzić i zdemaskować.

-Masz czwórkę? - spytał przygryzając rożek jednej z wachlarzu kart.
-Idź na ryby. - Udało jej się wykrztusić.
-Pytałem, czy masz tą jebaną czwórkę! - Wywarczał, pochylając się nad stołem.

 Z daleka mogłem dostrzec zaskoczoną minę dziewczyny. Przełknęła nerwowo ślinę, zdobywając odwagę na to, by się odezwać. Podniosła na niego wzrok pełen pogardy, jakby właśnie przyszedł jej jakiś pomysł do głowy.

-A ja ci odpowiedziałam, idź łowić te pieprzone ryby...- obróciła głowę w moją stronę, zauważając mnie za kamieniem. Myślała, że może ma halucynacje, ponieważ potrząsnęła głową, nie dowierzając w to, co właśnie widzi.

 Przyłożyłem palec do ust, dając jej znak, aby siedziała cicho. Zobaczyłem potwierdzenie w jej oczach, nie to, żeby mi na niej zależało. Po prostu nie mogłem uwierzyć w występek swojego współpracownika.

 On często pomagał mi w trudnych sytuacjach, był moim doradcą. Wiedziałem, że wszystko się zmieniło, ale myślałem, że mogę mu zaufać.

 Oczy Rickquella zwęziły się podczas śmiechu, który wywołał u nas obojga dreszcze. Nie takiego Rickiego znałem, coś stało się z nim feralnej nocy. Nigdy nie rozmawialiśmy na ten temat, a on nigdy nie chciał go poruszać. Rozumiałem go po części, to był dla niego szok.
 To, co się stało, nie powinno się stać. Jednak ja na to nie miałem wpływu, tak jak reszta z nas.

-Wiesz...-zaczął
  -ty jesteś tylko pieprzonym pionkiem w grze.

 Na te słowa jeszcze bardziej się roześmiał. Zmarszczyłem brwi, jakim pionkiem w grze? Może chodzi mu o to porwanie?

-Jakiej grze? - zapytała cicho.
-Tej grze - uśmiechnął się jak niewinne dziecko.
-Nie za bardzo rozumiem...
-Bo widzisz, ty nie musisz tego rozumieć.
-Skoro mówiłeś, ze jestem pieprzonym pionkiem w grze, to może zechciałbyś mi wytłumaczyć?
-Ty chyba masz pragnienie własnej śmierci, dziecko - westchnął, jakby okazywał litość.
-Wiesz, jestem w gównianej sprawie. Nie dość, że zostałam oszukana, wstrzyknięto mi narkotyki, których nazwy nie znam i nigdy nie chciałabym poznać, a do tego jakiś psychopata próbuje mnie wyręczać w podcinaniu żył. Gratulacje! - wykrzyknęła - Zdobyłeś Oscara, za tę cudną rolę troskliwego oprawcy, a teraz przejdź do rzeczy....

 Nie zdążyła dokończyć, bo rozległ się huk na całą jaskinie, Krzesło, na którym do tej chwili siedział, upadło na ziemię, a stolik został popchnięty w kierunku ofiary. Już czas...

-Może jeszcze zgwałć ją, poczujesz się lepiej. - odezwałem się.
-Dziwce chyba przydałaby się tego typu nauczka...

Nagle jego twarz zbladła, gdy dotarło do niego, z kim rozmawia,

Niespodzianka, skurwysynie.

Victoria's POV

-Może zgwałć ją, poczujesz się lepiej. - usłyszałam głos Justina.
-Dziwce przydałaby się tego typu nauczka....

 Momentalnie zrobiłam się sztywna. Moje życie nie miało tak wyglądać. Miałam mieć dwójkę dzieci, syna Aleksandra oraz młodszą od niego córkę, Laurę.
Zobaczyłam, że twarz Rockiego, czy jak mu tam, momentalnie się zmieniła...

- To Ricky...-przedłużył- powiedz mi, co dzisiaj porabiałeś? Dobrze się bawiłeś?

 Posłał mu fałszywy uśmiech, który aż raził w oczy, ale tylko ja to zauważyłam.
Rocky natomiast potraktował to pytanie, jako szczera minuta zwierzeń i opowiadania o jego dniu.

-Dobrze się bawiliśmy? - odwrócił się w moją stronę, oczekując odpowiedzi.

Nie, jesteś psycholem, który nie umie zapanować nad sobą! Rani dziewczyny jak pieprzony psychopata, nie rusza go nawet widok krwi na nożu oraz to, że on sam zrobił mi te rany! Odpowiedź brzmi NIE!

-Świetnie - mruknęłam.

Mogłam wprost wyczuć na sobie wzrok Justina, ale nie odważyłam się na niego spojrzeć.
Czułam w sobie rozdarcie fizyczne, jak i zarówno psychiczne , dosłownie.

-Nie obrazisz się, jeśli na chwilę ją porwę? - dalej ciągnął tą grę.
-Oczywiście, że nie. - zachichotał obrzydliwie.
-To dobrze.

 Szarpnął za moją rękę, próbując wyswobodzić mnie ze sznurów.

Zanim jednak to zrobił rozszedł się dźwięk jego telefonu. Oczywiście moje życie nie jest tak ważne, jak odczytanie wiadomości w pierwszej kolejności, duh.

