czwartek, 12 grudnia 2013
wtorek, 1 października 2013
hdjxndodjdoxjdj....dhdkrnroshssl..
Tak, wiem. Jestem do dupy, a wy mnie nienawidzicie, wiem. Chcę wam powiedzieć, że nie zawiesiłam bloga, ja nie mam dostępu do Internetu. Ja Was nigdy nie zostawię !! +mam dużo nauki w gimnazjum :c jestem w trakcie pisania następnego rozdziału na telefonie, więc liczę na to, że nie będziecie mnie oceniać.
Kocham was moje gimbusy zwłaszcza tych, co posyłają mi na asku hejty <3
PS: nn przepowiadam na czwartek !
@BVictoriaHh
Kocham was moje gimbusy zwłaszcza tych, co posyłają mi na asku hejty <3
PS: nn przepowiadam na czwartek !
@BVictoriaHh
wtorek, 16 lipca 2013
The Versatile Award
Hej! Wiem, że pewnie Was to nie obchodzi, ale dla mnie to bardzo ważne... zostałam nominowana do The Versatile Blogger.
(Podziękowałam już osobie nominującej mnie)
***
Zasady konkursu:
1) Podziękować nominującemu blogerowi u niego na blogu.
2) Pokazać nagrodę The Versatile Blog u siebie na blogu.
3) Ujawnić 7 faktów dotyczących samego siebie
4) Nominować 15 blogów, które na to zasługują.
5) Poinformować o tym fakcie autorów nominowanych blogów.
7 faktów o mnie:
1. Jestem (jak mnie nazywają) wykapaną Seleną Gomez .-.
2. Mam piwne oczy <33
3. Nienawidzę : brokułów, selera, pietruszki, fasoli, grochu i kiełbasy BLAH !
4. Mieszkam na wsi. c:
5. Mam psa Bellę i papugę Bloom xd
6. Mam 3 siostry starsze ode mnie. x_x
7. Kocham śpiewać <3
*15 blogów, które nominuję*
http://tlumaczenie-signed-anonymous.blogspot.com
http://tlumaczenie-signed-anonymous.blogspot.com
http://http://drbiebeer.blogspot.com/
http://drbiebeer.blogspot.com/
http://tlumaczenie-bronx.blogspot.com/
http://afterlight-tlumaczenie.blogspot.com/
http://badmeetsevil-tlumaczenie.blogspot.com/
http://30-day-boyfriend.blogspot.com/
http://forbiddenfeelingsjb.blogspot.com/
http://sold-tlumaczenie-fanfiction.blogspot.com/
http://tlumaczenie-thesefourwalls.blogspot.com/
http://tlumaczenie-cabin304.blogspot.com/
http://tlumaczenie-changed.blogspot.com/
http://swaggjustin.blogspot.com/
http://american-nightmare-story.blogspot.com/
Pamiętajcie, dzisiaj rozdział ;***
xoxo
http://drbiebeer.blogspot.com/
http://tlumaczenie-bronx.blogspot.com/
http://afterlight-tlumaczenie.blogspot.com/
http://badmeetsevil-tlumaczenie.blogspot.com/
http://30-day-boyfriend.blogspot.com/
http://forbiddenfeelingsjb.blogspot.com/
http://sold-tlumaczenie-fanfiction.blogspot.com/
http://tlumaczenie-thesefourwalls.blogspot.com/
http://tlumaczenie-cabin304.blogspot.com/
http://tlumaczenie-changed.blogspot.com/
http://swaggjustin.blogspot.com/
http://american-nightmare-story.blogspot.com/
Pamiętajcie, dzisiaj rozdział ;***
xoxo
czwartek, 4 lipca 2013
10.
Na wstępie przepraszam Was za moje nieobecności i olewanie. Mam dostęp do laptopa, ale mojej siostry. Zrozumcie to, że nie mogę nadużywać tego i przesiadywać na nim Bóg wie ile godzin. Godzinka, półtorej - ledwo się mieszczę w tym rozmieszczeniu czasu. I tak dziękuję jej, że mi go pożyczyła.
Zapraszam na rozdział, a laptop wróci PRAWDOPODOBNIE we wtorek :)
Życzę miłego czytania rozdziału, bo na moje wypociny przelałam cały mój czas.
