niedziela, 23 czerwca 2013

8. cz II


Przekroczyłyśmy próg domu, w którym się obywała impreza. Już na parkingu, przed luksusowym budynkiem było słychać głośną muzykę. Cóż, to koniec roku, tak? Ale i tak miałam co do tego złe przeczucia. Weszłyśmy do korytarze, gdzie nie było dużo ludzi, ale z kilka osób się tam obściskiwało.

Pokazałam Weronice gest, na znak, że zaraz zwymiotuję. Ta tylko się zaśmiała i przytaknęła głową. Po chwili podszedł do nas jakiś obcy chłopak. Nigdy go tu nie widziałam, ale cóż się dziwić. Patryk zawsze zapraszał mnóstwo ludzi, nawet, jeśli połowa z nich miałaby być obca. Wyjął jakiś notes i długopis po czym pochylił się nad nim, jakby zastanawiając.

-Imię i nazwisko? - Nie wiedziałam, że ktoś tu sporządza listę. Zatkało mnie. - I jeszcze dowód osobisty, jeśli można prosić. Ta impreza jest dla pełnoletnich kończących drugi rok liceum.

Jakby wyrecytował jakiś wiersz! Pewnie za każdym razem mówił wszystkim gościom to samo. Ale był problem, ja nie miałam osiemnastu lat! Dowodu także nie posiadałam. Pięknie! Zaczęłam się wykręcać :

-A jeśli ktoś nie ukończył osiemnastu lat... - zrobiłam kawałek przerwy - To znaczy, jeśli ktoś kończy teraz drugą klasę, a nie ukończył osiemnastki? - Spytałam, obawiając się odpowiedzi.

-Musi mieć ukończone osiemnaście lat, aby wejść na imprezę. - Powiedział nawet na mnie nie patrząc.

Obróciłam się w stronę Weroniki, chcąc jej coś powiedzieć, ale nie było jej tam. Rozejrzałam się dookoła i przez małe okienko zauważyłam ją wirującą na parkiecie. Tak, wspaniale jest mieć taką przyjaciółkę.

Poczułam czyjeś ręce owijające mnie wokół talii. Spojrzałam w bok i zobaczyłam Patryka. Uff, dobrze, że przyszedł. Nie miałam zamiaru stać całej nocy w korytarzu. Uśmiechnęłam się do niego. Odwzajemnił gest i jeszcze mocniej mnie do siebie przycisnął. Chłopak, który sprawdzał listę spojrzał się na niego pytającym wzrokiem.

-Ona jest ze mną, Sebastian. Możesz ją wpisać do stolika nr 1. - Nie wiedziałam o co chodzi. Jaki stolik nr 1? Chciałam już dostać się na tą imprezę. Czułam się niezręcznie w jego towarzystwie.

-Dobrze, ale pokaż mi swój dowód osobisty. - Uśmiechnął się do mnie sztucznie Sebastian, czy jak mu tam. Zapewne Patryk miał go pod kloszem. Zaśmiałam się w duchu na samą myśl o tym.

-No właśnie jest problem... - Popatrzyłam na niego, a on zrozumiał o co mi chodzi. Popatrzył na Sebastiana porozumiewawczym wzrokiem.

-Już rozumiem, wchodźcie. - Uśmiechnął się fałszywie. Ręka Patryka dalej nie schodziła mi z talii. Czułam się niekomfortowo, ponieważ on był dla mnie tylko przyjacielem, nikim więcej. Stanęliśmy przed salą taneczną.

Tam mnie puścił i powiedział głośno:

-Tu jest sala taneczna, a obok są stoliki dla gości, aby można było coś zjeść i porozmawiać. Jakbyś mnie szukała będę w pokoju obok. - Uśmiechnął się tajemniczo i odszedł. W sumie go lubiłam.

On jedyny był najnormalniejszy z wszystkich chłopaków. Zauważyłam Weronikę i zaczęłam iść w jej stronę. Zrobiło mi się duszno, wokół tyle spoconych ciał wciągniętych całkowicie w rytm muzyki. Niektórzy nawet tańczyli jak oszalali. Przeciskałam się przez tłumy ludzi. Odruchowo spojrzałam w górę.

Wisiał tam ogromny, szklany żyrandol a sufit był zrobiony w stylu renesansowym. Okna były wielkie, i półkoliste, a schody rozgałęziały się z dwóch stron i były pokryte czerwonym dywanem. Gdy się zagapiłam nie zauważyłam kogoś przede mną.

Wpadłam na jakiegoś chłopaka, który był dobrze zbudowany (widać było po posturze). Zanim się zorientowałam, ktoś podał mi dłoń, abym wstała. Chwyciłam ją i i podniosłam się z podłogi. Otrzepałam sukienkę. Był to czarnowłosy chłopak, o niebieskich oczach. W tym świetle wyglądał jak ciemny blondyn. Miałam wrażenie, że gdzieś go kiedyś już spotkałam.

-Przepraszam, ja cię nie widziałam. Ja ... - Zaczęłam tłumaczyć.

-Wiem. - Powiedział, a jego uśmiech wprost zwalał z nóg. Nie wiedziałam o co dokładnie mu chodzi, wiedział coś o mnie?

-Znamy się? - Spytałam trochę nie rozumiejąc jego reakcji.

-Ja cię znam. - Wystraszyłam się. Pierwszy raz na oczy widziałam tego chłopaka, chyba... Spojrzałam na niego trochę zdezorientowana. Kątem oka widziałam, jak Weronika mi się przygląda. Nie mogłam sobie pozwolić, na zbiegowisko wokół mnie. Kilkanaście osób patrzyło się na mnie, w tym niektóre dziewczyny wręcz z nienawistnym wzrokiem.

-Nie sądzę. - Popatrzyłam na niego i zaczęłam odwracać powoli głowę. Nie znałam go, ani nigdy nie widziałam. Odeszłam szybkim krokiem od niego.



Postanowiłam udać się do pokoju ze stolikami, czyli inaczej jadalni. Czułam się obserwowana, a ręce zaczęły mi się nerwowo pocić. Odruchowo poruszałam nimi, jakbym coś strzepywała i rozejrzałam się na boki. Nikogo nie widziałam. Weszłam do pomieszczenia i zauważyłam już Patryka, który się uśmiechał w moją stronę i poklepywał miejsce obok niego.

Siedziała tam też Weronika kilka innych osób i ten facet, który na mnie wpadł. Przepraszam, ja wpadłam na niego. Dziwne, obok mnie było wolne jeszcze jedno miejsce. Ruszyłam w ich stronę. Wszyscy na mnie patrzyli, zwłaszcza chłopaki. Nie rozumiałam o co im chodzi. Coś mam na twarzy, czy jak? Usiadłam obok Patryka i chwyciłam lampkę wina, niestety Weronika wyjęła mi ją z rąk. Popatrzyła na mnie karcąco.

-Musisz być trzeźwa, kiedy będzie 'Język Tańca'. - Wywróciłam oczami. Nie wiedziałam co to jest, więc postanowiłam ją o to zapytać.

-Em... a co - jąkałam się- to jest? - Zauważyłam na wszystkich twarzach rozbawienie. W tym Patryka, który objął mnie ramieniem. Nie żebym miała coś przeciwko, jeśli miałby być to przyjacielski gest.

On ma dziewczynę, która właśnie szła w naszą stronę... O mój Boże! Szła w naszą stronę, rozumiem już po co było to miejsce obok mnie... Chyba wyglądała na wkurzoną.

-Hej, kochanie. - Powiedziała całując go namiętnie. Słychać było gwizdy, a jeden chłopak nawet szturchnął mnie ramieniem. Przewróciłam oczami.

