Na wstępie przepraszam Was za moje nieobecności i olewanie. Mam dostęp do laptopa, ale mojej siostry. Zrozumcie to, że nie mogę nadużywać tego i przesiadywać na nim Bóg wie ile godzin. Godzinka, półtorej - ledwo się mieszczę w tym rozmieszczeniu czasu. I tak dziękuję jej, że mi go pożyczyła.
Zapraszam na rozdział, a laptop wróci PRAWDOPODOBNIE we wtorek :)
Życzę miłego czytania rozdziału, bo na moje wypociny przelałam cały mój czas.
* * *
Powoli uchyliłam powieki. Co się stało? A tak, zapomniałam! Zemdlałam... upadłam na ziemię i wszystko słyszałam. Delikatnie się rozejrzałam.
Siedziałam pod zimną ścianą jaskini z podkulonymi nogami, które były związane w kostkach. Gruby sznur je oplatał, ale nie tylko ... moje ręce z przodu też. Chciała się wydostać, lecz usłyszałam głosy.
-Kurwa, musimy ją zawieźć do szpitala! - Krzyknął Ian. Tylko on się tu mną przejmował, ale nie miałam czasu na nawiązywanie nowych znajomości.
-Jak ty to sobie wyobrażasz! Huh?! - Justin - mój koszmar. A już myślałam, że sobie poszedł. Hahaha, nie wierzę! Jak mogłam tak myśleć?! On nigdy nie pójdzie! Zaraz zwymiotuję....
-Normalnie! - Nie, żebym była stronnicza, ale popierałam Iana. Sama źle się czułam, wymiotować mi się chciało, ból głowy, dreszcze i strasznie mi było zimno...
-'Dzień dobry. Przyprowadziliśmy dziewczynę, która została przez nas porwana, a teraz suka zniszczyła nam plan, bo ma objawy nadużycia narkotyków?!!' - Wiedziałam, że jego złość sięgnęła szczytu.
-Kurwa, nie! - zaprzeczył - Chcesz, żeby nie żyła?! - Spytał z pretensjami
-Gdybym tylko miał taką szansę... - Do moich oczu napłynęły łzy.
'Gdybym tylko miał taką szansę...' - Te słowa odbijały się echem w mojej głowie. Na co ja liczyłam? Tutaj każdy pragnie mojej śmierci... prawie każdy...
-Opanuj się! Ona ma być Ż-Y-W-A ! - Przeliterował. Co to miało znaczyć? Dlaczego mnie jeszcze nie zabili? Bałam się... Usłyszałam kroki. Spojrzałam w górę i zobaczyłam JEGO, w czarnym kapturze. Jego brązowe, chłodne tęczówki wpatrywały się wprost na mnie.
Zaniemówiłam, chciałam coś powiedzieć... otworzyłam usta, ale po chwili je zamknęłam, dalej wpatrując się w jego oczy. Odwrócił wzrok i patrzył na ziemię.
-Jedziemy załatwić coś do jedzenia. - Powiedział chłodno. No tak, odkąd tutaj byłam nic nie jadłam. Poczułam ukłucie w brzuchu. Prychnęłam tylko, że teraz o jedzeniu pomyśleli...
-Dopiero teraz... - Prychnęłam i odwróciłam głowę w drugą stronę. Natychmiast tego pożałowałam. Kucnął przy mnie i brutalnie chwycił za podbródek i mocno szarpnął nim w moją stronę.
-Nie. waż. się. tak. nigdy. do. mnie. mówić. Zrozumiałaś?! - Jego ręka opuściła moje ciało, a ja złapałam się za piekące miejsce. Potarłam je, trochę ból przeszedł.
Zobaczyłam obok siebie Iana, popatrzyłam na niego błagalnie. On tylko westchnął i przysunął się do mnie bliżej. Spuścił wzrok nad czymś się zastanawiając, a ja spoglądałam na niego z wyczekiwaniem.
W końcu po jakimś czasie się odezwał:
-Nie powinnaś tego robić. - Powiedział kręcąc głową.
-Czego?! - Krzyknęłam. - Och nie, przepraszam! Zostałam porwana i mam się zachowywać grzecznie! Co jeszcze?! Może śpiewać i tańczyć dancehall ?!
-Nic nie rozumiesz! On bez wahania mógłby Cię zabić! Nawet nie wiesz, jaki problem dla nas teraz stanowisz! - Oburzył się.
-To po jakie gówno mnie tu przetrzymujecie?! - Czułam, że zaraz wybuchnę.
-Po takie, że twój zasrany ojciec wykręcił się z interesów i umowy z nami! - Teraz to chyba oszalał.
Nie no, 'dom' wariatów. Mój ojciec + interesy?! Nigdy! Jedno nasuwało mi się na myśl:
WTF?!
Zaśmiałam się histerycznie, lecz zaraz potem się rozpłakałam jak małe dziecko. Schowałam twarz za włosami i łkałam. Brunet podszedł do mnie i delikatnie ujął moją twarz.
-Wszystko będzie w porządku. - Uśmiechnął się.
-Dlaczego jesteś dla mnie miły?! Dlaczego nie uderzysz mnie w policzek, bym się opamiętała?! Dlaczego nie chcesz mnie zabić?! - Łkałam.
-Słuchaj, może to dziwnie zabrzmi, ale polubiłem Cię. Justin nie jest taki zły, ale czasami to, co on robi przechodzi ludzkie pojęcie... - zrobił przerwę i cicho westchnął.
-Dlaczego to robi? - Szepnęłam ocierając łzy.