* * *
Powoli uchyliłam powieki. Co się stało? A tak, zapomniałam! Zemdlałam... upadłam na ziemię i wszystko słyszałam. Delikatnie się rozejrzałam.
Siedziałam pod zimną ścianą jaskini z podkulonymi nogami, które były związane w kostkach. Gruby sznur je oplatał, ale nie tylko ... moje ręce z przodu też. Chciała się wydostać, lecz usłyszałam głosy.
-Kurwa, musimy ją zawieźć do szpitala! - Krzyknął Ian. Tylko on się tu mną przejmował, ale nie miałam czasu na nawiązywanie nowych znajomości.
-Jak ty to sobie wyobrażasz! Huh?! - Justin - mój koszmar. A już myślałam, że sobie poszedł. Hahaha, nie wierzę! Jak mogłam tak myśleć?! On nigdy nie pójdzie! Zaraz zwymiotuję....
-Normalnie! - Nie, żebym była stronnicza, ale popierałam Iana. Sama źle się czułam, wymiotować mi się chciało, ból głowy, dreszcze i strasznie mi było zimno...
-'Dzień dobry. Przyprowadziliśmy dziewczynę, która została przez nas porwana, a teraz suka zniszczyła nam plan, bo ma objawy nadużycia narkotyków?!!' - Wiedziałam, że jego złość sięgnęła szczytu.
-Kurwa, nie! - zaprzeczył - Chcesz, żeby nie żyła?! - Spytał z pretensjami
-Gdybym tylko miał taką szansę... - Do moich oczu napłynęły łzy.
'Gdybym tylko miał taką szansę...' - Te słowa odbijały się echem w mojej głowie. Na co ja liczyłam? Tutaj każdy pragnie mojej śmierci... prawie każdy...
-Opanuj się! Ona ma być Ż-Y-W-A ! - Przeliterował. Co to miało znaczyć? Dlaczego mnie jeszcze nie zabili? Bałam się... Usłyszałam kroki. Spojrzałam w górę i zobaczyłam JEGO, w czarnym kapturze. Jego brązowe, chłodne tęczówki wpatrywały się wprost na mnie.
Zaniemówiłam, chciałam coś powiedzieć... otworzyłam usta, ale po chwili je zamknęłam, dalej wpatrując się w jego oczy. Odwrócił wzrok i patrzył na ziemię.
-Jedziemy załatwić coś do jedzenia. - Powiedział chłodno. No tak, odkąd tutaj byłam nic nie jadłam. Poczułam ukłucie w brzuchu. Prychnęłam tylko, że teraz o jedzeniu pomyśleli...
-Dopiero teraz... - Prychnęłam i odwróciłam głowę w drugą stronę. Natychmiast tego pożałowałam. Kucnął przy mnie i brutalnie chwycił za podbródek i mocno szarpnął nim w moją stronę.
-Nie. waż. się. tak. nigdy. do. mnie. mówić. Zrozumiałaś?! - Jego ręka opuściła moje ciało, a ja złapałam się za piekące miejsce. Potarłam je, trochę ból przeszedł.
Zobaczyłam obok siebie Iana, popatrzyłam na niego błagalnie. On tylko westchnął i przysunął się do mnie bliżej. Spuścił wzrok nad czymś się zastanawiając, a ja spoglądałam na niego z wyczekiwaniem.
W końcu po jakimś czasie się odezwał:
-Nie powinnaś tego robić. - Powiedział kręcąc głową.
-Czego?! - Krzyknęłam. - Och nie, przepraszam! Zostałam porwana i mam się zachowywać grzecznie! Co jeszcze?! Może śpiewać i tańczyć dancehall ?!
-Nic nie rozumiesz! On bez wahania mógłby Cię zabić! Nawet nie wiesz, jaki problem dla nas teraz stanowisz! - Oburzył się.
-To po jakie gówno mnie tu przetrzymujecie?! - Czułam, że zaraz wybuchnę.
-Po takie, że twój zasrany ojciec wykręcił się z interesów i umowy z nami! - Teraz to chyba oszalał.
Nie no, 'dom' wariatów. Mój ojciec + interesy?! Nigdy! Jedno nasuwało mi się na myśl:
WTF?!
Zaśmiałam się histerycznie, lecz zaraz potem się rozpłakałam jak małe dziecko. Schowałam twarz za włosami i łkałam. Brunet podszedł do mnie i delikatnie ujął moją twarz.
