wtorek, 16 lipca 2013

The Versatile Award

 
 
Hej! Wiem, że pewnie Was to nie obchodzi, ale dla mnie to bardzo ważne... zostałam nominowana do The Versatile Blogger.
(Podziękowałam już osobie nominującej mnie)
 
***
 

 
Zasady konkursu:
1) Podziękować nominującemu blogerowi u niego na blogu.
2) Pokazać nagrodę The Versatile Blog u siebie na blogu.
3) Ujawnić 7 faktów dotyczących samego siebie
4) Nominować 15 blogów, które na to zasługują.
5) Poinformować o tym fakcie autorów nominowanych blogów.
 
7 faktów o mnie:
1. Jestem (jak mnie nazywają) wykapaną Seleną Gomez .-.
2. Mam piwne oczy <33
3. Nienawidzę : brokułów, selera, pietruszki, fasoli, grochu i kiełbasy BLAH !
4. Mieszkam na wsi. c:
5. Mam psa Bellę i papugę Bloom xd
6. Mam 3 siostry starsze ode mnie. x_x
7. Kocham śpiewać <3
 
 
*15 blogów, które nominuję*
http://tlumaczenie-signed-anonymous.blogspot.com

czwartek, 4 lipca 2013

10.

Na wstępie przepraszam Was za moje nieobecności i olewanie. Mam dostęp do laptopa, ale mojej siostry. Zrozumcie to, że nie mogę nadużywać tego i przesiadywać na nim Bóg wie ile godzin. Godzinka, półtorej - ledwo się mieszczę w tym rozmieszczeniu czasu. I tak dziękuję jej, że mi go pożyczyła.

Zapraszam na rozdział, a laptop wróci PRAWDOPODOBNIE we wtorek :)

Życzę miłego czytania rozdziału, bo na moje wypociny przelałam cały mój czas.



*       *       *



Powoli uchyliłam powieki. Co się stało? A tak, zapomniałam! Zemdlałam... upadłam na ziemię i wszystko słyszałam. Delikatnie się rozejrzałam. 

Siedziałam pod zimną ścianą jaskini z podkulonymi nogami, które były związane w kostkach. Gruby sznur je oplatał, ale nie tylko ... moje ręce z przodu też. Chciała się wydostać, lecz usłyszałam głosy.

-Kurwa, musimy ją zawieźć do szpitala! - Krzyknął Ian. Tylko on się tu mną przejmował, ale nie miałam czasu na nawiązywanie nowych znajomości.

-Jak ty to sobie wyobrażasz! Huh?! - Justin - mój koszmar. A już myślałam, że sobie poszedł. Hahaha, nie wierzę! Jak mogłam tak myśleć?! On nigdy nie pójdzie! Zaraz zwymiotuję....

-Normalnie! - Nie, żebym była stronnicza, ale popierałam Iana. Sama źle się czułam, wymiotować mi się chciało, ból głowy, dreszcze i strasznie mi było zimno...

-'Dzień dobry. Przyprowadziliśmy dziewczynę, która została przez nas porwana, a teraz suka zniszczyła nam plan, bo ma objawy nadużycia narkotyków?!!' - Wiedziałam, że jego złość sięgnęła szczytu. 

-Kurwa, nie! - zaprzeczył - Chcesz, żeby nie żyła?! - Spytał z pretensjami

-Gdybym tylko miał taką szansę... - Do moich oczu napłynęły łzy. 

'Gdybym tylko miał taką szansę...' - Te słowa odbijały się echem w mojej głowie. Na co ja liczyłam? Tutaj każdy pragnie mojej śmierci... prawie każdy...

-Opanuj się! Ona ma być Ż-Y-W-A ! - Przeliterował. Co to miało znaczyć? Dlaczego mnie jeszcze nie zabili? Bałam się...  Usłyszałam kroki. Spojrzałam w górę i zobaczyłam JEGO, w czarnym kapturze. Jego brązowe, chłodne tęczówki wpatrywały się wprost na mnie. 

Zaniemówiłam, chciałam coś powiedzieć... otworzyłam usta, ale po chwili je zamknęłam, dalej wpatrując się w jego oczy. Odwrócił wzrok i patrzył na ziemię.

-Jedziemy załatwić coś do jedzenia. - Powiedział chłodno. No tak, odkąd tutaj byłam nic nie jadłam. Poczułam ukłucie w brzuchu. Prychnęłam tylko, że teraz o jedzeniu pomyśleli...

-Dopiero teraz... - Prychnęłam i odwróciłam głowę w drugą stronę. Natychmiast tego pożałowałam. Kucnął przy mnie i brutalnie chwycił za podbródek i mocno szarpnął nim w moją stronę.

-Nie. waż. się. tak. nigdy. do. mnie. mówić. Zrozumiałaś?! - Jego ręka opuściła moje ciało, a ja złapałam się za piekące miejsce. Potarłam je, trochę ból przeszedł.