-Hej, co ty tu robisz? - Spytał ze zdziwieniem. - Przecież nie masz 18 lat.

-Przyszłam na twoją imprezę. - Uśmiechnęła się fałszywie i pociągnęła za kołnierzyk. - Chodź, pójdziemy potańczyć.

-Okej, poczekaj na mnie przy wejściu chwilkę. - Dodał obojętnie. Zdjął rękę z mojego ramienia, a ja czułam się wolna. Popatrzyłam w bok i zauważyłam kilku chłopaków, którzy stali i się śmiali. Chyba rozmawiali o mnie, bo patrzyli się na mnie. Po chwili jeden, blondyn o ciemnej karnacji, podszedł do mnie i spytał.

-Czy mógłbym zarezerwować z tobą taniec? Oczywiście jeśli jesteś zajęta, to....- Zaciął się. Wyglądał uroczo, gdy się jąkał.

-Oczywiście, że z tobą zatańczę. - Uśmiechnęłam się do niego. On także, po czym odwrócił się do tyłu i zawołał:

-Chłopaki! Jest wolna! - Przeklęłam siebie w duchu. Więc o to im chodziło. - O! - Spojrzał na mnie. - Przepraszam, ale czy oni także mogliby zatańczyć z tobą? - Moje brwi powędrowały do góry, zawsze to działało na chłopaków.

-Hmmm. Zastanowię się. - Zachichotałam, a on odszedł.

Rozmawialiśmy wszyscy  ze sobą na różne tematy. O szkole, o nauczycielach, o rodzicach, o imprezach oraz o wakacjach. Zobaczyłam niecierpliwiącą się już Alexandrę, spojrzałam w jej stronę, a ona tylko udała obojętną i zmierzyła mnie od dołu do góry. Pusta blondynka. Czerwona, jaskrawa i wyzywająca sukienka podkreślała jej zdzirowatość.




*    *    *

-O mój Boże... - wysapałam człapiąc do krzesła obok Weroniki. Podparłam ręce na kolanach i odetchnęłam. Czy wspominałam już o tym, że tańczyłam z tymi chłopakami, co mnie zaczepili, podczas gdy ja siedziałam przy stole? Aha, no właśnie. Nie żebym narzekała, gdybym miała jakieś przerwy między jednym tańcem, a drugim. Niestety, szczęście dzisiaj nie było mi pisane.

-Widzisz, teraz wiesz jak to jest! - Krzyknęła. Zaśmiałam się cicho. 

-A TERAZ ZAPRASZAMY WSZYSTKICH NA 'Język Tańca'! Prosimy podejść do przypadkowych osób i prosić na jedną piosenkę do tańca. Zasady wszyscy znacie. - Zaczął mówić ktoś przez mikrofon. - Nic nie mówicie podczas tańca, zakładacie maski. TO TYLE!

(Teraz włączcie tą piosenkę :  KLIK )

Muzyka rozbrzmiała we wszystkich pomieszczeniach. Poznałam tą piosenkę, słuchałam jej zawsze, gdy miałam lekkie 'załamanie'. Była to piosenka Impossible - James'a Artur'a. Zamknęłam oczy i wsłuchiwałam się w nuty, odganiając wstrętne wspomnienia. Wspomnienia, które powracały w najmniej oczekiwanych momentach, które strasznie raniły, wbijały swoje sztylety, raniąc moje już i tak dotąd krwawiące serce.

Moje uczucia, moje ciało, moją duszę. Nie da się o nich zapomnieć, ja chyba nigdy nie zapomnę.
Spłynęła jedna, samotna łza po policzku. Otarłam ją szybko, ale wciąż nie otwierałam oczu. Nagle przez zamknięte oczy dostrzegłam kogoś, kto zasłonił światło, padające na moją twarz.

Cień stawał się coraz większy. Otworzyłam oczy i ujrzałam wysuniętą rękę przede mną. Powoli sunęłam wzrokiem, od drogiego garnituru do fioletowego krawatu. Potem od szczęki do maski i włosów. Skądś go znałam, moja pamięć jak zwykle mnie zawodzi. Patrzyłam na jego miodowe oczy, było coś w nich hipnotyzującego. Jestem pewna, że go kiedyś spotkałam. Wstałam powoli z krzesła i jeszcze raz spojrzałam na jego dłoń. Położyłam moją na jego, a one się idealnie zgrały. Dalej wpatrywałam się w jego tajemnicze oczy.


  Złapał mnie w talii, a przez moje ciało przeszły dreszcze. Spuściłam wzrok i położyłam jedną dłoń na jego barkach, a drugą wplotłam razem z nim. Czułam jego wzrok na mnie. W środku czułam się dziwnie, mimo, że to było nieznane dotąd uczucie, chciałam, aby towarzyszyło mi cały czas. Czułam jego oddech, dłonie, wzrok , a przede wszystkim, jakby otwierał swój umysł dla mnie. Wiem, to dziwnie zabrzmi, ale czułam się jak jedna z dziewczyn w tych horrorach.

Podniosłam głowę, a moje oczy napotkały jego. Wpatrywaliśmy się oboje w swoje oczy, próbując odgadnąć myśli tego drugiego. Nie chciałam odrywać od niego wzroku, ale coś mi nakazało tak zrobić. Muzyka się skończyła, a on dalej mnie nie puszczał. Pochwycił moją dłoń i zaprowadził na taras, dalej nic nie mówiąc. Nie stawiałam oporów, bo co by mi się mogło stać. Zeszliśmy ze schodów na małą alejkę, między drzewami, oświeconą tysiącami lampeczek.

Widok był przepiękny, a obraz zachwycał. Dalej nie wiedziałam, dlaczego prowadzi mnie tam. Przystanęłam na chwilę, i obróciłam się do niego tyłem. Słyszałam, jakby ktoś mnie śledził. Stałam tak z minutę i nic nie dostrzegłam.

Obróciłam się, by powiedzieć nieznajomemu, że muszę już wracać, ale zniknął. Atmosfera zrobiła się gęsta, a ja oddychałam ciężko rześkim powietrzem. Po chwili coś zacisnęło mi się na ustach i na nosie. Jakaś szmatka, która została wokół mojej twarzy owinięta, śmierdziała nieznanym mi płynem. Wyrywałam się, próbowałam krzyczeć. Ale po chwili krzyk stawał się coraz słabszy, tak jak i ja. Dopóki nie osunęłam się na ziemię, wszystko pamiętałam. Widziałam tylko kilka cieni osób, zmierzających w moją stronę.


                                                                       *    *    *

Obudziłam się z mroczkami w oczach i niemiłosiernym bólem głowy. Moje oczy wydawały się plątać po każdej rzeczy w miejscu, gdzie się znajdowałam. Maski na sobie nie miałam, butów też nie.  Zmarszczyłam brwi, słysząc, jak ktoś się zbliża do mnie...



___________________________________________________________________


No i mamy za sobą rozdział 8 c:
1.Chciałabym bardzo podziękować Finite, za motywację :)
2.W pisaniu tego rozdziału pomogła mi piosenka Impossible <3
3. Następny rozdział będzie w piątek, z racji tego, że teraz przygotowuję się do zakończenia roku i mam mnóstwo roboty.