-Wszystko będzie w porządku. - Uśmiechnął się.
-Dlaczego jesteś dla mnie miły?! Dlaczego nie uderzysz mnie w policzek, bym się opamiętała?! Dlaczego nie chcesz mnie zabić?! - Łkałam.
-Słuchaj, może to dziwnie zabrzmi, ale polubiłem Cię. Justin nie jest taki zły, ale czasami to, co on robi przechodzi ludzkie pojęcie... - zrobił przerwę i cicho westchnął.
-Dlaczego to robi? - Szepnęłam ocierając łzy.
-To długa historia, nie wiem, czy mogę Ci ją opowiedzieć.... - skrzywił się.
-Chyba prędko stąd nie wyjdę. - Sarkazm wylewał się z moich ust. Zachichotał. - Mamy czas. - Spojrzałam na niego.
-...Bo to się w sumie zaczęło.... - przerwał. - hmmm..... tylko mi nie przerywaj, okej? - Przytaknęłam. - Bo to się zaczęło od dojrzewania Justina... Zaczął się robić bardziej nerwowy, krzyczał. Wiem to, ponieważ jestem jego przyjacielem. Z czasem zaczął się buntować, wiesz... jak to nastolatki. Matka mu zabraniała wychodzić do klubów i na imprezy. Pewnego razu się wymknął, by pokazać jej swoją niezależność... - pokręcił głową. - ... gdybym wiedział, że tak będzie, to nigdy bym mu na to nie pozwolił.
-'Pozwolił' na co? - Spytałam trochę nie rozumiejąc.
-Na to wyjście. - Przymknął oczy.
-Jeśli nie chcesz... to nie mów... j-ja... - nie dokończyłam.
-Nie, nie. Powiem. A więc tego wieczoru rozpoczęło się jego 'nowe życie'. Alkohol, dziwki, narkotyki, morderstwa... - przerwał, a ja szeroko otworzyłam oczy.
-M-morderstwa? - Szepnęłam przerażona.
-Tak... Bo widzisz, twój ojciec wyjechał do Kanady, bo znalazł tam pracę. Ale nie taką, o jakiej myślałaś... on był przywódcą Imagin'u. - Spojrzał na mnie, by utwierdzić się, że go słucham. Pokiwałam głową na boki, a wzrok miałam wbity sztywno w ziemię. Wreszcie się odważyłam i podniosłam wzrok na jego oczy.
-Co to Imagin ? - Szepnęłam zaszokowana.
-Słuchaj... nie wiem, czy ci to powiedzieć.... - chciał wstać, ale ja go powstrzymałam.
-Mów. - Powiedziałam stanowczo.
Już miał otworzyć usta, gdy usłyszeliśmy trzask. Obydwoje odwróciliśmy, by zobaczyć źródło dźwięku. Zobaczyliśmy Justina stojącego przy wejściu. W rękach miał kluczyki i czarną, skórzaną kurtkę.
-Nie po to kurwa tutaj jesteśmy, aby zawierać nowe znajomości, Ian... - warknął. Ten się podniósł i puścił do mnie oczko, a ja mimowolnie się blado uśmiechnęłam.
-Pytanie... z kim ona stary zostanie? - Spytał, gdy był od niego w odległości ok. 1 metra.
-Z Rickiem. - Powiedział.
-Kurwa, Justin! Jesteś pewny, że.... że... - Nie dokończył.
-Tak.
-Ale wiesz.... jak chcesz to mogę z nią zostać... - zaczął.
-Nie. On ma zostać i koniec kropka. - Powiedział, i wyszedł razem z Ianem z pomieszczenia.
Ujrzałam przed sobą Rickiego. Skąd wiem, ze jego? Tatuaż miał z jego imieniem na lewym przedramieniu.
Spojrzałam na niego niepewnie, on tylko się uśmiechnął.
-Teraz się zabawimy. - Powiedział z niebezpiecznym błyskiem w oku
* * *
Justin's POV
Ta mała suka jest denerwująca. Chciałbym ją zobaczyć, jej minę na widok Rickiego. Chciałem ją tylko nastraszyć. Właśnie wychodziliśmy z Ianem z jakiejś restauracji z torbami pełnymi jedzenia. Kelnerka, któa tam pracowała miała niezłe cycki, w ogóle miała niezłe ciało. Dałem jej swój numer, w razie czego. Nigdy nie traktowałem dziewczyn poważnie. Było to coś w stylu 'jeden numerek'. Na myśl znowu przyszła mi Victoria.