-To długa historia, nie wiem, czy mogę Ci ją opowiedzieć.... - skrzywił się.
-Chyba prędko stąd nie wyjdę. - Sarkazm wylewał się z moich ust. Zachichotał. - Mamy czas. - Spojrzałam na niego.
-...Bo to się w sumie zaczęło.... - przerwał. - hmmm..... tylko mi nie przerywaj, okej? - Przytaknęłam. - Bo to się zaczęło od dojrzewania Justina... Zaczął się robić bardziej nerwowy, krzyczał. Wiem to, ponieważ jestem jego przyjacielem. Z czasem zaczął się buntować, wiesz... jak to nastolatki. Matka mu zabraniała wychodzić do klubów i na imprezy. Pewnego razu się wymknął, by pokazać jej swoją niezależność... - pokręcił głową. - ... gdybym wiedział, że tak będzie, to nigdy bym mu na to nie pozwolił.
-'Pozwolił' na co? - Spytałam trochę nie rozumiejąc.
-Na to wyjście. - Przymknął oczy.
-Jeśli nie chcesz... to nie mów... j-ja... - nie dokończyłam.
-Nie, nie. Powiem. A więc tego wieczoru rozpoczęło się jego 'nowe życie'. Alkohol, dziwki, narkotyki, morderstwa... - przerwał, a ja szeroko otworzyłam oczy.
-M-morderstwa? - Szepnęłam przerażona.
-Tak... Bo widzisz, twój ojciec wyjechał do Kanady, bo znalazł tam pracę. Ale nie taką, o jakiej myślałaś... on był przywódcą Imagin'u. - Spojrzał na mnie, by utwierdzić się, że go słucham. Pokiwałam głową na boki, a wzrok miałam wbity sztywno w ziemię. Wreszcie się odważyłam i podniosłam wzrok na jego oczy.
-Co to Imagin ? - Szepnęłam zaszokowana.
-Słuchaj... nie wiem, czy ci to powiedzieć.... - chciał wstać, ale ja go powstrzymałam.
-Mów. - Powiedziałam stanowczo.
Już miał otworzyć usta, gdy usłyszeliśmy trzask. Obydwoje odwróciliśmy, by zobaczyć źródło dźwięku. Zobaczyliśmy Justina stojącego przy wejściu. W rękach miał kluczyki i czarną, skórzaną kurtkę.
-Nie po to kurwa tutaj jesteśmy, aby zawierać nowe znajomości, Ian... - warknął. Ten się podniósł i puścił do mnie oczko, a ja mimowolnie się blado uśmiechnęłam.
-Pytanie... z kim ona stary zostanie? - Spytał, gdy był od niego w odległości ok. 1 metra.
-Z Rickiem. - Powiedział.
-Kurwa, Justin! Jesteś pewny, że.... że... - Nie dokończył.
-Tak.
-Ale wiesz.... jak chcesz to mogę z nią zostać... - zaczął.
-Nie. On ma zostać i koniec kropka. - Powiedział, i wyszedł razem z Ianem z pomieszczenia.
Ujrzałam przed sobą Rickiego. Skąd wiem, ze jego? Tatuaż miał z jego imieniem na lewym przedramieniu.
Spojrzałam na niego niepewnie, on tylko się uśmiechnął.
-Teraz się zabawimy. - Powiedział z niebezpiecznym błyskiem w oku
* * *
Justin's POV
Ta mała suka jest denerwująca. Chciałbym ją zobaczyć, jej minę na widok Rickiego. Chciałem ją tylko nastraszyć. Właśnie wychodziliśmy z Ianem z jakiejś restauracji z torbami pełnymi jedzenia. Kelnerka, któa tam pracowała miała niezłe cycki, w ogóle miała niezłe ciało. Dałem jej swój numer, w razie czego. Nigdy nie traktowałem dziewczyn poważnie. Było to coś w stylu 'jeden numerek'. Na myśl znowu przyszła mi Victoria.
Potrząsnąłem głową, a Ian od razu zmarszczył brwi.
-Stary, wszystko w porządku? - Spytał, a ja potaknąłem.
Gdy wsiedliśmy do samochodu postanowiłem go zapytać.
-Co to była za akcja dzisiaj? - Spytałem marszcząc brwi i szukając kluczyków.
-Jaka akcja? - Zdziwił się.
-Po pierwsze, jeśli matka cię wychowała, to powinieneś wiedzieć, że nie odpowiada się pytaniem na pytanie... - zaśmiałem się drwiąco, ale pożałowałem. Za późno było, gdy zorientowałem się, że jego w aucie nie ma.
Cholera.
Po jakie gówno to powiedziałem?! Kurwa, Justin! Ogarnij się!
Gdy dojechałem na podjazd, zauważyłem drugie auto. Pewnie Ian je 'pożyczył'.
Siedział ciągle w aucie. Nie miałem zamiaru mu przeszkadzać, bo wiedziałem, że potrzebuje chwili samotności. Wszedłem do jaskini. Torby z jedzeniem mi wypadły, gdy zobaczyłem Ricka...
-Kurwa! Rick! Popierdoliło Cię?!! - Krzyknąłem, biegnąc co sił w nogach, by tam dotrzeć. Nie wierzę, że chciał to zrobić, po prostu nie wierzę.....
__________________________________
Jak myślicie, o co chodzi z matką Iana? ;o
Jaka jest historia Justina i co on ma wspólnego z ojcem Vic? ;o
Co Justin zastał w jaskini? ;o
Co Rick zrobił? ;o
łooooosz kuźwa :D Ale się będzie działo *.*
POZDRAWIAM :*