Pozdrawiam ;*



wtorek, 18 czerwca 2013

8. cz I

 Postanowiłam podzielić go na II cz, ponieważ uważam , ze jest zbyt długi :/
Rozdział dedykuję mojej prze kochanej koleżance, która obrobiła mi w szkole dupę przy nauczycielu. Wprost kocham cię, Justyna. Jesteś wredną suką , pozdrowienia ;****

*...*...*
Zeszłam do kuchni, by przekąsić coś przed wyjściem. Na każdej imprezie są przekąski i coś do picia, ale stwierdziłam , że nie chcę o głodzie wybrać się na potańcówkę, tak to nazwijmy. Otworzyłam lodówkę i wyjęłam sałatę, rzodkiewkę, pomidor, szynkę, ser i masło.

Wyjęłam z chlebaka bułkę i zrobiłam sobie kanapki. Pech chciał, że akurat do kuchni szedł 'ojciec'. No to się idealnie złożyło ( wyczuwacie ten sarkazm? ) . Prychnęłam cicho do siebie nalewając soku do szklanki. Wciąż nie chciałam w to uwierzyć, nie może tak być. Wszystko było idealnie, dopóki on się nie pojawił. Tak, wiem. Najlepiej by było, gdyby wtedy nie odszedł do pracy w Kanadzie.

Jeśli już to zrobił, mógł zaoszczędzić nam cierpienia i nie pojawiać się już nigdy w naszym życiu. Tak, miałam do niego żal. Przez te wszystkie lata, żyłam w nadziei , ze życie mu się ułoży, będzie miał dobrą i płatną pracę , a co najważniejsze nigdy o Nas nie zapomni. Nie dostałyśmy z mamą ani jednego telefonu, maila, sms'a czy jakiegokolwiek znaku życia.

-Co dzisiaj wieczorem porobimy? Myślałem nad tym, abyśmy się wszyscy wybrali na kręgle. - Niech lepiej nie myśli, w ogóle mu to nie wychodzi.- To co, pojedziemy? - Spytał.

-Nie. - Odpowiedziałam szybko.

-Dlaczego? - Zdziwił się.

-Bo nie. - Odpowiedziałam wymijająco kładąc kanapki na talerzu i biorąc do drugiej ręki szklankę. Kątem oka zauważyłam, jak mi się przygląda. Żeby tylko się nie dowiedział o imprezie.

-Wychodzisz gdzieś? - Zapytał podejrzliwie. Cholera! Dlaczego on zawsze musi mi czytać w myślach?! Jak byłam mała to mnie przerażało, ale teraz się wściekam!

-Tak. - Odpowiedziałam sucho, stojąc w progu wejścia od kuchni do korytarza. niech już powie, co ma do powiedzenia , a nie się ze mną drażni. Spojrzałam na niego wyczekująco.

-Nigdzie nie idziesz. - Powiedział. Moje oczy rozszerzyły się ze zdziwienia.

-Pójdę. Nie będziesz mi rozkazywał! - W jego oczach pojawił się niebezpieczny błysk i zniknął, tak szybko, jak się znalazł.

-Owszem, będę! Jesteś jeszcze niepełnoletnia, a ja jestem twoim ojcem! Mieliśmy sobie zrobić rodzinny wieczór! - Wykrzyczał.

-Jestem już prawie pełnoletnia, a ojcem to ty nie jesteś! A jak zauważyłeś, my nigdy nie będziemy pełną rodziną! - Zabolało. Cholernie zabolało nas obojga. Po moim policzku zaczęły spływać łzy. Odwróciłam się z zamiarem wyjścia, ale drogę tarasowała mi moja mama. Wyglądała na smutną, przygnębioną i... zawiedzioną?

-W tej chwili marsz do pokoju! Nie będziesz tu nam mówić, co mamy robić! Jesteś jeszcze niedojrzałym gówniarzem! - Krzyknęła wskazując palcem na drzwi do mojej sypialni. Zamarłam. To się nie dzieje naprawdę, to jest niemożliwe!

Czyli jednak nie jestem dla nich ważna! Teraz pojawił się ojciec, który będzie robił z moją mamą, co chciał. Będzie kierował jej życiem, robił mętlik i zamieszanie. Nie ma mnie. Ja już się nie liczę. To ja kurwa pocieszałam moją cholerną  matkę! To ja pozwalałam się jej wypłakać na moim ramieniu! To ja byłam przy niej przez te lata!

To JA kurwa tu byłam, nie ON! Uświadomiłam sobie jedną rzecz, oni mnie już oboje nie kochają tak mocno, jak kiedyś. Po moim policzku rwały się potoki łez. Przeszłam obok 'nieznanej mi kobiety' i trąciłam ją ramieniem. Jednak zanim otworzyłam drzwi do pokoju odwróciłam się i powiedziałam :

-Dla mnie możecie równie dobrze nie istnieć! - I zamknęłam za sobą drzwi. Płakałam. Tak, już drugi raz w tym samym dniu. Nie wiem, co ja takiego zrobiłam Ci Boże?! Dlaczego mnie karzesz?! Rzuciłam głowę w poduszkę i szlochałam. Pewnie każdy mnie w domu usłyszał, ale mam to w dupie. Ich mam w dupie. Cały ŚWIAT MAM W DUPIE.


*     *     *

*Brrriiiiiing!-Brrriiiiing!-Brrriiiiing!*

Nie wiedziałam o co chodzi. Podniosłam delikatnie głowę i ujrzałam jasne światło, które stopniowo zaczęło się zmniejszać. Kurwa, zasnęłam. Miałam zadzwonić do Weroniki. Powolnym ruchem sięgnęłam po telefon i nacisnęłam zieloną słuchawkę.

-Halo? - Mój głos brzmiał jak zaspany. Cóż się dziwić? Spałam.

-Gotowa?! - Krzyknęła mi do ucha, aż od razu pobudziła mnie do wstania. zerwałam się z łóżka i przytkałam ucho.

-Nie, nie idę. Matka i ojciec nie chcą mnie puścić. - Westchnęłam. Pomasowałam dłonią moje czoło i zamknęłam oczy. Nie chciałam wracać do tej sprawy. Pamiętam, po tej całej niespodziance z maską zadzwoniłam do Weroniki jej wszystko opowiedzieć. Oczywiście nie pominęłam też 'szczegółu' ze mój ojciec wrócił z Kanady.

-Idziesz. - Powiedziała pewna siebie.

-Nie, nie idę. - Obmyśliła jakiś plan, znając ją. -  Znasz ich. - Mruknęłam.

-Taaak, dlatego się wymkniemy. - Pisnęła uradowana. Chce abym słuch straciła?! Czy jak?!

-Nie mogę, wiesz o tym. - Powiedziałam mało przekonana.

-Proszęęęęę! - Zachichotałam, a ona razem ze mną. Zawsze umiała mi poprawić humor, dlatego była moją przyjaciółką.

-Wiesz, ze bym chciała... - Nie dokończyłam.

-Oj no weź! To już prawie koniec roku szkolnego, co ci zaszkodzi zabawić się?! Cały rok czekałyśmy na to! - Krzyknęła obruszona. Chwilę się zastanawiałam. a czemu by nie? W końcu nie chodziłam zbyt często na imprezy, ani się nie upijałam, ani późno nie wracałam.

-Okej, ale nie męcz mnie już. Proszę. - Zachichotała po drugiej stronie słuchawki. - Okej która jest godzina? - Spytałam.

-Jest dziewiętnasta, przyjadę ooo... za dziesięć minut , wezmę twoje rzeczy, wyjdę drzwiami, a ty się wymkniesz przez okno. Ja będę miała alibi, że byłam tutaj, ale potem pojechałam. - W sumie to nie był taki pomysł.