Jego twarz stężała, gdy przeczytał treść zawartą w esemesie. Czytał go kilka razy, jakby nie dowierzając w tekst, który został do niego wysłany.
  Podniósł na mnie wzrok i przechylił telefon jedną ręką tak, abym mogła przeczytać, co jest tam napisane. Rozwiązywał sznury z niebywałą prędkością, a ja wiedziałam już dlaczego, gdy tylko to przeczytałam

Rick jest szpiegiem z 801, wynoś się stamtąd jak najszybciej. Czekam na podjeździe.
Ian.

~*~



Yep, I know. 
Dawno mnie tutaj nie było, ale ten jeden procent (post niżej) zdziałał niesamowicie dużo. Kilka osób wspierało mnie przez ten czas, tu mam na myśli czytelników i czytelniczki, ale potem odpuściło. Rozumiem Was.
Żeby nie przedłużać chciałam tylko powiedzieć, że wróciłam!

*Freaking-Out*

Następny rozdział przewiduję za tydzień, w czwartek.

Se ya xx




czwartek, 12 grudnia 2013

Pożegnanie.

Zawieszam bloga!

Otóż to nie Wasza wina, że postanowiłam TAK, a nie INACZEJ.

Mam dużo problemów na głowie, stres, nauka + poważna choroba o której nie będę się rozpisywać, bo was to pewnie nie obchodzi...

Przez pewien czas zaczęłam się zastanawiać, czy moje życie  dalej ma sens... no bo jak często przyjaciele się od ciebie odwracają i cię ignorują? jak często rodzina wywiera na ciebie presję ,,jak dostaniesz 3 to zepsujesz nam reputację!" ? Albo wasza mama, oddalona od Was o tysiące kilometrów? Jak często zwykłe z pozoru osoby, wyglądające na spokojne i wiodące szczęśliwe życie tak naprawdę się tną, bo owego nie posiadają?

 

Przepraszam, kocham Was i nigdy nie chciałam Was zostawiać, ale nie mam wyboru.

Kiedy moje życie znów nabierze kolorów (wiemy, że w 99 % tak się nie stanie) wrócę tu z 'nową ja', mam nadzieje, że lepszą.

 

XOX

wtorek, 1 października 2013

hdjxndodjdoxjdj....dhdkrnroshssl..

Tak, wiem. Jestem do dupy, a wy mnie nienawidzicie, wiem. Chcę wam powiedzieć, że nie zawiesiłam bloga, ja nie mam dostępu do Internetu. Ja Was nigdy nie zostawię !! +mam dużo nauki w gimnazjum :c jestem w trakcie pisania następnego rozdziału na telefonie, więc liczę na to, że nie będziecie mnie oceniać.

Kocham was moje gimbusy zwłaszcza tych, co posyłają mi na asku hejty <3

PS: nn przepowiadam na czwartek !

@BVictoriaHh

wtorek, 16 lipca 2013

The Versatile Award

 
 
Hej! Wiem, że pewnie Was to nie obchodzi, ale dla mnie to bardzo ważne... zostałam nominowana do The Versatile Blogger.
(Podziękowałam już osobie nominującej mnie)
 
***
 

 
Zasady konkursu:
1) Podziękować nominującemu blogerowi u niego na blogu.
2) Pokazać nagrodę The Versatile Blog u siebie na blogu.
3) Ujawnić 7 faktów dotyczących samego siebie
4) Nominować 15 blogów, które na to zasługują.
5) Poinformować o tym fakcie autorów nominowanych blogów.
 
7 faktów o mnie:
1. Jestem (jak mnie nazywają) wykapaną Seleną Gomez .-.
2. Mam piwne oczy <33
3. Nienawidzę : brokułów, selera, pietruszki, fasoli, grochu i kiełbasy BLAH !
4. Mieszkam na wsi. c:
5. Mam psa Bellę i papugę Bloom xd
6. Mam 3 siostry starsze ode mnie. x_x
7. Kocham śpiewać <3
 
 
*15 blogów, które nominuję*
http://tlumaczenie-signed-anonymous.blogspot.com

czwartek, 4 lipca 2013

10.

Na wstępie przepraszam Was za moje nieobecności i olewanie. Mam dostęp do laptopa, ale mojej siostry. Zrozumcie to, że nie mogę nadużywać tego i przesiadywać na nim Bóg wie ile godzin. Godzinka, półtorej - ledwo się mieszczę w tym rozmieszczeniu czasu. I tak dziękuję jej, że mi go pożyczyła.

Zapraszam na rozdział, a laptop wróci PRAWDOPODOBNIE we wtorek :)

Życzę miłego czytania rozdziału, bo na moje wypociny przelałam cały mój czas.



*       *       *



Powoli uchyliłam powieki. Co się stało? A tak, zapomniałam! Zemdlałam... upadłam na ziemię i wszystko słyszałam. Delikatnie się rozejrzałam. 

Siedziałam pod zimną ścianą jaskini z podkulonymi nogami, które były związane w kostkach. Gruby sznur je oplatał, ale nie tylko ... moje ręce z przodu też. Chciała się wydostać, lecz usłyszałam głosy.

-Kurwa, musimy ją zawieźć do szpitala! - Krzyknął Ian. Tylko on się tu mną przejmował, ale nie miałam czasu na nawiązywanie nowych znajomości.