Zobaczyłam obok siebie Iana, popatrzyłam na niego błagalnie. On tylko westchnął i przysunął się do mnie bliżej. Spuścił wzrok nad czymś się zastanawiając, a ja spoglądałam na niego z wyczekiwaniem.

W końcu po jakimś czasie się odezwał:

-Nie powinnaś tego robić. - Powiedział kręcąc głową.

-Czego?! - Krzyknęłam. - Och nie, przepraszam! Zostałam porwana i mam się zachowywać grzecznie! Co jeszcze?! Może śpiewać i tańczyć dancehall ?! 

-Nic nie rozumiesz! On bez wahania mógłby Cię zabić! Nawet nie wiesz, jaki problem dla nas teraz stanowisz! - Oburzył się.

-To po jakie gówno mnie tu przetrzymujecie?! - Czułam, że zaraz wybuchnę.

-Po takie, że twój zasrany ojciec wykręcił się z interesów i umowy z nami! - Teraz to chyba oszalał.

Nie no, 'dom' wariatów. Mój ojciec + interesy?! Nigdy! Jedno nasuwało mi się na myśl:

WTF?!

Zaśmiałam się histerycznie, lecz zaraz potem się rozpłakałam jak małe dziecko. Schowałam twarz za włosami i łkałam. Brunet podszedł do mnie i delikatnie ujął moją twarz.

-Wszystko będzie w porządku. - Uśmiechnął się.

-Dlaczego jesteś dla mnie miły?! Dlaczego nie uderzysz mnie w policzek, bym się opamiętała?! Dlaczego nie chcesz mnie zabić?! - Łkałam.

-Słuchaj, może to dziwnie zabrzmi, ale polubiłem Cię. Justin nie jest taki zły, ale czasami to, co on robi przechodzi ludzkie pojęcie... - zrobił przerwę i cicho westchnął.

-Dlaczego to robi? - Szepnęłam ocierając łzy.

-To długa historia, nie wiem, czy mogę Ci ją opowiedzieć.... - skrzywił się.

-Chyba prędko stąd nie wyjdę. - Sarkazm wylewał się z moich ust. Zachichotał. - Mamy czas. - Spojrzałam na niego.

-...Bo to się w sumie zaczęło.... - przerwał. - hmmm..... tylko mi nie przerywaj, okej? - Przytaknęłam. - Bo to się zaczęło od dojrzewania Justina... Zaczął się robić bardziej nerwowy, krzyczał. Wiem to, ponieważ jestem jego przyjacielem. Z czasem zaczął się buntować, wiesz... jak to nastolatki. Matka mu zabraniała wychodzić do klubów i na imprezy. Pewnego razu się wymknął, by pokazać jej swoją niezależność... - pokręcił głową. - ... gdybym wiedział, że tak będzie, to nigdy bym mu na to nie pozwolił.

-'Pozwolił' na co? - Spytałam trochę nie rozumiejąc.

-Na to wyjście. - Przymknął oczy.

-Jeśli nie chcesz... to nie mów... j-ja... - nie dokończyłam.

-Nie, nie. Powiem. A więc tego wieczoru rozpoczęło się jego 'nowe życie'. Alkohol, dziwki, narkotyki, morderstwa... - przerwał, a ja szeroko otworzyłam oczy.

-M-morderstwa? - Szepnęłam przerażona.

-Tak... Bo widzisz, twój ojciec wyjechał do Kanady, bo znalazł tam pracę. Ale nie taką, o jakiej myślałaś... on był przywódcą Imagin'u. - Spojrzał na mnie, by utwierdzić się, że go słucham. Pokiwałam głową na boki, a wzrok miałam wbity sztywno w ziemię. Wreszcie się odważyłam i podniosłam wzrok na jego oczy.

-Co to Imagin ? - Szepnęłam zaszokowana.

-Słuchaj... nie wiem, czy ci to powiedzieć.... - chciał wstać, ale ja go powstrzymałam.

-Mów. - Powiedziałam stanowczo. 

Już miał otworzyć usta, gdy usłyszeliśmy trzask. Obydwoje odwróciliśmy, by zobaczyć źródło dźwięku. Zobaczyliśmy Justina stojącego przy wejściu. W rękach miał kluczyki i czarną, skórzaną kurtkę. 

-Nie po to kurwa tutaj jesteśmy, aby zawierać nowe znajomości, Ian... - warknął. Ten się podniósł i puścił do mnie oczko, a ja mimowolnie się blado uśmiechnęłam.

-Pytanie... z kim ona stary zostanie? - Spytał, gdy był od niego w odległości ok. 1 metra.

-Z Rickiem. - Powiedział.

-Kurwa, Justin! Jesteś pewny, że.... że... - Nie dokończył.