-Ok, to szybko. - Powiedziałam i się rozłączyłam

**********
Usłyszałam dzwonek do drzwi. Otworzyłam pokój i podeszłam do mojej mamy, która właśnie witała się z Weroniką.

-Dzień dobry proszę pani. Jest Victo.... o już ją widzę! Hej! - Krzyknęła do mnie promiennie się uśmiechając.

-Hej. - Mruknęłam, gdy stałam już bliżej niej. Obok wisiało małe lustro. Spojrzałam ukradkiem na swoje odbicie. Wyglądałam ja 100 nieszczęść. Ale makijaż zdziała cuda. Oczy spuchnięte, policzki czerwone, podkrążone oczy.

-Nie żebym była niemiła, ale co Cię tu sprowadza Weroniko? - Spytała moja mama.

-Bo my.... Victoria miała dzisiaj u mnie w domu nocować. - No to chyba zmieniła plany. Posłałam jej pytające spojrzenie. Ona tylko wzruszyła ramionami. - Miałyśmy urządzić sobie pidżama-party.

-Oh, a nie idziecie czasem na jakąś imprezę? - Zmrużyła oczy.

-Nie, nie wiem co pani Vic powiedziała, ale dzisiaj ma u mnie nocować, więc zabieram ją do siebie. - Uśmiechnęła się.

-Hm, no nie wiem.... a będą tam jakieś chłopaki? -Spytała podejrzliwie.

-Nie , jak już mówiłam, tylko ja i Vic. - Gdy moja mama nie patrzyła mrugnęła do mnie znacząco.

-Dobrze, ale wiesz....- mówiła wahając się.- Masz być o 10 rano, ani minuty dłużej.

-Dobrze, to wejdź. - Przepuściłam ją w drzwiach i zaprosiłam gestem do środka.

Szłyśmy w całkowitej ciszy czując wzrok mojej matki. Żadna nie miała odwagi odezwać się, póki ona wszystko mogła usłyszeć. Doszłyśmy do mojego pokoju a ja je zamknęłam z takim impetem, że można było słyszeć krzyk matki :

-Co ja ci mówiłam o trzaskaniu drzwiami?! - Obie z Weroniką się zaśmiałyśmy.

*   *   *

-Co masz w tej torbie? - Spytał podejrzliwie ojciec. Miałyśmy już wychodzić, gdy szarpnął za nią i powoli zaczął wykładać z niej rzeczy. Wiedziałam, że i tak tam nic nie znajdzie. Kosmetyki, szampon, ręcznik, kapcie , szczoteczka i pasta do zębów oraz piżama.-Dobra, możesz iść.

-Jakbym potrzebowała twojego pozwolenia. - Mruknęłam.

-Co powiedziałaś?! - Uuups.

-Nic. Chodź. - Pociągnęłam za rękę Weronikę.

-Milo mi było, niech państwo się nie martwią! Odwiozę ją! - Krzyknęła , gdy już wsiadałyśmy do samochodu.

Panowała cisza. Nie wiedziałam co robić, jednak to była tak śmieszna sytuacja, że po chwili obie wybuchłyśmy w tym samym czasie śmiechem!



-Dobrze, że wsadziłyśmy moje rzeczy do twojej torby. - Powiedziałam.

-Cóż, zapowiada się niezła impreza. Nie ma ale... musisz się napić. - Uśmiechnęła się chytrze.  Wahałam się, ale stwierdziłam już po raz drugi w tym dniu : Dlaczego nie?

                                                                         *      *      *


-Wyglądam okropnie. - Jęknęłam. Na moim ciele leżała czarna, koronkowa sukienka bez ramiączek. Sięgała zaledwie do kolan.

Na głowie założona była już maska. Całość prezentowała się pięknie, niestety ja psułam cały wizerunek. Moje włosy były z przodu zagarnięte do tyłu i podpięte. Tworzyły one coś na wzór pół-kucyka.



-Ty masz jakieś urojenia.- Wytrzeszczyła oczy. Wyglądała olśniewająco. Brzoskwiniowa sukienka, sięgająca do ud, ze zmarszczonym materiałem, który delikatnie połyskiwał w świetle. Na głowie miała wysoko upięty kok, z którego niesforne kosmyki włosów aż się prosiły, by wydostać się na zewnątrz.

Całość prezentowała się idealnie. Jeszcze został nam makijaż. Zdjęłam maskę, ostrożnie kładąc ją na biurku, aby jej nie uszkodzić.
 Usiadłam wygodnie przed toaletką i powierzyłam moją twarz Weronice. Zamknęłam oczy. Dryfowałam we własnych myślach. Zapowiada się na bardzo długą noc....



niedziela, 16 czerwca 2013

7.


-Victoria! Zejdź na kolację! - Krzyknęła moja mama. Cały mój humor roztrzaskał się w drobny mak, gdy dowiedziałam się , że nie mogę posiadać tej maski. No bo kto aż tak chętnie by ją kupował? Owszem, była piękna, oryginalna i drogocenna, ale w tym sklepie było mnóstwo podobnych masek! Dlaczego mnie zawsze prześladuje pech?! - VICORIA! - Tym razem to był przeraźliwy krzyk. Szybko wstałam z mojego łóżka i nacisnęłam klamkę od drzwi. Zeszłam po schodach i zauważyłam już nakryty stół, a przy nim moją mamę z.... z jakimś obcym facetem!
Ko to mógł być, o tak późnej porze? Podeszłam niepewnym krokiem. Zmieszana usiadłam po drugiej stronie stołu.

-Eee... dobry wieczór. - Powiedziałam. Facet wyglądał na około 40 lat, nic poza tym. Ogromne zdziwienie zaczęło się malować na jego twarzy, dostrzec można było kilka zmarszczek.

-Nie poznajesz mnie...? - Popatrzył na mnie.  Ja tylko pokiwałam przecząco głową i spojrzałam na moją mamę, która teraz płakała. Zaraz! PŁAKAŁA?!

-Mamo, co się stało?! - Mój głos odbijał się echem wśród pustych pokoi.

-Usiądź, Vic. - Wow, ona nigdy nie mówiła na mnie 'Vic'. Coś musi być na rzeczy, coś bardzo poważnego.

-Jestem twoim ojcem... - Uśmiechnął się blado. Jak to kurwa moim ojcem?! Gdzie on był przez te wszystkie lata?! Ja się pytam! GDZIE?! Nie odwzajemniłam gestu tylko wpatrywałam się w pustą przestrzeń za moimi rodzicami. Chętnie wydrapałabym mojemu ojcu oczy, gdyby to było możliwe. Przez te 7 lat nie raczył nawet zadzwonić! NIC! Nawet kurwa głupiego telefonu!
   Po jakimś czasie zorientowałam się, jak długo trwamy w tej ciszy. Bezkresna cisza, łóżko i ciemność. Trzy rzeczy, o których w tej chwili marzyłam. Wstałam powoli od stołu, czując jak moje ciało całe drętwieje w szoku. Nie wiedziałam co mam robić, rzucić mu się na szyję i całować, czy nigdy się do niego nie odezwać i upokorzyć? W tej chwili miałam mętlik w głowie, ale wiedziałam jedno. Tak szybko mu nie wybaczę. Wpatrując się w białą ścianę odsunęłam drewniane krzesło, aż było słychać nieprzyjemny dźwięk starcia się płytek z drewnem. Szłam chwiejnym krokiem przed siebie, nie mając pojęcia, co dokładnie robię.

   Gdy dotarłam do mojego pokoju zgasiłam lampkę i położyłam się na łóżku. Nawet apetyt mi przeszedł, nie czułam głodu. Czułam jedynie strach, rozczarowanie, zdezorientowanie i cholerną pustkę. Pustkę, nie smutek. Łzy powoli spadały po moich nieskazitelnych policzkach. Dlaczego ja?! Nawet nie wiedziałam kiedy zasnęłam.