-Jak ty to sobie wyobrażasz! Huh?! - Justin - mój koszmar. A już myślałam, że sobie poszedł. Hahaha, nie wierzę! Jak mogłam tak myśleć?! On nigdy nie pójdzie! Zaraz zwymiotuję....

-Normalnie! - Nie, żebym była stronnicza, ale popierałam Iana. Sama źle się czułam, wymiotować mi się chciało, ból głowy, dreszcze i strasznie mi było zimno...

-'Dzień dobry. Przyprowadziliśmy dziewczynę, która została przez nas porwana, a teraz suka zniszczyła nam plan, bo ma objawy nadużycia narkotyków?!!' - Wiedziałam, że jego złość sięgnęła szczytu. 

-Kurwa, nie! - zaprzeczył - Chcesz, żeby nie żyła?! - Spytał z pretensjami

-Gdybym tylko miał taką szansę... - Do moich oczu napłynęły łzy. 

'Gdybym tylko miał taką szansę...' - Te słowa odbijały się echem w mojej głowie. Na co ja liczyłam? Tutaj każdy pragnie mojej śmierci... prawie każdy...

-Opanuj się! Ona ma być Ż-Y-W-A ! - Przeliterował. Co to miało znaczyć? Dlaczego mnie jeszcze nie zabili? Bałam się...  Usłyszałam kroki. Spojrzałam w górę i zobaczyłam JEGO, w czarnym kapturze. Jego brązowe, chłodne tęczówki wpatrywały się wprost na mnie. 

Zaniemówiłam, chciałam coś powiedzieć... otworzyłam usta, ale po chwili je zamknęłam, dalej wpatrując się w jego oczy. Odwrócił wzrok i patrzył na ziemię.

-Jedziemy załatwić coś do jedzenia. - Powiedział chłodno. No tak, odkąd tutaj byłam nic nie jadłam. Poczułam ukłucie w brzuchu. Prychnęłam tylko, że teraz o jedzeniu pomyśleli...

-Dopiero teraz... - Prychnęłam i odwróciłam głowę w drugą stronę. Natychmiast tego pożałowałam. Kucnął przy mnie i brutalnie chwycił za podbródek i mocno szarpnął nim w moją stronę.

-Nie. waż. się. tak. nigdy. do. mnie. mówić. Zrozumiałaś?! - Jego ręka opuściła moje ciało, a ja złapałam się za piekące miejsce. Potarłam je, trochę ból przeszedł.

Zobaczyłam obok siebie Iana, popatrzyłam na niego błagalnie. On tylko westchnął i przysunął się do mnie bliżej. Spuścił wzrok nad czymś się zastanawiając, a ja spoglądałam na niego z wyczekiwaniem.

W końcu po jakimś czasie się odezwał:

-Nie powinnaś tego robić. - Powiedział kręcąc głową.

-Czego?! - Krzyknęłam. - Och nie, przepraszam! Zostałam porwana i mam się zachowywać grzecznie! Co jeszcze?! Może śpiewać i tańczyć dancehall ?! 

-Nic nie rozumiesz! On bez wahania mógłby Cię zabić! Nawet nie wiesz, jaki problem dla nas teraz stanowisz! - Oburzył się.

-To po jakie gówno mnie tu przetrzymujecie?! - Czułam, że zaraz wybuchnę.

-Po takie, że twój zasrany ojciec wykręcił się z interesów i umowy z nami! - Teraz to chyba oszalał.

Nie no, 'dom' wariatów. Mój ojciec + interesy?! Nigdy! Jedno nasuwało mi się na myśl:

WTF?!

Zaśmiałam się histerycznie, lecz zaraz potem się rozpłakałam jak małe dziecko. Schowałam twarz za włosami i łkałam. Brunet podszedł do mnie i delikatnie ujął moją twarz.

-Wszystko będzie w porządku. - Uśmiechnął się.

-Dlaczego jesteś dla mnie miły?! Dlaczego nie uderzysz mnie w policzek, bym się opamiętała?! Dlaczego nie chcesz mnie zabić?! - Łkałam.

-Słuchaj, może to dziwnie zabrzmi, ale polubiłem Cię. Justin nie jest taki zły, ale czasami to, co on robi przechodzi ludzkie pojęcie... - zrobił przerwę i cicho westchnął.

-Dlaczego to robi? - Szepnęłam ocierając łzy.

-To długa historia, nie wiem, czy mogę Ci ją opowiedzieć.... - skrzywił się.

-Chyba prędko stąd nie wyjdę. - Sarkazm wylewał się z moich ust. Zachichotał. - Mamy czas. - Spojrzałam na niego.

-...Bo to się w sumie zaczęło.... - przerwał. - hmmm..... tylko mi nie przerywaj, okej? - Przytaknęłam. - Bo to się zaczęło od dojrzewania Justina... Zaczął się robić bardziej nerwowy, krzyczał. Wiem to, ponieważ jestem jego przyjacielem. Z czasem zaczął się buntować, wiesz... jak to nastolatki. Matka mu zabraniała wychodzić do klubów i na imprezy. Pewnego razu się wymknął, by pokazać jej swoją niezależność... - pokręcił głową. - ... gdybym wiedział, że tak będzie, to nigdy bym mu na to nie pozwolił.