Potrząsnąłem głową, a Ian od razu zmarszczył brwi.
-Stary, wszystko w porządku? - Spytał, a ja potaknąłem.
Gdy wsiedliśmy do samochodu postanowiłem go zapytać.
-Co to była za akcja dzisiaj? - Spytałem marszcząc brwi i szukając kluczyków.
-Jaka akcja? - Zdziwił się.
-Po pierwsze, jeśli matka cię wychowała, to powinieneś wiedzieć, że nie odpowiada się pytaniem na pytanie... - zaśmiałem się drwiąco, ale pożałowałem. Za późno było, gdy zorientowałem się, że jego w aucie nie ma.
Cholera.
Po jakie gówno to powiedziałem?! Kurwa, Justin! Ogarnij się!
Gdy dojechałem na podjazd, zauważyłem drugie auto. Pewnie Ian je 'pożyczył'.
Siedział ciągle w aucie. Nie miałem zamiaru mu przeszkadzać, bo wiedziałem, że potrzebuje chwili samotności. Wszedłem do jaskini. Torby z jedzeniem mi wypadły, gdy zobaczyłem Ricka...
-Kurwa! Rick! Popierdoliło Cię?!! - Krzyknąłem, biegnąc co sił w nogach, by tam dotrzeć. Nie wierzę, że chciał to zrobić, po prostu nie wierzę.....
__________________________________
Jak myślicie, o co chodzi z matką Iana? ;o
Jaka jest historia Justina i co on ma wspólnego z ojcem Vic? ;o
Co Justin zastał w jaskini? ;o
Co Rick zrobił? ;o
łooooosz kuźwa :D Ale się będzie działo *.*
POZDRAWIAM :*
wtorek, 2 lipca 2013
9.
-Obudziła się. Stary, po co dawałeś jej taką dużą dawkę Amfy? - Usłyszałam jakiś męski głos z oddali. Ciągle widziałam rozmazane poświaty, zakładając, ze to były osoby. Gorąca krew w żyłach mi pulsowała, bałam się. Tak, bałam się jak cholera. Po pierwsze nie wiem gdzie jestem, po drugie nie mam pojęcia kim są te osoby, które stoją przede mną, po trzecie jak ja wrócę do domu?
Podniosłam się delikatnie na łokciach, a ona zadrgały. Nie miałam szans wstać, po prostu. Osunęłam się z powrotem na ziemie po zimnej posadzce.
Zawsze zastanawiałam się jak to jest odczuwać działanie narkotyków. Teraz już chyba wiem. O ile byłam pod wpływem narkotyków, na tyle czułą się wolna, lekka jak i piórko i nieograniczona, ale też strasznie słaba. Moje kolejne próby wstania poskutkowały niepowodzeniem.
-O, popatrz! - Kolejny głos, znowu ten sam. - Nie ma siły, by się podnieść! - Zaczął się śmiać, a wraz z nim wszyscy inni. Ne rozumowałam dokładnie wszystkiego, co się dookoła mnie działo, ale wiedziałam jedno. Wszyscy byli mężczyznami, ani jednej dziewczyny.
Troszkę jakby wzrok mi się polepszył, ale nie na tyle, abym mogła rozpoznać twarze. Jakiś chłopak, wysoki i dobrze zbudowany podszedł do mnie.
Miał ciemno-blond włosy. Przybliżył się do mojej twarzy a ja zaczęłam szybciej oddychać. Patrzył w moje pewnie nieobecne oczy a ja w jego koloru miodowego... zaraz! Miodowy... To ten facet, z którym tańczyłam na imprezie.
-Coś mi się wydaje, że prędko stąd nie wyjdziesz... - Mówił po angielsku... to dziwne. Uśmiechnął się
drwiąco, jakbym wiedziała kim on jest... Niestety nie, nie wiedziałam. Głowa mnie niemiłosiernie bolała, więc odwróciłam ją w drugą stronę - Patrz na mnie! - Krzyknął. Nie posłuchałam. Chwycił mój podbródek i brutalnie obrócił go w swoją stronę. - Patrz na mnie, gdy do ciebie mówię suko!