*    *    *


  Obudziłam się w nocy, było mi cholernie zimno. Spojrzałam na zegarek, który stał na komodzie. 3:33. Pięknie! Nie żebym była przesądna, lub wierzyła w te zabobony. Przekręciłam się na drugi bok z zamkniętymi oczami. W tej chwili byłam plecami do ściany. Zmarszczyłam brwi. Czułam czyjś oddech na jej twarzy, na policzkach, na brodzie, a głównie na ustach. Nie miałam odwagi otworzyć oczu. Strasznie się bałam, jednak to zrobiłam. Nic. Nic. NIC?! Ja to przecież kurwa czułam! Jak?! Zobaczyłam, ze drzwi do ogrodu są otwarte. Może to był powiew wiatru, pewnie tak... Zasunęłam je szybko i z powrotem udałam się do mojego ukojenia, do mojej krainy, gdzie wszystko jest idealne. Przez chwilę.


*Beep-Beep-Beep*

  Cholerny i wkurwiający budzik! Jezu... przysięgam, odkąd ja tak co chwile przeklinam? Ubrałam szlafrok wiszący na krześle i moje różowe i puchate kapciuszki. Były aż tak milutkie, że gdyby nie wczorajsze wydarzenia, na mojej twarzy widniałby szeroooki uśmiech. Zeszłam do kuchni, by coś przekąsić. Moje oczy napotkały ludzkie ciało leżące na kanapie i przykryte kocem. Ludzkie ciało, brawo Sherlocku. Po cichu nalałam sobie soku do szklanki i jednym łykiem wypiłam. Ktoś mnie złapał za ramię. JEZU. To moja mama, posłała mi promienny uśmiech, na co ja tylko prychnęłam. 

-Dzień dobry, kochanie. 

-Dzień dobry, matko. - Odpowiedziałam chłodno. Jej oczy wyrażały tylko jeden wyraz : smutek.

-Cóż, myślę, że przemyślałaś twoje wczorajsze zachowanie i porozmawiasz z ojcem dzisiaj. - Spojrzała na mnie z nadzieją. Nadzieja matką głupich.

-Szczerze? Nie mam zamiaru. - Wyminęłam ją i weszłam do łazienki. Zatrzasnęłam za sobą drzwi. Rozebrałam się i wskoczyłam pod prysznic. Gorące krople spływały po moim ciele : relaks. Coś, czego potrzebowałam od miesięcy. Ciągle stres, nauka, stres, nauka. Można się wykończyć. Gdy byłam już całkowicie gotowa wyszłam z łazienki i udałam się do mojego pokoju. 

Na moim biurku leżało średniej wielkości pudełeczko zawiązane w czarną i grubą kokardę. Na nim leżała mała, kwadratowa karteczka. Jak to się stało, że tego wcześniej nie zauważyłam?

Podeszłam ostrożnie i pociągnęłam za zakończenie wstążki. w dotyku była miękka i jedwabista. Otworzyłam pudełko i moim oczom ukazała się maska. Kurwa, to nie możliwe. Maska! MASKA! Ta sama maska, co w sklepie! MOJA MASKA! Ale jak ? Gdzie? Kiedy? 

Przypomniałam sobie zdarzenie z  nocy i natychmiast przeszły mnie ciarki. Wzięłam rzecz w ręce i delikatnie ją obróciłam. Przepiękna, w wyglądzie i w dotyku. Przez moje roztargnienie nie zajrzałam do karteczki. Było tam wyraźnie napisane :

Żebyś wyglądała pięknie na imprezie. Bo chyba będziesz, tak? 

PS: Nie rób czegoś, czego nie chcesz.

________________________________________________________

I jak? ;3 Myślę, że dobrze. W 8 rozdziale będzie akcja, ze uhuhuhuh *_* + impreza. Bal karnawałowy lub maskarada, jak wolicie. Tam to dopiero będzie się działo. Pozdrawiam ;***

środa, 12 czerwca 2013

6. - zaukpy :)


-Nie dramatyzuj! Masz to włożyć! - Krzyknęła, przebierając dalej w ubraniach. Może i była moją najlepszą przyjaciółką, ale charaktery miałyśmy inne.

-Nie włożę tego, to jest zbyt wyzywające. - Jęknęłam.

-Albo to przymierzysz, albo wygadam twój największy sekret! - Zagroziła, podnosząc jedną brew sugestywnie.

-Nie odważysz się. - Szepnęłam.

-Chcesz się przekonać?

-Nie. - Cicho westchnęłam i udałam się do przebieralni biorąc ze sobą sukienkę. Gdy już miałam ją na sobie odsłoniłam kurtynę i podeszłam do lustra, które stało obok. Moja przyjaciółka wywaliła oczy ze zdziwienia i zatkała sobie ręką buzię. Aż chłopak, który pewnie tam pracuje, niosąc stos ubrań, potknął się o coś i wywalił, wciąż na mnie patrząc. Wyglądałam jak dziwka. Tania i bezużyteczna.

-Okej, może znajdziemy coś innego... - Poszła do innych półek poszukać właściwych sukienek. Obróciłam się jeszcze raz w lustrze i stwierdziłam, że może aż tak źle nie jest, tylko ta czarna koronka. Nie w moim guście. Wróciłam do swojej kabiny i zdjęłam ją. Stałam teraz w samej bieliźnie.

-A ta? - Spytała Weronika, podając mi wieszak z nowym ubraniem. Uważnie przyjrzałam się nowej zdobyczy. Ta sukienka była prześliczna! Czarna w koronkę, bez ramiączek i w dodatku nie za długa, nie za krótka.

-Idealna! - Krzyknęłam. Zachichotała cicho, ale wystarczająco, bym to usłyszała.

-Nie ma sprawy! - Odpowiedziała. Przymierzyłam ją i zawołałam Weronikę.

-I jak? - Spytałam podnosząc brwi do góry. Ona tylko z uwagą mierzyła mnie od dołu - do góry i pokazała kciuk do góry.

-Leży na tobie idealnie. Oj... - Telefon w jej kieszeni zaczął dzwonić. - Sory, muszę odebrać.

-Okej... - Zaczęłam się przebierać. Nigdy nie lubiłam chodzić na zakupy, bo samo chodzenie po sklepach strasznie mnie męczyło. Po pięciu minutach udręki wyszłam z przymierzalni niosąc sukienkę. Moja 'stylistka' rozmawiała z kimś przez telefon, więc podeszłam do kasy i wyjęłam portfel.

-To będzie 499 złotych. - Uśmiechnęła się fałszywie. Widziałam to w jej oczach. - Zapraszamy na promocje...-miała powiedzieć, lecz ja jej ucięłam.

-Raczej nie skorzystam. - Potraktowałam ją tak samo, jak ona mnie - uśmiechem pełnym fałszywości.

-Płaci pani kartą czy gotówką?

-Gotówką. - Zapłaciłam i czekałam przed sklepem, aż Weronika z niego wyjdzie. Podekscytowana przyleciała do mnie i chwyciła mocno za ramię.

-Auć! Kurr...cze.-obok przechodzili dwaj ochroniarze.

-Zgadnij! - Otworzyłam usta. - Nie zgadniesz. - Wywróciłam oczami.

-Nie zgadnę, mów.

-No bo ta impreza będzie w stylu karnawałowym. Trzeba mieć ze sobą maski! - Pisnęła mi do ucha.

-No to chodź szybko.... - pociągnęłam ją za rękę.

-Skąd...