-'Pozwolił' na co? - Spytałam trochę nie rozumiejąc.

-Na to wyjście. - Przymknął oczy.

-Jeśli nie chcesz... to nie mów... j-ja... - nie dokończyłam.

-Nie, nie. Powiem. A więc tego wieczoru rozpoczęło się jego 'nowe życie'. Alkohol, dziwki, narkotyki, morderstwa... - przerwał, a ja szeroko otworzyłam oczy.

-M-morderstwa? - Szepnęłam przerażona.

-Tak... Bo widzisz, twój ojciec wyjechał do Kanady, bo znalazł tam pracę. Ale nie taką, o jakiej myślałaś... on był przywódcą Imagin'u. - Spojrzał na mnie, by utwierdzić się, że go słucham. Pokiwałam głową na boki, a wzrok miałam wbity sztywno w ziemię. Wreszcie się odważyłam i podniosłam wzrok na jego oczy.

-Co to Imagin ? - Szepnęłam zaszokowana.

-Słuchaj... nie wiem, czy ci to powiedzieć.... - chciał wstać, ale ja go powstrzymałam.

-Mów. - Powiedziałam stanowczo. 

Już miał otworzyć usta, gdy usłyszeliśmy trzask. Obydwoje odwróciliśmy, by zobaczyć źródło dźwięku. Zobaczyliśmy Justina stojącego przy wejściu. W rękach miał kluczyki i czarną, skórzaną kurtkę. 

-Nie po to kurwa tutaj jesteśmy, aby zawierać nowe znajomości, Ian... - warknął. Ten się podniósł i puścił do mnie oczko, a ja mimowolnie się blado uśmiechnęłam.

-Pytanie... z kim ona stary zostanie? - Spytał, gdy był od niego w odległości ok. 1 metra.

-Z Rickiem. - Powiedział.

-Kurwa, Justin! Jesteś pewny, że.... że... - Nie dokończył.

-Tak.

-Ale wiesz.... jak chcesz to mogę z nią zostać... - zaczął.

-Nie. On ma zostać i koniec kropka. - Powiedział, i wyszedł razem z Ianem z pomieszczenia.
Ujrzałam przed sobą Rickiego. Skąd wiem, ze jego? Tatuaż miał z jego imieniem na lewym przedramieniu.
Spojrzałam na niego niepewnie, on tylko się uśmiechnął.

-Teraz się zabawimy. - Powiedział z niebezpiecznym błyskiem w oku


*       *       *

Justin's POV

Ta mała suka jest denerwująca. Chciałbym ją zobaczyć, jej minę na widok Rickiego. Chciałem ją tylko nastraszyć. Właśnie wychodziliśmy z Ianem z jakiejś restauracji z torbami pełnymi jedzenia. Kelnerka, któa tam pracowała miała niezłe cycki, w ogóle miała niezłe ciało. Dałem jej swój numer, w razie czego. Nigdy nie traktowałem dziewczyn poważnie. Było to coś w stylu 'jeden numerek'. Na myśl znowu przyszła mi Victoria.
Potrząsnąłem głową, a Ian od razu zmarszczył brwi.

-Stary, wszystko w porządku? - Spytał, a ja potaknąłem. 

Gdy wsiedliśmy do samochodu postanowiłem go zapytać.

-Co to była za akcja dzisiaj? - Spytałem marszcząc brwi i szukając kluczyków.

-Jaka akcja? - Zdziwił się.

-Po pierwsze, jeśli matka cię wychowała, to powinieneś wiedzieć, że nie odpowiada się pytaniem na pytanie... - zaśmiałem się drwiąco, ale pożałowałem. Za późno było, gdy zorientowałem się, że jego w aucie nie ma.

Cholera.

Po jakie gówno to powiedziałem?! Kurwa, Justin! Ogarnij się!

Gdy dojechałem na podjazd, zauważyłem drugie auto. Pewnie Ian je 'pożyczył'.
Siedział ciągle w aucie. Nie miałem zamiaru mu przeszkadzać, bo wiedziałem, że potrzebuje chwili samotności. Wszedłem do jaskini. Torby z jedzeniem mi wypadły, gdy zobaczyłem Ricka...

-Kurwa! Rick! Popierdoliło Cię?!! - Krzyknąłem, biegnąc co sił w nogach, by tam dotrzeć. Nie wierzę, że chciał to zrobić, po prostu nie wierzę.....

__________________________________

Jak myślicie, o co chodzi z matką Iana? ;o 
Jaka jest historia Justina i co on ma wspólnego z ojcem Vic? ;o
Co Justin zastał w jaskini? ;o
Co Rick zrobił? ;o

łooooosz kuźwa :D Ale się będzie działo *.*

POZDRAWIAM :*





wtorek, 2 lipca 2013

9.

-Obudziła się. Stary, po co dawałeś jej taką dużą dawkę Amfy? - Usłyszałam jakiś męski głos z oddali. Ciągle widziałam rozmazane poświaty, zakładając, ze to były osoby. Gorąca krew w żyłach mi pulsowała, bałam się. Tak, bałam się jak cholera. Po pierwsze nie wiem gdzie jestem, po drugie nie mam pojęcia kim są te osoby, które stoją przede mną, po trzecie jak ja wrócę do domu? 