Wow. W tym momencie miałam ochotę go zabić, ale kopnięciem go w miejsce, gdzie nie powinnam też bym nie pogardziła. Moje oczy nadal nie rozpoznawały jego twarzy, cholerne narkotyki!
-Justin, opamiętaj się! Ona musi być ŻYWA! - Zaczął krzyczeć ten sam facet, którego usłyszałam na początku. Zważając na okoliczności, w jakich się znajdowałam, to polubiłam go nawet. Jako on jedyny przejmował się moim losem
Ale ten ... Justin, czy jak mu tam.... JUSTIN?! Nie, nie, nie.... ! Wszystko się zgadza! Ciemno-blond włosy, rozmawia po angielsku, ma na imię Justin... Ja pierdole!
Nie może się dziać na prawdę! O mój Boże, zostałam porwana przez Justina Biebera...
* * *
Leżałam na zimnej, twardej ziemi w jakiejś ciemnej jaskini, zero dostępu do dziennego światła. Jedna żarówka, słabo świecąca na środku pomieszczenia.
Postarali się... Zrobiło mi się zimno, zaczęłam się trząść a dreszcze opanowały całe moje ciało. Obok był rozłożony stoliczek, a na nim leżały karty.
Wokół niego siedzieli ONI. Grali sobie w najlepsze, a ja tutaj marzłam. Zaczęłam ciężko oddychać. Oni siedzieli ubrani w koszulki i krótkie spodenki, nie wiem ... czy tylko mi było tak zimno.
Po chwili zauważyłam, że ON wstaje. Nie miałam zamiaru na niego patrzeć, po tym jak mnie potraktował. Odwróciłam wzrok w drugą stronę, a zewnętrzną stronę dłoni wsunęłam pod mój zimny policzek.
Przeszedł obok mnie obojętnie, ale po chwili wrócił z paczką papierosów. Przymknęłam lekko powieki, chcąc, aby ten koszmar się jak najszybciej skończył. Jakiś cień mi mignął przed oczami. Zmarszczyłam brwi i delikatnie je uchyliłam. Zobaczyłam stojącego przede mną tego samego chłopaka, na którego wpadłam.
Jego nieziemskie oczy patrzyły na mnie ze współczuciem. Podszedł do mnie i okrył mnie czarną, skórzaną kurtką. Zapewne jego.
-Byłem przeciwny całemu temu porwaniu. - Westchnął i kucnął przy mnie patrząc w moje oczy. - Jestem Ian. - Uśmiechnął się i wyciągnął w moją stronę rękę. Nie wiedziałam co mam zrobić. Podałam mu swoją i odpowiedziałam.
-Victoria. - Uśmiechnęłam się blado, ale po chwili uśmiech zniknął z mojej twarzy. Przymknęłam powieki.
-Coś nie tak? - Zmarszczył brwi.
-J-Ja ... - Nie zdążyłam powiedzieć, osunęłam się na ziemię pamiętając jedynie niebieskie tęczówki patrzące wprost na mnie. Mimo, że zemdlałam , wszystko słyszałam. Całe ich rozmowy.
-Kurwa, Justin! - Krzyknął Ian.
-Co chcesz?! - Spytał krzycząc z drugiego końca. Słyszałam kroki, zbliżające się do mnie. - O kurwa.. - Powiedział, chociaż po jego głośnie można było wywnioskować, że wcale się tym nie przejął.
-Ile ty do cholery tego podałeś?! - Krzyknął znowu Ian. Czułam się jak w jakimś filmie sensacyjnym. - Jezu... Ona się trzęsie... - Nic nie czułam, poza zimnem.
-Kurwa, odsuń się! - Poczułam jakieś ciepło na moim czole, nie miałam pojęcia skąd się wzięło, ale zorientowałam się, że to była ręka Justina. Jeździł nią po policzku i czole, aż moje dreszcze się zwiększały.
To nie prawda, co mówią inni o omdleniach. Nie zapada się w krótką śpiączkę, a potem wybudza. Jesteś świadomy wszystkiego, co się dookoła ciebie dzieje. Słyszysz, czujesz, tylko nie widzisz. Nie możesz drgnąć, ani nic powiedzieć. Coś jakby sen na jawie, tylko w gorszej wersji. Poczułam, jak unoszę się gwałtownie do góry. Ktoś wziął mnie na ręce....