-Po porostu wiem. - westchnęłam i zaprowadziłam ją do sklepu z kostiumami. Było tam pełno prześlicznych masek, ale tylko jedna przykuła mą uwagę. Ta jedyna. 

-Dzień dobry! Czy pan sprzedaje te maski? - Krzyknęła pokazując na te okazy.

-Tak oczywiście! - Odkrzyknął sprzedawca. Obydwie rzuciłyśmy się, każda w swoją stronę, w poszukiwaniu masek. Ja już ją znalazłam.

-Poproszę tą maskę. - Wskazałam palcem na przedmiot.

-Tak szybko?! - Popatrzyła na mnie zbulwersowana 'zakupoholiczka'.

-Przepraszamy... ona kosztuje 599 złotych....-zaczął tłumaczyć.

-Nie ma sprawy, kupię ją. - Powiedziałam.

-...i jest zarezerwowana przez pewną osobę. - Dokończył.

-A nie ma kopii lub innych modelów? - Spytałam z nadzieją.

-Niestety, były dwie, jedna została kupiona miesiąc temu, a ta już jest zareze....

-Tak, tak. Zarezerwowana. - Zbulwersowałam się........

______________________________________________

Za krótki, wiem, ale chodzi w nim głównie o pewną rzecz :)

Pozdrawiam

poniedziałek, 10 czerwca 2013

5.


  Łzy rwały się potokami po mojej twarzy, nawet nie zauważyłam kiedy tato wziął mnie d siebie na kolana. 

-Ale jak to?! Nie możesz mnie zostawić! 

-Kochanie, ktoś musi przecież pracować na twoje wydatki, między innymi na twoje lalki.

-Tato! Proszę cię zostań ze mną!  Nie musisz wyjeżdżać tam do pracy! Musisz mi obiecać, ze będziesz mnie odwiedzać! - Mój płacz przerodził się w szloch.

-Zrozum, nie mogę  Ci tego obiecać. - Westchnął zrezygnowany. Moje małe rączki złapały go za silną i umięśnioną rękę.

-Tatusiu, obiecaj mi coś. - Powiedziałam ze łzami w oczach.

-Co takiego skarbie? - Powiedział z troską w oczach.

-Że zawsze, ze względu na wszystko, będziesz mnie kochał. - Popatrzyłam na niego oczami ze Shreka.

- Obiecuję...


Jego silne ramiona opatuliły mnie, drobną 10-letnią kruszynkę. W jego ramionach zawsze czułam się bezpiecznie. Jakby żadna krzywda na świecie nigdy mnie nie dotyczyła, nie dotyczy i dotyczyć nie będzie.  W rzeczywistości czułam się inaczej, gotowa do podboju świata. To uczucie towarzyszyło mi tylko przy nim. I chyba tak zawsze będzie..




*   *   *

-Co tak długo? - Przewróciła oczami i pociągnęła w stronę altanki. Szczerze mówiąc miałam dość po wczorajszym wieczorze. W dodatku nazbierało się. Szlaban, zero wypadów na miasto i zero kontaktu fizycznego (nie, nie o to chodzi xd) z przyjaciółmi. Jedynie telefon - o ile mi go mama nie zabierze. Usiadłam obok Weroniki i rozmyślałam nad całym moim życiem. Dlaczego zawsze mi takie rzeczy się przydarzają? Co ja takiego zrobiłam? Oczywiście były takie momenty, że nie raz wymykałam się na imprezy. Ale nigdy nie wychodziłam z nich pijana. Byłam rozważna i umiałam trzymać się na dystans ze wszystkim. Zawsze tak będzie!

-Hej, wszystko gra? - Ktoś pomachał mi ręką przed oczami.

-Tak, jasne, po prostu się zamyśliłam.

-Dobra, nie pieprz mi tutaj. W sobotę jest impreza, idziesz? - Uniosła do góry brwi.

-Kto by pomyślał, ty taka - zaczęłam naśladować moją mamę - przykładna, rozważna dziewczyna , chce się wyrwać na imprezę?! - Zaczęłam się drzeć i śmiać na pół wsi.

-Zamknij mordę, bo inaczej nikt więcej nie ujrzy jej już ślicznej! - Warknęła, po czym  razem ze mną wybuchnęła gromkim śmiechem.

-Dobra, a co ze strojem? Mama odetnie mi pewnie - tak jak we wcześniejszych szlabanach - kieszonkowe i nie będę miała za co sobie go kupić. - Jęknęłam. Nie przejmowałam się zbytnio modą i trendami, miałam swój własny styl. Ale jeśli chodziło o noszenie drugi raz tych samych ubrań na imprezie, to nie dałabym rady.

-Jezus, masz problem. Pożyczę Ci kasę, ale jeśli moja mama zapyta na co mi ona, to masz mnie bronić i powiedzieć, że na dodatkowe książki do nauczania.

-Masz moje słowo. - Uśmiechnęłam się lekko.

-A jak tam twój tata? Odzywał się ostatnio? - Może i była moja najlepszą przyjaciółką, ale nigdy nie była taktowna.

-Nie. - Odpowiedziałam sucho i zacisnęłam szczękę.

Obydwie ruszyłyśmy do domu, bo zaczynało się okropnie chmurzyć. Małe kropelki deszczu delikatnie spływały po moim gorącym ciele aż od złości. Piorunów oczywiście też nie mogło zabraknąć.




*   *   *

JUSTIN

Nikt nie znał mnie. Mnie i mojego popierdolonego życia. Nie chciałem powracać do przeszłości, nie teraz. Przez wspomnienia mogę spieprzyć robotę, a wtedy koniec. Nasza ostatnia szansa przepadnie. Nie znałem Jej, nie chce jej poznać. Kolejny, żałosny jego potomek. Oczko w głowie. Nagle do sali weszli chłopacy. Byliśmy przyjaciółmi, zawsze tak będzie. Zwłaszcza ja i Mike, byliśmy jak rodzeństwo. Póki co...

-Dobra szefie, co mamy robić? - Spytał Mike. Miałem ochotę rozstrzelić mu łeb.

-Wy nic. - Warknąłem. Zaczęli mi naprawdę działać na nerwy. - Idioci.- Szepnąłem do siebie.

-To kiedy zaczynamy akcję? - Powiedział z dość twardym akcentem Jason. Kurwa miałem ochotę go wykastrować. Wszyscy są wkurwiający. Szczególnie on. - Bo chyba ją zaczniemy, prawda?... - Nie, geniuszu, domyśl się.

-Brawo za inteligencję! Powinieneś mieć wysokie IQ, jak na ciebie.... - Zaszydziłem i ironicznie się zaśmiałem.

-Dobra, powiedz co jest na rzeczy Justin! Od rana chodzisz i się każdego czepiasz! - Krzyknął.

-Co jest na rzeczy?! Co jest?! - Krzyknąłem.

-Tak. - Powiedział pewnie.

-To powiem Ci co kurwa na rzeczy jest! Ona jest! - Wyszedłem trzaskając drzwiami.

Wszedłem do samochodu i zatrzasnąłem za sobą drzwi. Kluczyki włożyłem do stacyjki i przekręciłem. Prędkość, wiatr, wolność - moje jedyne trzy życzenia.



_______________________________________________________________________




MUAHAHAHHAHAHAHHA. 

Pochyloną czcionką wstawiłam wspomnienia Victorii, a pogrubioną poszczególne wyrazy, na które powinniście zwrócić uwagę.

pozdrawiam ;***

niedziela, 9 czerwca 2013

Trailer!

Jest Trailer mojego opowiadania (dziękuję Patrycja :) ) :




Mam nadzieję, ze wam się podoba :)


Pozdrawiam ;*

sobota, 8 czerwca 2013

4.