Podniosłam się delikatnie na łokciach, a ona zadrgały. Nie miałam szans wstać, po prostu. Osunęłam się z powrotem na ziemie po zimnej posadzce. 

Zawsze zastanawiałam się jak to jest odczuwać działanie narkotyków. Teraz już chyba wiem. O ile byłam pod wpływem narkotyków, na tyle czułą się wolna, lekka jak i piórko i nieograniczona, ale też strasznie słaba. Moje kolejne próby wstania poskutkowały niepowodzeniem.

-O, popatrz! - Kolejny głos, znowu ten sam. - Nie ma siły, by się podnieść! - Zaczął się śmiać, a wraz z nim wszyscy inni. Ne rozumowałam dokładnie wszystkiego, co się dookoła mnie działo, ale wiedziałam jedno. Wszyscy byli mężczyznami, ani jednej dziewczyny. 

Troszkę jakby wzrok mi się polepszył, ale nie na tyle, abym mogła rozpoznać twarze. Jakiś chłopak, wysoki i dobrze zbudowany podszedł do mnie.

Miał ciemno-blond włosy. Przybliżył się do mojej twarzy a ja zaczęłam szybciej oddychać. Patrzył w moje pewnie nieobecne oczy a ja w jego koloru miodowego... zaraz! Miodowy... To ten facet, z którym tańczyłam na imprezie. 

-Coś mi się wydaje, że prędko stąd nie wyjdziesz... - Mówił po angielsku... to dziwne. Uśmiechnął się 
drwiąco, jakbym wiedziała kim on jest... Niestety nie, nie wiedziałam. Głowa mnie niemiłosiernie bolała, więc odwróciłam ją w drugą stronę - Patrz na mnie! - Krzyknął. Nie posłuchałam. Chwycił mój podbródek i brutalnie obrócił go w swoją stronę. - Patrz na mnie, gdy do ciebie mówię suko! 

Wow. W tym momencie miałam ochotę go zabić, ale kopnięciem go w miejsce, gdzie nie powinnam też bym nie pogardziła. Moje oczy nadal nie rozpoznawały jego twarzy, cholerne narkotyki!

-Justin, opamiętaj się! Ona musi być ŻYWA! - Zaczął krzyczeć ten sam facet, którego usłyszałam na początku. Zważając na okoliczności, w jakich się znajdowałam, to polubiłam go nawet. Jako on jedyny przejmował się moim losem

Ale ten ... Justin, czy jak mu tam.... JUSTIN?! Nie, nie, nie.... ! Wszystko się zgadza! Ciemno-blond włosy, rozmawia po angielsku, ma na imię Justin... Ja pierdole!

Nie może się dziać na prawdę! O mój Boże, zostałam porwana przez Justina Biebera...


                                                                    *            *            * 

Leżałam na zimnej, twardej ziemi w jakiejś ciemnej jaskini, zero dostępu do dziennego światła. Jedna żarówka, słabo świecąca na środku pomieszczenia.
Postarali się... Zrobiło mi się zimno, zaczęłam się trząść a dreszcze opanowały całe moje ciało. Obok był rozłożony stoliczek, a na nim leżały karty.

 Wokół niego siedzieli ONI. Grali sobie w najlepsze, a ja tutaj marzłam. Zaczęłam ciężko oddychać. Oni siedzieli ubrani w koszulki i krótkie spodenki, nie wiem ... czy tylko mi było tak zimno. 

Po chwili zauważyłam, że ON wstaje. Nie miałam zamiaru na niego patrzeć, po tym jak mnie potraktował. Odwróciłam wzrok w drugą stronę, a zewnętrzną stronę dłoni wsunęłam pod mój zimny policzek.

 Przeszedł obok mnie obojętnie, ale po chwili wrócił z paczką papierosów. Przymknęłam lekko powieki, chcąc, aby ten koszmar się jak najszybciej skończył. Jakiś cień mi mignął przed oczami. Zmarszczyłam brwi i delikatnie je uchyliłam. Zobaczyłam stojącego przede mną tego samego chłopaka, na którego wpadłam. 

Jego nieziemskie oczy patrzyły na mnie ze współczuciem. Podszedł do mnie i okrył mnie czarną, skórzaną kurtką. Zapewne jego. 

-Byłem przeciwny całemu temu porwaniu. - Westchnął i kucnął przy mnie patrząc w moje oczy. - Jestem Ian. - Uśmiechnął się i wyciągnął w moją stronę rękę. Nie wiedziałam co mam zrobić. Podałam mu swoją i odpowiedziałam.

-Victoria. - Uśmiechnęłam się blado, ale po chwili uśmiech zniknął z mojej twarzy. Przymknęłam powieki.

-Coś nie tak? - Zmarszczył brwi.

-J-Ja ... - Nie zdążyłam powiedzieć, osunęłam się na ziemię pamiętając jedynie niebieskie tęczówki patrzące wprost na mnie. Mimo, że zemdlałam , wszystko słyszałam. Całe ich rozmowy.

-Kurwa, Justin! - Krzyknął Ian.

-Co chcesz?! - Spytał krzycząc z drugiego końca. Słyszałam kroki, zbliżające się do mnie. - O kurwa.. - Powiedział, chociaż po jego głośnie można było wywnioskować, że wcale się tym nie przejął.