* * *
niedziela, 23 czerwca 2013
8. cz II
Przekroczyłyśmy próg domu, w którym się obywała impreza. Już na parkingu, przed luksusowym budynkiem było słychać głośną muzykę. Cóż, to koniec roku, tak? Ale i tak miałam co do tego złe przeczucia. Weszłyśmy do korytarze, gdzie nie było dużo ludzi, ale z kilka osób się tam obściskiwało.
Pokazałam Weronice gest, na znak, że zaraz zwymiotuję. Ta tylko się zaśmiała i przytaknęła głową. Po chwili podszedł do nas jakiś obcy chłopak. Nigdy go tu nie widziałam, ale cóż się dziwić. Patryk zawsze zapraszał mnóstwo ludzi, nawet, jeśli połowa z nich miałaby być obca. Wyjął jakiś notes i długopis po czym pochylił się nad nim, jakby zastanawiając.
-Imię i nazwisko? - Nie wiedziałam, że ktoś tu sporządza listę. Zatkało mnie. - I jeszcze dowód osobisty, jeśli można prosić. Ta impreza jest dla pełnoletnich kończących drugi rok liceum.
Jakby wyrecytował jakiś wiersz! Pewnie za każdym razem mówił wszystkim gościom to samo. Ale był problem, ja nie miałam osiemnastu lat! Dowodu także nie posiadałam. Pięknie! Zaczęłam się wykręcać :
-A jeśli ktoś nie ukończył osiemnastu lat... - zrobiłam kawałek przerwy - To znaczy, jeśli ktoś kończy teraz drugą klasę, a nie ukończył osiemnastki? - Spytałam, obawiając się odpowiedzi.
-Musi mieć ukończone osiemnaście lat, aby wejść na imprezę. - Powiedział nawet na mnie nie patrząc.
Obróciłam się w stronę Weroniki, chcąc jej coś powiedzieć, ale nie było jej tam. Rozejrzałam się dookoła i przez małe okienko zauważyłam ją wirującą na parkiecie. Tak, wspaniale jest mieć taką przyjaciółkę.
Poczułam czyjeś ręce owijające mnie wokół talii. Spojrzałam w bok i zobaczyłam Patryka. Uff, dobrze, że przyszedł. Nie miałam zamiaru stać całej nocy w korytarzu. Uśmiechnęłam się do niego. Odwzajemnił gest i jeszcze mocniej mnie do siebie przycisnął. Chłopak, który sprawdzał listę spojrzał się na niego pytającym wzrokiem.
-Ona jest ze mną, Sebastian. Możesz ją wpisać do stolika nr 1. - Nie wiedziałam o co chodzi. Jaki stolik nr 1? Chciałam już dostać się na tą imprezę. Czułam się niezręcznie w jego towarzystwie.
-Dobrze, ale pokaż mi swój dowód osobisty. - Uśmiechnął się do mnie sztucznie Sebastian, czy jak mu tam. Zapewne Patryk miał go pod kloszem. Zaśmiałam się w duchu na samą myśl o tym.
-No właśnie jest problem... - Popatrzyłam na niego, a on zrozumiał o co mi chodzi. Popatrzył na Sebastiana porozumiewawczym wzrokiem.
-Już rozumiem, wchodźcie. - Uśmiechnął się fałszywie. Ręka Patryka dalej nie schodziła mi z talii. Czułam się niekomfortowo, ponieważ on był dla mnie tylko przyjacielem, nikim więcej. Stanęliśmy przed salą taneczną.
Tam mnie puścił i powiedział głośno:
-Tu jest sala taneczna, a obok są stoliki dla gości, aby można było coś zjeść i porozmawiać. Jakbyś mnie szukała będę w pokoju obok. - Uśmiechnął się tajemniczo i odszedł. W sumie go lubiłam.
On jedyny był najnormalniejszy z wszystkich chłopaków. Zauważyłam Weronikę i zaczęłam iść w jej stronę. Zrobiło mi się duszno, wokół tyle spoconych ciał wciągniętych całkowicie w rytm muzyki. Niektórzy nawet tańczyli jak oszalali. Przeciskałam się przez tłumy ludzi. Odruchowo spojrzałam w górę.