-Kto to Justin?! - Ponownie zapytała. Napięta atmosfera między nami jeszcze bardziej się zwiększyła. Byłam mistrzynią w kłamaniu, ale żeby oszukiwać moją przyjaciółkę? Okej, nie zasłużyła sobie na to, ale ja tym bardziej nie chcę pakować się w kłopoty!

-Justin to inaczej Justyna. Wiesz, że w szkole ją tak przezywają. W sumie pasowałoby jej to imię... - Zaczęłam udawać zamyśloną, co ona nieźle połknęła.

-Ona zawsze była jakaś dziwna. - Wywróciła oczami i usadowiła się obok mnie. Myślałam, że to koniec przesłuchania.

-Ale ten numer jest zbyt długi. Ma on chyba kilkanaście cyfr... - Spojrzała podejrzliwie.

-Pewnie pomyliłam się przy wpisywaniu... - zmyślałam na poczekaniu.

-Pewnie tak. Przepraszam, jestem dzisiaj wyjątkowo nadwrażliwa... - Bezradnie opadła na łóżko, podczas gdy jej nogi swobodnie zwisały.

-Mhm. - mruknęłam.

-Co się stało? - Spytała głosem przesyconym troską.

-Nic, nic. Mam szlaban, to się stało. - Podniosłam się z łóżka i szybkim ruchem podeszłam do łóżka i włączyłam laptopa. Weszłam w Facebook'a  zalogowałam się. WOW. Nic ciekawego, jak zwykle.

***JUSTIN***

-Zrobiłeś to, co miałeś zrobić? - Spytał, a jego głos był przesiąknięty złością.

-Ta, jasne. Dostanę teraz moją część, czy nie? - Spytałem. Nienawidziłem pieprzyć się z nikim o byle błahostki.Ja robię, a ja w zamian dostaję swoją część. PROSTE. To on zawsze zarządzał pieniędzmi, nie ja.

-Dopiero jak wypełnisz całą część umowy. - Warknął.

-A skąd mam wiedzieć, że mnie nie oszukasz?! - Rzuciłem w jego stronę.

-Po prostu mamy kurwa cholerną umowę! Sam się zgodziłem, więc nie pieprz mi tutaj! - Odszedł w drugą stronę.

-Nie zapominaj kto tu jest szefem, Jason! - Spojrzałem morderczym wzrokiem na niego.

-Jasne, zawsze pierdolisz, a mniej robisz... - Miał już odejść, gdy wyciągnąłem broń z kieszeni. Zawsze ją miałem na wszelki wypadek. Złapałem go za głowę, a rzecz przyłożyłam mu do skroni. Ten tylko wydobył z siebie cichy dźwięk, oznaczający ból.

-Pamiętaj, zawsze mogę odstrzelić Ci głowę, nic prostszego! Nigdy do mnie nawet nie waż się tak mówić... Jasne?! - Ten tylko pokiwał głową.- W przeciwnym razie twoje zwłoki zakopie obok twojego własnego domu i doprowadzę do śmierci twojej siostry, jasne?! A teraz wypierdalaj! - Krzyknąłem, już w mgnieniu oka nie było śladu po jego obecności.

Zrezygnowany i zmęczony opadłem na fotel kładąc broń na pobliskiej komodzie. W pokoju panowały egipskie ciemności. Nikomu się kurwa nie chciało ruszyć dupy, by odsłonić rolety! Ja pierdole, z kim ja tu żyje....

***Victoria***

-Mamo, ja wychodzę! - Krzyknęłam. Myślałam, że zapomniała już o dzisiejszej rozmowie.

-MASZ SZLABAN! NIGDZIE SIĘ NIE RUSZASZ! - Krzyknęła.

-Jezus... nawet nie powiedziałam gdzie. Idę na zewnątrz się przewietrzyć! - Wywróciłam oczami.

-Bierz przykład z Weroniki i weź czapkę ze sobą! - Krzyknęła z drugiego pokoju. - Jest bardzo porządną dziewczyną!

-Tak, w dupie... - mruknęłam do siebie.

-Coś mówiłaś?! - Z tej odległości nie mogła usłyszeć. Szybko, zmyśl coś!

-Nic, powiedziałam, że chcę aby tym razem w zupie był makaron, a nie ziemniaki! - Zmyśliłam zadowolona z mojego kłamstwa. Od dziecka kłamałam, ale w byle pierdołach. Nie, jeśli chodziło o poważne sprawy.

Ledwo wyszłam na ganek zadzwonił mój telefon. Szybko zamknęłam drzwi za sobą i wyjęłam urządzenie z kieszeni moich spodni. Odblokowałam go i zaczęłam czytać wiadomość. Moje oczy się rozszerzyły, a ręce zaczęły się trząść. Spojrzałam na telefon na którym widniał tekst:

Kłamstwo to twoje drugie imię. Dość często go używasz, nieprawdaż?

Przecież nikt nie mógł słyszeć tego! Spojrzałam na altankę, w której siedziała moja przyjaciółka ze słuchawkami w uszach! A co najgorsze, były od nieznanego numeru! Jezus... przecież nie można wysłać wiadomości z nieznanego.... prawda?! Postanowiłam nic nie mówić nikomu o tym sms-ie.


_______________________________________


Wiem, krótki ;c Przykro mi, ale najważniejsze, co chciałam przekazać wam w tym rozdziale, przekazałam :)

Wczoraj miałam wycieczkę + urodziny (które dzisiaj obchodziłam) i tak się złożyło.



Pozdrawiam ;**

czwartek, 6 czerwca 2013

Liebster Award.

LIEBSTER  AWARD

Libster Award.

Nominację do Liebster Award otrzymałam Suomi Forever
autorki bloga: http://jungen-ski-springere-aus-deutsch.blogspot.com/

Zasady:

 „Nominacja do Liebster Award jest otrzymywana od innego blogera w ramach uznania za „dobrze wykonaną robotę” Jest przyznawana dla blogów o mniejszej liczbie obserwatorów, więc daje możliwość ich rozpowszechnienia. Po odebraniu nagrody należy odpowiedzieć na 11 pytań otrzymanych od osoby, która Cię nominowała. Następnie Ty nominujesz 11 osób (informujesz ich o tym) oraz zadajesz im 11 pytań. Nie wolno nominować bloga, który Cię nominował.” 

Pytania od Suomi Forever : 
1. Jak masz na imię.?
2. Masz jakiegoś idola.? Czym ci imponuję.?
3. Jakie dyscypliny sportowe cię interesują.?
4. Czy to twój pierwszy blog.?
5. Co cię skusiło, żeby zacząć pisać opowiadania.?
6. Podobają ci się moje opowiadania.?
7. Jakie imiona nadałabyś swoim dzieciom.?
8. Kim chcesz zostać w przyszłości.?
9. W jakim kraju chciałabyś zamieszkać.?
10. Gdybyś znalazła lampę z dżinem, jaki byłyby twoje 3 życzenia.?
11. Jakie imię wybrałaś sobie do bierzmowania.? 


