Podniosłam się delikatnie na łokciach, a ona zadrgały. Nie miałam szans wstać, po prostu. Osunęłam się z powrotem na ziemie po zimnej posadzce.
Zawsze zastanawiałam się jak to jest odczuwać działanie narkotyków. Teraz już chyba wiem. O ile byłam pod wpływem narkotyków, na tyle czułą się wolna, lekka jak i piórko i nieograniczona, ale też strasznie słaba. Moje kolejne próby wstania poskutkowały niepowodzeniem.
-O, popatrz! - Kolejny głos, znowu ten sam. - Nie ma siły, by się podnieść! - Zaczął się śmiać, a wraz z nim wszyscy inni. Ne rozumowałam dokładnie wszystkiego, co się dookoła mnie działo, ale wiedziałam jedno. Wszyscy byli mężczyznami, ani jednej dziewczyny.
Troszkę jakby wzrok mi się polepszył, ale nie na tyle, abym mogła rozpoznać twarze. Jakiś chłopak, wysoki i dobrze zbudowany podszedł do mnie.
Miał ciemno-blond włosy. Przybliżył się do mojej twarzy a ja zaczęłam szybciej oddychać. Patrzył w moje pewnie nieobecne oczy a ja w jego koloru miodowego... zaraz! Miodowy... To ten facet, z którym tańczyłam na imprezie.
-Coś mi się wydaje, że prędko stąd nie wyjdziesz... - Mówił po angielsku... to dziwne. Uśmiechnął się
drwiąco, jakbym wiedziała kim on jest... Niestety nie, nie wiedziałam. Głowa mnie niemiłosiernie bolała, więc odwróciłam ją w drugą stronę - Patrz na mnie! - Krzyknął. Nie posłuchałam. Chwycił mój podbródek i brutalnie obrócił go w swoją stronę. - Patrz na mnie, gdy do ciebie mówię suko!
Wow. W tym momencie miałam ochotę go zabić, ale kopnięciem go w miejsce, gdzie nie powinnam też bym nie pogardziła. Moje oczy nadal nie rozpoznawały jego twarzy, cholerne narkotyki!
-Justin, opamiętaj się! Ona musi być ŻYWA! - Zaczął krzyczeć ten sam facet, którego usłyszałam na początku. Zważając na okoliczności, w jakich się znajdowałam, to polubiłam go nawet. Jako on jedyny przejmował się moim losem
Ale ten ... Justin, czy jak mu tam.... JUSTIN?! Nie, nie, nie.... ! Wszystko się zgadza! Ciemno-blond włosy, rozmawia po angielsku, ma na imię Justin... Ja pierdole!
Nie może się dziać na prawdę! O mój Boże, zostałam porwana przez Justina Biebera...
* * *
Leżałam na zimnej, twardej ziemi w jakiejś ciemnej jaskini, zero dostępu do dziennego światła. Jedna żarówka, słabo świecąca na środku pomieszczenia.
Postarali się... Zrobiło mi się zimno, zaczęłam się trząść a dreszcze opanowały całe moje ciało. Obok był rozłożony stoliczek, a na nim leżały karty.
Wokół niego siedzieli ONI. Grali sobie w najlepsze, a ja tutaj marzłam. Zaczęłam ciężko oddychać. Oni siedzieli ubrani w koszulki i krótkie spodenki, nie wiem ... czy tylko mi było tak zimno.
Po chwili zauważyłam, że ON wstaje. Nie miałam zamiaru na niego patrzeć, po tym jak mnie potraktował. Odwróciłam wzrok w drugą stronę, a zewnętrzną stronę dłoni wsunęłam pod mój zimny policzek.
Przeszedł obok mnie obojętnie, ale po chwili wrócił z paczką papierosów. Przymknęłam lekko powieki, chcąc, aby ten koszmar się jak najszybciej skończył. Jakiś cień mi mignął przed oczami. Zmarszczyłam brwi i delikatnie je uchyliłam. Zobaczyłam stojącego przede mną tego samego chłopaka, na którego wpadłam.
Jego nieziemskie oczy patrzyły na mnie ze współczuciem. Podszedł do mnie i okrył mnie czarną, skórzaną kurtką. Zapewne jego.
-Byłem przeciwny całemu temu porwaniu. - Westchnął i kucnął przy mnie patrząc w moje oczy. - Jestem Ian. - Uśmiechnął się i wyciągnął w moją stronę rękę. Nie wiedziałam co mam zrobić. Podałam mu swoją i odpowiedziałam.
-Victoria. - Uśmiechnęłam się blado, ale po chwili uśmiech zniknął z mojej twarzy. Przymknęłam powieki.
-Coś nie tak? - Zmarszczył brwi.
-J-Ja ... - Nie zdążyłam powiedzieć, osunęłam się na ziemię pamiętając jedynie niebieskie tęczówki patrzące wprost na mnie. Mimo, że zemdlałam , wszystko słyszałam. Całe ich rozmowy.
-Kurwa, Justin! - Krzyknął Ian.
-Co chcesz?! - Spytał krzycząc z drugiego końca. Słyszałam kroki, zbliżające się do mnie. - O kurwa.. - Powiedział, chociaż po jego głośnie można było wywnioskować, że wcale się tym nie przejął.
-Ile ty do cholery tego podałeś?! - Krzyknął znowu Ian. Czułam się jak w jakimś filmie sensacyjnym. - Jezu... Ona się trzęsie... - Nic nie czułam, poza zimnem.
-Kurwa, odsuń się! - Poczułam jakieś ciepło na moim czole, nie miałam pojęcia skąd się wzięło, ale zorientowałam się, że to była ręka Justina. Jeździł nią po policzku i czole, aż moje dreszcze się zwiększały.
To nie prawda, co mówią inni o omdleniach. Nie zapada się w krótką śpiączkę, a potem wybudza. Jesteś świadomy wszystkiego, co się dookoła ciebie dzieje. Słyszysz, czujesz, tylko nie widzisz. Nie możesz drgnąć, ani nic powiedzieć. Coś jakby sen na jawie, tylko w gorszej wersji. Poczułam, jak unoszę się gwałtownie do góry. Ktoś wziął mnie na ręce....
* * *
kocham <3
OdpowiedzUsuńdodawaj szybko następny! :*
xoxo
Świetny rozdział. <33
OdpowiedzUsuńSuper rozdział :* Czekam na nn ;)
OdpowiedzUsuńZapraszam na moje blogi:
OdpowiedzUsuńhttp://tmzstarslife.blogspot.com/
http://justinpamelalove.blogspot.com/
Czekam na następny!
OdpowiedzUsuńBardzo fajny rozdział!
Zapraszam: wojna-zartow.blogspot.com
Świetny rozdział ;-) Czekamy na następny z niecierpliwością ;))
OdpowiedzUsuńZapraszam na moje blogi:
OdpowiedzUsuńhttp://tmzstarslife.blogspot.com/
http://justinpamelalove.blogspot.com/
No i jest Ian ! <33
OdpowiedzUsuńSuper, idę czytać dalej ^^
Ciekawe jaka będzie reakcja Weroniki :D