-Tak.

-Ale wiesz.... jak chcesz to mogę z nią zostać... - zaczął.

-Nie. On ma zostać i koniec kropka. - Powiedział, i wyszedł razem z Ianem z pomieszczenia.
Ujrzałam przed sobą Rickiego. Skąd wiem, ze jego? Tatuaż miał z jego imieniem na lewym przedramieniu.
Spojrzałam na niego niepewnie, on tylko się uśmiechnął.

-Teraz się zabawimy. - Powiedział z niebezpiecznym błyskiem w oku


*       *       *

Justin's POV

Ta mała suka jest denerwująca. Chciałbym ją zobaczyć, jej minę na widok Rickiego. Chciałem ją tylko nastraszyć. Właśnie wychodziliśmy z Ianem z jakiejś restauracji z torbami pełnymi jedzenia. Kelnerka, któa tam pracowała miała niezłe cycki, w ogóle miała niezłe ciało. Dałem jej swój numer, w razie czego. Nigdy nie traktowałem dziewczyn poważnie. Było to coś w stylu 'jeden numerek'. Na myśl znowu przyszła mi Victoria.
Potrząsnąłem głową, a Ian od razu zmarszczył brwi.

-Stary, wszystko w porządku? - Spytał, a ja potaknąłem. 

Gdy wsiedliśmy do samochodu postanowiłem go zapytać.

-Co to była za akcja dzisiaj? - Spytałem marszcząc brwi i szukając kluczyków.

-Jaka akcja? - Zdziwił się.

-Po pierwsze, jeśli matka cię wychowała, to powinieneś wiedzieć, że nie odpowiada się pytaniem na pytanie... - zaśmiałem się drwiąco, ale pożałowałem. Za późno było, gdy zorientowałem się, że jego w aucie nie ma.

Cholera.

Po jakie gówno to powiedziałem?! Kurwa, Justin! Ogarnij się!

Gdy dojechałem na podjazd, zauważyłem drugie auto. Pewnie Ian je 'pożyczył'.
Siedział ciągle w aucie. Nie miałem zamiaru mu przeszkadzać, bo wiedziałem, że potrzebuje chwili samotności. Wszedłem do jaskini. Torby z jedzeniem mi wypadły, gdy zobaczyłem Ricka...

-Kurwa! Rick! Popierdoliło Cię?!! - Krzyknąłem, biegnąc co sił w nogach, by tam dotrzeć. Nie wierzę, że chciał to zrobić, po prostu nie wierzę.....

__________________________________

Jak myślicie, o co chodzi z matką Iana? ;o 
Jaka jest historia Justina i co on ma wspólnego z ojcem Vic? ;o
Co Justin zastał w jaskini? ;o
Co Rick zrobił? ;o

łooooosz kuźwa :D Ale się będzie działo *.*

POZDRAWIAM :*





wtorek, 2 lipca 2013

9.

-Obudziła się. Stary, po co dawałeś jej taką dużą dawkę Amfy? - Usłyszałam jakiś męski głos z oddali. Ciągle widziałam rozmazane poświaty, zakładając, ze to były osoby. Gorąca krew w żyłach mi pulsowała, bałam się. Tak, bałam się jak cholera. Po pierwsze nie wiem gdzie jestem, po drugie nie mam pojęcia kim są te osoby, które stoją przede mną, po trzecie jak ja wrócę do domu? 

Podniosłam się delikatnie na łokciach, a ona zadrgały. Nie miałam szans wstać, po prostu. Osunęłam się z powrotem na ziemie po zimnej posadzce. 

Zawsze zastanawiałam się jak to jest odczuwać działanie narkotyków. Teraz już chyba wiem. O ile byłam pod wpływem narkotyków, na tyle czułą się wolna, lekka jak i piórko i nieograniczona, ale też strasznie słaba. Moje kolejne próby wstania poskutkowały niepowodzeniem.

-O, popatrz! - Kolejny głos, znowu ten sam. - Nie ma siły, by się podnieść! - Zaczął się śmiać, a wraz z nim wszyscy inni. Ne rozumowałam dokładnie wszystkiego, co się dookoła mnie działo, ale wiedziałam jedno. Wszyscy byli mężczyznami, ani jednej dziewczyny. 

Troszkę jakby wzrok mi się polepszył, ale nie na tyle, abym mogła rozpoznać twarze. Jakiś chłopak, wysoki i dobrze zbudowany podszedł do mnie.

Miał ciemno-blond włosy. Przybliżył się do mojej twarzy a ja zaczęłam szybciej oddychać. Patrzył w moje pewnie nieobecne oczy a ja w jego koloru miodowego... zaraz! Miodowy... To ten facet, z którym tańczyłam na imprezie. 