1. Wiktoria. ;x
2. Justin Bieber. Siłą woli, talentem i niesamowitym charakterem.
3. Pływanie c;
4. Nie, nie jest. 
5. Moja pasja do pisarstwa oraz powiązanie tego z moimi ulubionymi książkami i idolami. ;d
6. Trudno mi ocenić, musiałabym przeczytać - przyznaję bez bicia. c;
7. Natalia i Oliwia.
8. Może być to oklepane i wg. - piosenkarką. Jeśli nie wyjdzie, to chciałabym zostać adwokatem.
9. We Włoszech lub w Kanadzie. c;
10. 1- spraw, aby przyjechał do mnie Jb <3 2- Przenieś mnie na Bahamy na 2 tyg. (ale o drogę powrotną też mi chodzi xd) 3- Zrób tak, aby wszyscy mi bliscy, co umarli powrócili i nadal żyli ;c
11. Anastazja - c;

Nominuję : 


Moje pytania do nominowanych : 

1. Jaką chciałabyś mieć ksywkę?
2. Co sprawia, że kochasz/lubisz Justina Biebera?
3. Lubisz bardziej jego styl śpiewania, charakter, wygląd czy wszystko?
4. Co Cię nakłoniło do założenia bloga właśnie na ten temat?
5. Gdybyś miała szansę pogadać z Justinem przez telefon, to co byś mu powiedziała?
6. Jak reagują ludzie na to, że lubisz JB?
7. Jakbyś opisała Justina w 5 słowach? 
8. Twoja największa wpadka życiowa? c;
9. Ulubiony owoc?
10. Imię twojej najlepszej przyjaciółki/przyjaciela?
11. 'UWAGA' ... Czy kiedykolwiek zdarzyło Ci się śpiewać piosenkę JB i tańczyć, lub udawać, że to ty jesteś JB? :D

Pozdrowienia <3



sobota, 1 czerwca 2013

3.

Hej c: mam problemy z Internetem, dlatego pisać będę przez telefon. Mimo to myślę, ze nie stracę czytelników. Pozdrawiam serdecznie i zapraszam na nowy rozdział. Dedykuję go moim koleżankom, Klaudii i Weronice. Dzięki za wsparcie. <3
_______________________________________
To nie był koniec... Zasunęłam drzwi za sobą z wielką Wściekłością i ruszyłam do mojej szafy, po jej wielkości można by rzec garderoby. Weronika przyglądała mu się z wyczekiwaniem i ogromną cierpliwością. Niedoczekanie, jeśli myśli, ze od razu zacznę się jej zwierzać,Toma pecha. Niby jesteśmy przyjaciółkami, ale nie mam siły na kolejne opowiadania. Przynajmniej nie dzisiaj. Wzięłam prysznic i się przebrałam. Gdy wyszłam z łazienki dalej zastałam ją w tej samej pozycji o tym samym wyrazie twarzy. Nic dodać, nic ująć l. Wyglądała na bardzo zamyślona, nic nie mówiąc podeszłam do miej i spytałam:

-Hej, wszystko w porządku? Słuchaj, nie chce o tym teraz gadać. Chodź, przenocuje cię.

 Nic nie mówiąc położyłyśmy się i od razu zasnęłyśmy. Następnego dnia nie było już tak różowo. Gdy tylko wstałyśmy i zjadłyśmy śniadanie, jak zwykle o tej porze mama włączyła poranne wiadomości . Mimo, iż nienawidziłam tego programu postanowiłam,la many, posłuchać co nie co i sporo się dowiedziałam, a mianowicie tego, że Justin Bieber ma kolejne ,dziecko'. Ci fani są żałośni,jam można takie bzdury opowiadać?! Ale to już nie mój problem, w tv pokazali zdjęcie laski, która jest ponoć jego hm, ujmijmy to tak, matką ,jego' dziecka. Rzygać mi się chciało, po prostu chyba zacznę się ciąć. O jej twarzy już nie wspomnę, nie żebym była powierzchowna, czy coś, ale takiej dziewczyny nigdy bym nie tknęła, co najwyżej dwumetrowym kijem z pewnej odległości. A teraz szok, wiadomości zmieniły się w totalny koszmar.

-... Na żywo, Justin Bieber twierdzi, ze w godzinach wieczornych, między 20 a 1 w nocy spędził czas z pewna osoba. Nie chce się więcej wypowiadać na ten temat. Zmieniamy temat... Nadchodzą. Silne i porywiste wiatry...-blah blah blah! Ja go chyba rozszarpie! Miał nic  tym nikomu nie wspominać, w szczególności zapomnieć!

Zawsze muszę ja wszystko odkręcać. Boże, chce już o tym jak najszybciej nie myśleć... Weronika szturchnęła mnie ramieniem i popatrzyła znacząco mówiąc:

-No to teraz wiemy, gdzie byłaś.... - Przestraszona spojrzałam na nią, skąd mogła wiedzieć?! Ale ona natomiast zaraz się roześmiała razem z moją mamą. Tak na poważnie, już myślałam, że się domyśliła lub coś...

-A właśnie, my musimy sobie porozmawiać... - Spoważniała moja rodzicielka. Wiedziałam, o czym. Ale jak ja mogę jej to wytłumaczyć? Hej mamo! Wczoraj w nocy rozmawiałam z Justinem Bieberem i wymieniliśmy się komórkami, a on zapytał o moje imię! Żenada... - Weroniko, mogłabyś na chwilę zostawić nas same?

-Oczywiście... - Popatrzyła ostatni raz na mnie i udała się do mojego pokoju.  Przygotowałam się na wykład, o chodzeniu o późnej porze na zewnątrz. Wypuściłam głośno powietrze.

-Jak ty to sobie wyobrażasz? - Powiedziała spokojnie. Ja tylko na nią popatrzyłam. - Nie będę za tobą chodzić krok w krok, jesteś już dorosłą i odpowiedzialną dziewczyną. Mniejsza o to... dowiem się gdzie byłaś dzisiaj w nocy? - Z jej oczu bił niemiłosierny chłód.

-Ja... ja zostałam na placu zabaw... - zaczęłam się jąkać.

- A naprawdę? - Nie wiedziałam, co mam powiedzieć.

-Na prawdę to.... poszłam do Oli, bo prosiła mnie o pomoc. Korki u niej w domu wywaliło, a nikogo dorosłego tam nie widziałam.

-I tak się dowiem, wiesz? I masz szlaban na miesiąc! - Krzyknęła, ja szybko się udałam do mojego pokoju. Czekała już tam moja przyjaciółka.

-Dalej masz zamiar to ciągnąć? - Spytała patrząc na mnie.

-Ale co? Zresztą nieważne...

Rzuciłam się na łóżko i wzięłam telefon do ręki. Bawiłam się nim, grałam w różne gry i czytałam nowe sms-y. Po jakimś czasie znudziło mi się to. Kliknęłam na widgecie kontakty i wyświetliła mi się lista. Chciałam do kogoś zadzwonić, nagle coś przykuło moją uwagę. Kontakty na ,,j" - Justin. Do jakiej cholery Justin?! O co w tym tu chodzi?! Jezu, dlaczego mnie tak pokarałeś. Niestety, za mną stała Weronika.

-Kto to Justin? - Spytała podejrzliwie mi się przyglądając. No to koniec!

AKTUALIZACJA

NOWY ROZDZIAŁ 7 LIPCA


Mój blog (przewiduję), że zamknę w 50 rozdziałach.  Będą one średniej długości, w zależności od mojej WENY.

WAŻNE! : MAM AWARIĘ LAPTOPA!

Dziękuję, za użyczenie 'nagłówka' ( zdjęcia ) Alex andrze.

Patrycji (Top Secret) za Trailer :)

Termin następnego rozdziału.

Następny rozdział : 12

Przewidywany termin : czwartek, 19 czerwca 2014 roku.


KONTAKT

KONTAKT!

Możecie się ze mną skontaktować przez e-mail : wiki76200@wp.pl

GG: 47606306


UPRZEDZAM! 

notki będą dodawane nieregularnie, co 2-3 dni.