-Ile ty do cholery tego podałeś?! - Krzyknął znowu Ian. Czułam się jak w jakimś filmie sensacyjnym. - Jezu... Ona się trzęsie... - Nic nie czułam, poza zimnem. 

-Kurwa, odsuń się! - Poczułam jakieś ciepło na moim czole, nie miałam pojęcia skąd się wzięło, ale zorientowałam się, że to była ręka Justina. Jeździł nią po policzku i czole, aż moje dreszcze się zwiększały.

To nie prawda, co mówią inni o omdleniach. Nie zapada się w krótką śpiączkę, a potem wybudza. Jesteś świadomy wszystkiego, co się dookoła ciebie dzieje. Słyszysz, czujesz, tylko nie widzisz. Nie możesz drgnąć, ani nic powiedzieć. Coś jakby sen na jawie, tylko w gorszej wersji. Poczułam, jak unoszę się gwałtownie do góry. Ktoś wziął mnie na ręce....

                                                                     *        *        *




niedziela, 23 czerwca 2013

8. cz II


Przekroczyłyśmy próg domu, w którym się obywała impreza. Już na parkingu, przed luksusowym budynkiem było słychać głośną muzykę. Cóż, to koniec roku, tak? Ale i tak miałam co do tego złe przeczucia. Weszłyśmy do korytarze, gdzie nie było dużo ludzi, ale z kilka osób się tam obściskiwało.

Pokazałam Weronice gest, na znak, że zaraz zwymiotuję. Ta tylko się zaśmiała i przytaknęła głową. Po chwili podszedł do nas jakiś obcy chłopak. Nigdy go tu nie widziałam, ale cóż się dziwić. Patryk zawsze zapraszał mnóstwo ludzi, nawet, jeśli połowa z nich miałaby być obca. Wyjął jakiś notes i długopis po czym pochylił się nad nim, jakby zastanawiając.

-Imię i nazwisko? - Nie wiedziałam, że ktoś tu sporządza listę. Zatkało mnie. - I jeszcze dowód osobisty, jeśli można prosić. Ta impreza jest dla pełnoletnich kończących drugi rok liceum.

Jakby wyrecytował jakiś wiersz! Pewnie za każdym razem mówił wszystkim gościom to samo. Ale był problem, ja nie miałam osiemnastu lat! Dowodu także nie posiadałam. Pięknie! Zaczęłam się wykręcać :

-A jeśli ktoś nie ukończył osiemnastu lat... - zrobiłam kawałek przerwy - To znaczy, jeśli ktoś kończy teraz drugą klasę, a nie ukończył osiemnastki? - Spytałam, obawiając się odpowiedzi.

-Musi mieć ukończone osiemnaście lat, aby wejść na imprezę. - Powiedział nawet na mnie nie patrząc.

Obróciłam się w stronę Weroniki, chcąc jej coś powiedzieć, ale nie było jej tam. Rozejrzałam się dookoła i przez małe okienko zauważyłam ją wirującą na parkiecie. Tak, wspaniale jest mieć taką przyjaciółkę.

Poczułam czyjeś ręce owijające mnie wokół talii. Spojrzałam w bok i zobaczyłam Patryka. Uff, dobrze, że przyszedł. Nie miałam zamiaru stać całej nocy w korytarzu. Uśmiechnęłam się do niego. Odwzajemnił gest i jeszcze mocniej mnie do siebie przycisnął. Chłopak, który sprawdzał listę spojrzał się na niego pytającym wzrokiem.

-Ona jest ze mną, Sebastian. Możesz ją wpisać do stolika nr 1. - Nie wiedziałam o co chodzi. Jaki stolik nr 1? Chciałam już dostać się na tą imprezę. Czułam się niezręcznie w jego towarzystwie.

-Dobrze, ale pokaż mi swój dowód osobisty. - Uśmiechnął się do mnie sztucznie Sebastian, czy jak mu tam. Zapewne Patryk miał go pod kloszem. Zaśmiałam się w duchu na samą myśl o tym.

-No właśnie jest problem... - Popatrzyłam na niego, a on zrozumiał o co mi chodzi. Popatrzył na Sebastiana porozumiewawczym wzrokiem.

-Już rozumiem, wchodźcie. - Uśmiechnął się fałszywie. Ręka Patryka dalej nie schodziła mi z talii. Czułam się niekomfortowo, ponieważ on był dla mnie tylko przyjacielem, nikim więcej. Stanęliśmy przed salą taneczną.

Tam mnie puścił i powiedział głośno:

-Tu jest sala taneczna, a obok są stoliki dla gości, aby można było coś zjeść i porozmawiać. Jakbyś mnie szukała będę w pokoju obok. - Uśmiechnął się tajemniczo i odszedł. W sumie go lubiłam.

On jedyny był najnormalniejszy z wszystkich chłopaków. Zauważyłam Weronikę i zaczęłam iść w jej stronę. Zrobiło mi się duszno, wokół tyle spoconych ciał wciągniętych całkowicie w rytm muzyki. Niektórzy nawet tańczyli jak oszalali. Przeciskałam się przez tłumy ludzi. Odruchowo spojrzałam w górę.

Wisiał tam ogromny, szklany żyrandol a sufit był zrobiony w stylu renesansowym. Okna były wielkie, i półkoliste, a schody rozgałęziały się z dwóch stron i były pokryte czerwonym dywanem. Gdy się zagapiłam nie zauważyłam kogoś przede mną.