-Coś mi się wydaje, że prędko stąd nie wyjdziesz... - Mówił po angielsku... to dziwne. Uśmiechnął się 
drwiąco, jakbym wiedziała kim on jest... Niestety nie, nie wiedziałam. Głowa mnie niemiłosiernie bolała, więc odwróciłam ją w drugą stronę - Patrz na mnie! - Krzyknął. Nie posłuchałam. Chwycił mój podbródek i brutalnie obrócił go w swoją stronę. - Patrz na mnie, gdy do ciebie mówię suko! 

Wow. W tym momencie miałam ochotę go zabić, ale kopnięciem go w miejsce, gdzie nie powinnam też bym nie pogardziła. Moje oczy nadal nie rozpoznawały jego twarzy, cholerne narkotyki!

-Justin, opamiętaj się! Ona musi być ŻYWA! - Zaczął krzyczeć ten sam facet, którego usłyszałam na początku. Zważając na okoliczności, w jakich się znajdowałam, to polubiłam go nawet. Jako on jedyny przejmował się moim losem

Ale ten ... Justin, czy jak mu tam.... JUSTIN?! Nie, nie, nie.... ! Wszystko się zgadza! Ciemno-blond włosy, rozmawia po angielsku, ma na imię Justin... Ja pierdole!

Nie może się dziać na prawdę! O mój Boże, zostałam porwana przez Justina Biebera...


                                                                    *            *            * 

Leżałam na zimnej, twardej ziemi w jakiejś ciemnej jaskini, zero dostępu do dziennego światła. Jedna żarówka, słabo świecąca na środku pomieszczenia.
Postarali się... Zrobiło mi się zimno, zaczęłam się trząść a dreszcze opanowały całe moje ciało. Obok był rozłożony stoliczek, a na nim leżały karty.

 Wokół niego siedzieli ONI. Grali sobie w najlepsze, a ja tutaj marzłam. Zaczęłam ciężko oddychać. Oni siedzieli ubrani w koszulki i krótkie spodenki, nie wiem ... czy tylko mi było tak zimno. 

Po chwili zauważyłam, że ON wstaje. Nie miałam zamiaru na niego patrzeć, po tym jak mnie potraktował. Odwróciłam wzrok w drugą stronę, a zewnętrzną stronę dłoni wsunęłam pod mój zimny policzek.

 Przeszedł obok mnie obojętnie, ale po chwili wrócił z paczką papierosów. Przymknęłam lekko powieki, chcąc, aby ten koszmar się jak najszybciej skończył. Jakiś cień mi mignął przed oczami. Zmarszczyłam brwi i delikatnie je uchyliłam. Zobaczyłam stojącego przede mną tego samego chłopaka, na którego wpadłam. 

Jego nieziemskie oczy patrzyły na mnie ze współczuciem. Podszedł do mnie i okrył mnie czarną, skórzaną kurtką. Zapewne jego. 

-Byłem przeciwny całemu temu porwaniu. - Westchnął i kucnął przy mnie patrząc w moje oczy. - Jestem Ian. - Uśmiechnął się i wyciągnął w moją stronę rękę. Nie wiedziałam co mam zrobić. Podałam mu swoją i odpowiedziałam.

-Victoria. - Uśmiechnęłam się blado, ale po chwili uśmiech zniknął z mojej twarzy. Przymknęłam powieki.

-Coś nie tak? - Zmarszczył brwi.

-J-Ja ... - Nie zdążyłam powiedzieć, osunęłam się na ziemię pamiętając jedynie niebieskie tęczówki patrzące wprost na mnie. Mimo, że zemdlałam , wszystko słyszałam. Całe ich rozmowy.

-Kurwa, Justin! - Krzyknął Ian.

-Co chcesz?! - Spytał krzycząc z drugiego końca. Słyszałam kroki, zbliżające się do mnie. - O kurwa.. - Powiedział, chociaż po jego głośnie można było wywnioskować, że wcale się tym nie przejął.

-Ile ty do cholery tego podałeś?! - Krzyknął znowu Ian. Czułam się jak w jakimś filmie sensacyjnym. - Jezu... Ona się trzęsie... - Nic nie czułam, poza zimnem. 

-Kurwa, odsuń się! - Poczułam jakieś ciepło na moim czole, nie miałam pojęcia skąd się wzięło, ale zorientowałam się, że to była ręka Justina. Jeździł nią po policzku i czole, aż moje dreszcze się zwiększały.

To nie prawda, co mówią inni o omdleniach. Nie zapada się w krótką śpiączkę, a potem wybudza. Jesteś świadomy wszystkiego, co się dookoła ciebie dzieje. Słyszysz, czujesz, tylko nie widzisz. Nie możesz drgnąć, ani nic powiedzieć. Coś jakby sen na jawie, tylko w gorszej wersji. Poczułam, jak unoszę się gwałtownie do góry. Ktoś wziął mnie na ręce....

                                                                     *        *        *