Łzy rwały się potokami po mojej twarzy, nawet nie zauważyłam kiedy tato wziął mnie d siebie na kolana.
-Ale jak to?! Nie możesz mnie zostawić!
-Kochanie, ktoś musi przecież pracować na twoje wydatki, między innymi na twoje lalki.
-Tato! Proszę cię zostań ze mną! Nie musisz wyjeżdżać tam do pracy! Musisz mi obiecać, ze będziesz mnie odwiedzać! - Mój płacz przerodził się w szloch.
-Zrozum, nie mogę Ci tego obiecać. - Westchnął zrezygnowany. Moje małe rączki złapały go za silną i umięśnioną rękę.
-Tatusiu, obiecaj mi coś. - Powiedziałam ze łzami w oczach.
-Co takiego skarbie? - Powiedział z troską w oczach.
-Że zawsze, ze względu na wszystko, będziesz mnie kochał. - Popatrzyłam na niego oczami ze Shreka.
- Obiecuję...
Jego silne ramiona opatuliły mnie, drobną 10-letnią kruszynkę. W jego ramionach zawsze czułam się bezpiecznie. Jakby żadna krzywda na świecie nigdy mnie nie dotyczyła, nie dotyczy i dotyczyć nie będzie. W rzeczywistości czułam się inaczej, gotowa do podboju świata. To uczucie towarzyszyło mi tylko przy nim. I chyba tak zawsze będzie..
* * *
-Co tak długo? - Przewróciła oczami i pociągnęła w stronę altanki. Szczerze mówiąc miałam dość po wczorajszym wieczorze. W dodatku nazbierało się. Szlaban, zero wypadów na miasto i zero kontaktu fizycznego (nie, nie o to chodzi xd) z przyjaciółmi. Jedynie telefon - o ile mi go mama nie zabierze. Usiadłam obok Weroniki i rozmyślałam nad całym moim życiem. Dlaczego zawsze mi takie rzeczy się przydarzają? Co ja takiego zrobiłam? Oczywiście były takie momenty, że nie raz wymykałam się na imprezy. Ale nigdy nie wychodziłam z nich pijana. Byłam rozważna i umiałam trzymać się na dystans ze wszystkim. Zawsze tak będzie!
-Tak, jasne, po prostu się zamyśliłam.
-Dobra, nie pieprz mi tutaj. W sobotę jest impreza, idziesz? - Uniosła do góry brwi.
-Kto by pomyślał, ty taka - zaczęłam naśladować moją mamę - przykładna, rozważna dziewczyna , chce się wyrwać na imprezę?! - Zaczęłam się drzeć i śmiać na pół wsi.
-Zamknij mordę, bo inaczej nikt więcej nie ujrzy jej już ślicznej! - Warknęła, po czym razem ze mną wybuchnęła gromkim śmiechem.
-Dobra, a co ze strojem? Mama odetnie mi pewnie - tak jak we wcześniejszych szlabanach - kieszonkowe i nie będę miała za co sobie go kupić. - Jęknęłam. Nie przejmowałam się zbytnio modą i trendami, miałam swój własny styl. Ale jeśli chodziło o noszenie drugi raz tych samych ubrań na imprezie, to nie dałabym rady.
-Jezus, masz problem. Pożyczę Ci kasę, ale jeśli moja mama zapyta na co mi ona, to masz mnie bronić i powiedzieć, że na dodatkowe książki do nauczania.
-Masz moje słowo. - Uśmiechnęłam się lekko.
-A jak tam twój tata? Odzywał się ostatnio? - Może i była moja najlepszą przyjaciółką, ale nigdy nie była taktowna.
-Nie. - Odpowiedziałam sucho i zacisnęłam szczękę.
Obydwie ruszyłyśmy do domu, bo zaczynało się okropnie chmurzyć. Małe kropelki deszczu delikatnie spływały po moim gorącym ciele aż od złości. Piorunów oczywiście też nie mogło zabraknąć.
* * *
JUSTIN
Nikt nie znał mnie. Mnie i mojego popierdolonego życia. Nie chciałem powracać do przeszłości, nie teraz. Przez wspomnienia mogę spieprzyć robotę, a wtedy koniec. Nasza ostatnia szansa przepadnie. Nie znałem Jej, nie chce jej poznać. Kolejny, żałosny jego potomek. Oczko w głowie. Nagle do sali weszli chłopacy. Byliśmy przyjaciółmi, zawsze tak będzie. Zwłaszcza ja i Mike, byliśmy jak rodzeństwo. Póki co...
-Dobra szefie, co mamy robić? - Spytał Mike. Miałem ochotę rozstrzelić mu łeb.
-Wy nic. - Warknąłem. Zaczęli mi naprawdę działać na nerwy. - Idioci.- Szepnąłem do siebie.
-To kiedy zaczynamy akcję? - Powiedział z dość twardym akcentem Jason. Kurwa miałem ochotę go wykastrować. Wszyscy są wkurwiający. Szczególnie on. - Bo chyba ją zaczniemy, prawda?... - Nie, geniuszu, domyśl się.
-Brawo za inteligencję! Powinieneś mieć wysokie IQ, jak na ciebie.... - Zaszydziłem i ironicznie się zaśmiałem.
-Dobra, powiedz co jest na rzeczy Justin! Od rana chodzisz i się każdego czepiasz! - Krzyknął.
-Co jest na rzeczy?! Co jest?! - Krzyknąłem.
-Tak. - Powiedział pewnie.
-To powiem Ci co kurwa na rzeczy jest! Ona jest! - Wyszedłem trzaskając drzwiami.
Wszedłem do samochodu i zatrzasnąłem za sobą drzwi. Kluczyki włożyłem do stacyjki i przekręciłem. Prędkość, wiatr, wolność - moje jedyne trzy życzenia.
_______________________________________________________________________
MUAHAHAHHAHAHAHHA.
Pochyloną czcionką wstawiłam wspomnienia Victorii, a pogrubioną poszczególne wyrazy, na które powinniście zwrócić uwagę.
pozdrawiam ;***
Nawet może być :D Czekam na nexta!
OdpowiedzUsuńF.
Może być?! MOŻE BYĆ?! dzięki.............
UsuńTreścią świetny... Tylko krótki ;)
UsuńF.
nie przejmuj sie nia , kocham opowiadanie <3
OdpowiedzUsuńjestem ciekawa, o co chodzi z tym ojcem. musi byc powiazanie jakies, nie?
Chyba zabronię dostęp anonimom, domyśl się dlaczego.....
UsuńJak zwykle świetny rozdział, ale czemu taki krótki?;( pisz szybko NN, bo nie mogę się doczekać:)
OdpowiedzUsuńdizękuuuuuuuję :**
UsuńKrótki - nie moja wina ;d wiń WENĘ.
Nadrabiam w czytaniu :D
OdpowiedzUsuńSuper c:
Czyżby na tej imprezie doszło do małego spotkania ? ^^
Idę czytać dalej xd