Wpadłam na jakiegoś chłopaka, który był dobrze zbudowany (widać było po posturze). Zanim się zorientowałam, ktoś podał mi dłoń, abym wstała. Chwyciłam ją i i podniosłam się z podłogi. Otrzepałam sukienkę. Był to czarnowłosy chłopak, o niebieskich oczach. W tym świetle wyglądał jak ciemny blondyn. Miałam wrażenie, że gdzieś go kiedyś już spotkałam.

-Przepraszam, ja cię nie widziałam. Ja ... - Zaczęłam tłumaczyć.

-Wiem. - Powiedział, a jego uśmiech wprost zwalał z nóg. Nie wiedziałam o co dokładnie mu chodzi, wiedział coś o mnie?

-Znamy się? - Spytałam trochę nie rozumiejąc jego reakcji.

-Ja cię znam. - Wystraszyłam się. Pierwszy raz na oczy widziałam tego chłopaka, chyba... Spojrzałam na niego trochę zdezorientowana. Kątem oka widziałam, jak Weronika mi się przygląda. Nie mogłam sobie pozwolić, na zbiegowisko wokół mnie. Kilkanaście osób patrzyło się na mnie, w tym niektóre dziewczyny wręcz z nienawistnym wzrokiem.

-Nie sądzę. - Popatrzyłam na niego i zaczęłam odwracać powoli głowę. Nie znałam go, ani nigdy nie widziałam. Odeszłam szybkim krokiem od niego.



Postanowiłam udać się do pokoju ze stolikami, czyli inaczej jadalni. Czułam się obserwowana, a ręce zaczęły mi się nerwowo pocić. Odruchowo poruszałam nimi, jakbym coś strzepywała i rozejrzałam się na boki. Nikogo nie widziałam. Weszłam do pomieszczenia i zauważyłam już Patryka, który się uśmiechał w moją stronę i poklepywał miejsce obok niego.

Siedziała tam też Weronika kilka innych osób i ten facet, który na mnie wpadł. Przepraszam, ja wpadłam na niego. Dziwne, obok mnie było wolne jeszcze jedno miejsce. Ruszyłam w ich stronę. Wszyscy na mnie patrzyli, zwłaszcza chłopaki. Nie rozumiałam o co im chodzi. Coś mam na twarzy, czy jak? Usiadłam obok Patryka i chwyciłam lampkę wina, niestety Weronika wyjęła mi ją z rąk. Popatrzyła na mnie karcąco.

-Musisz być trzeźwa, kiedy będzie 'Język Tańca'. - Wywróciłam oczami. Nie wiedziałam co to jest, więc postanowiłam ją o to zapytać.

-Em... a co - jąkałam się- to jest? - Zauważyłam na wszystkich twarzach rozbawienie. W tym Patryka, który objął mnie ramieniem. Nie żebym miała coś przeciwko, jeśli miałby być to przyjacielski gest.

On ma dziewczynę, która właśnie szła w naszą stronę... O mój Boże! Szła w naszą stronę, rozumiem już po co było to miejsce obok mnie... Chyba wyglądała na wkurzoną.

-Hej, kochanie. - Powiedziała całując go namiętnie. Słychać było gwizdy, a jeden chłopak nawet szturchnął mnie ramieniem. Przewróciłam oczami.

-Hej, co ty tu robisz? - Spytał ze zdziwieniem. - Przecież nie masz 18 lat.

-Przyszłam na twoją imprezę. - Uśmiechnęła się fałszywie i pociągnęła za kołnierzyk. - Chodź, pójdziemy potańczyć.

-Okej, poczekaj na mnie przy wejściu chwilkę. - Dodał obojętnie. Zdjął rękę z mojego ramienia, a ja czułam się wolna. Popatrzyłam w bok i zauważyłam kilku chłopaków, którzy stali i się śmiali. Chyba rozmawiali o mnie, bo patrzyli się na mnie. Po chwili jeden, blondyn o ciemnej karnacji, podszedł do mnie i spytał.

-Czy mógłbym zarezerwować z tobą taniec? Oczywiście jeśli jesteś zajęta, to....- Zaciął się. Wyglądał uroczo, gdy się jąkał.

-Oczywiście, że z tobą zatańczę. - Uśmiechnęłam się do niego. On także, po czym odwrócił się do tyłu i zawołał:

-Chłopaki! Jest wolna! - Przeklęłam siebie w duchu. Więc o to im chodziło. - O! - Spojrzał na mnie. - Przepraszam, ale czy oni także mogliby zatańczyć z tobą? - Moje brwi powędrowały do góry, zawsze to działało na chłopaków.

-Hmmm. Zastanowię się. - Zachichotałam, a on odszedł.

Rozmawialiśmy wszyscy  ze sobą na różne tematy. O szkole, o nauczycielach, o rodzicach, o imprezach oraz o wakacjach. Zobaczyłam niecierpliwiącą się już Alexandrę, spojrzałam w jej stronę, a ona tylko udała obojętną i zmierzyła mnie od dołu do góry. Pusta blondynka. Czerwona, jaskrawa i wyzywająca sukienka podkreślała jej zdzirowatość.




*    *    *

-O mój Boże... - wysapałam człapiąc do krzesła obok Weroniki. Podparłam ręce na kolanach i odetchnęłam. Czy wspominałam już o tym, że tańczyłam z tymi chłopakami, co mnie zaczepili, podczas gdy ja siedziałam przy stole? Aha, no właśnie. Nie żebym narzekała, gdybym miała jakieś przerwy między jednym tańcem, a drugim. Niestety, szczęście dzisiaj nie było mi pisane.

-Widzisz, teraz wiesz jak to jest! - Krzyknęła. Zaśmiałam się cicho. 

-A TERAZ ZAPRASZAMY WSZYSTKICH NA 'Język Tańca'! Prosimy podejść do przypadkowych osób i prosić na jedną piosenkę do tańca. Zasady wszyscy znacie. - Zaczął mówić ktoś przez mikrofon. - Nic nie mówicie podczas tańca, zakładacie maski. TO TYLE!

(Teraz włączcie tą piosenkę :  KLIK )

Muzyka rozbrzmiała we wszystkich pomieszczeniach. Poznałam tą piosenkę, słuchałam jej zawsze, gdy miałam lekkie 'załamanie'. Była to piosenka Impossible - James'a Artur'a. Zamknęłam oczy i wsłuchiwałam się w nuty, odganiając wstrętne wspomnienia. Wspomnienia, które powracały w najmniej oczekiwanych momentach, które strasznie raniły, wbijały swoje sztylety, raniąc moje już i tak dotąd krwawiące serce.

Moje uczucia, moje ciało, moją duszę. Nie da się o nich zapomnieć, ja chyba nigdy nie zapomnę.
Spłynęła jedna, samotna łza po policzku. Otarłam ją szybko, ale wciąż nie otwierałam oczu. Nagle przez zamknięte oczy dostrzegłam kogoś, kto zasłonił światło, padające na moją twarz.

Cień stawał się coraz większy. Otworzyłam oczy i ujrzałam wysuniętą rękę przede mną. Powoli sunęłam wzrokiem, od drogiego garnituru do fioletowego krawatu. Potem od szczęki do maski i włosów. Skądś go znałam, moja pamięć jak zwykle mnie zawodzi. Patrzyłam na jego miodowe oczy, było coś w nich hipnotyzującego. Jestem pewna, że go kiedyś spotkałam. Wstałam powoli z krzesła i jeszcze raz spojrzałam na jego dłoń. Położyłam moją na jego, a one się idealnie zgrały. Dalej wpatrywałam się w jego tajemnicze oczy.


  Złapał mnie w talii, a przez moje ciało przeszły dreszcze. Spuściłam wzrok i położyłam jedną dłoń na jego barkach, a drugą wplotłam razem z nim. Czułam jego wzrok na mnie. W środku czułam się dziwnie, mimo, że to było nieznane dotąd uczucie, chciałam, aby towarzyszyło mi cały czas. Czułam jego oddech, dłonie, wzrok , a przede wszystkim, jakby otwierał swój umysł dla mnie. Wiem, to dziwnie zabrzmi, ale czułam się jak jedna z dziewczyn w tych horrorach.

Podniosłam głowę, a moje oczy napotkały jego. Wpatrywaliśmy się oboje w swoje oczy, próbując odgadnąć myśli tego drugiego. Nie chciałam odrywać od niego wzroku, ale coś mi nakazało tak zrobić. Muzyka się skończyła, a on dalej mnie nie puszczał. Pochwycił moją dłoń i zaprowadził na taras, dalej nic nie mówiąc. Nie stawiałam oporów, bo co by mi się mogło stać. Zeszliśmy ze schodów na małą alejkę, między drzewami, oświeconą tysiącami lampeczek.

Widok był przepiękny, a obraz zachwycał. Dalej nie wiedziałam, dlaczego prowadzi mnie tam. Przystanęłam na chwilę, i obróciłam się do niego tyłem. Słyszałam, jakby ktoś mnie śledził. Stałam tak z minutę i nic nie dostrzegłam.

Obróciłam się, by powiedzieć nieznajomemu, że muszę już wracać, ale zniknął. Atmosfera zrobiła się gęsta, a ja oddychałam ciężko rześkim powietrzem. Po chwili coś zacisnęło mi się na ustach i na nosie. Jakaś szmatka, która została wokół mojej twarzy owinięta, śmierdziała nieznanym mi płynem. Wyrywałam się, próbowałam krzyczeć. Ale po chwili krzyk stawał się coraz słabszy, tak jak i ja. Dopóki nie osunęłam się na ziemię, wszystko pamiętałam. Widziałam tylko kilka cieni osób, zmierzających w moją stronę.


                                                                       *    *    *

Obudziłam się z mroczkami w oczach i niemiłosiernym bólem głowy. Moje oczy wydawały się plątać po każdej rzeczy w miejscu, gdzie się znajdowałam. Maski na sobie nie miałam, butów też nie.  Zmarszczyłam brwi, słysząc, jak ktoś się zbliża do mnie...



___________________________________________________________________


No i mamy za sobą rozdział 8 c:
1.Chciałabym bardzo podziękować Finite, za motywację :)
2.W pisaniu tego rozdziału pomogła mi piosenka Impossible <3
3. Następny rozdział będzie w piątek, z racji tego, że teraz przygotowuję się do zakończenia roku i mam mnóstwo roboty.

Pozdrawiam ;*