Wisiał tam ogromny, szklany żyrandol a sufit był zrobiony w stylu renesansowym. Okna były wielkie, i półkoliste, a schody rozgałęziały się z dwóch stron i były pokryte czerwonym dywanem. Gdy się zagapiłam nie zauważyłam kogoś przede mną.
Wpadłam na jakiegoś chłopaka, który był dobrze zbudowany (widać było po posturze). Zanim się zorientowałam, ktoś podał mi dłoń, abym wstała. Chwyciłam ją i i podniosłam się z podłogi. Otrzepałam sukienkę. Był to czarnowłosy chłopak, o niebieskich oczach. W tym świetle wyglądał jak ciemny blondyn. Miałam wrażenie, że gdzieś go kiedyś już spotkałam.
-Przepraszam, ja cię nie widziałam. Ja ... - Zaczęłam tłumaczyć.
-Wiem. - Powiedział, a jego uśmiech wprost zwalał z nóg. Nie wiedziałam o co dokładnie mu chodzi, wiedział coś o mnie?
-Znamy się? - Spytałam trochę nie rozumiejąc jego reakcji.
-Ja cię znam. - Wystraszyłam się. Pierwszy raz na oczy widziałam tego chłopaka, chyba... Spojrzałam na niego trochę zdezorientowana. Kątem oka widziałam, jak Weronika mi się przygląda. Nie mogłam sobie pozwolić, na zbiegowisko wokół mnie. Kilkanaście osób patrzyło się na mnie, w tym niektóre dziewczyny wręcz z nienawistnym wzrokiem.
-Nie sądzę. - Popatrzyłam na niego i zaczęłam odwracać powoli głowę. Nie znałam go, ani nigdy nie widziałam. Odeszłam szybkim krokiem od niego.
Postanowiłam udać się do pokoju ze stolikami, czyli inaczej jadalni. Czułam się obserwowana, a ręce zaczęły mi się nerwowo pocić. Odruchowo poruszałam nimi, jakbym coś strzepywała i rozejrzałam się na boki. Nikogo nie widziałam. Weszłam do pomieszczenia i zauważyłam już Patryka, który się uśmiechał w moją stronę i poklepywał miejsce obok niego.
Siedziała tam też Weronika kilka innych osób i ten facet, który na mnie wpadł. Przepraszam, ja wpadłam na niego. Dziwne, obok mnie było wolne jeszcze jedno miejsce. Ruszyłam w ich stronę. Wszyscy na mnie patrzyli, zwłaszcza chłopaki. Nie rozumiałam o co im chodzi. Coś mam na twarzy, czy jak? Usiadłam obok Patryka i chwyciłam lampkę wina, niestety Weronika wyjęła mi ją z rąk. Popatrzyła na mnie karcąco.
-Musisz być trzeźwa, kiedy będzie 'Język Tańca'. - Wywróciłam oczami. Nie wiedziałam co to jest, więc postanowiłam ją o to zapytać.
-Em... a co - jąkałam się- to jest? - Zauważyłam na wszystkich twarzach rozbawienie. W tym Patryka, który objął mnie ramieniem. Nie żebym miała coś przeciwko, jeśli miałby być to przyjacielski gest.
On ma dziewczynę, która właśnie szła w naszą stronę... O mój Boże! Szła w naszą stronę, rozumiem już po co było to miejsce obok mnie... Chyba wyglądała na wkurzoną.
-Hej, kochanie. - Powiedziała całując go namiętnie. Słychać było gwizdy, a jeden chłopak nawet szturchnął mnie ramieniem. Przewróciłam oczami.
-Hej, co ty tu robisz? - Spytał ze zdziwieniem. - Przecież nie masz 18 lat.
-Przyszłam na twoją imprezę. - Uśmiechnęła się fałszywie i pociągnęła za kołnierzyk. - Chodź, pójdziemy potańczyć.
-Okej, poczekaj na mnie przy wejściu chwilkę. - Dodał obojętnie. Zdjął rękę z mojego ramienia, a ja czułam się wolna. Popatrzyłam w bok i zauważyłam kilku chłopaków, którzy stali i się śmiali. Chyba rozmawiali o mnie, bo patrzyli się na mnie. Po chwili jeden, blondyn o ciemnej karnacji, podszedł do mnie i spytał.
-Czy mógłbym zarezerwować z tobą taniec? Oczywiście jeśli jesteś zajęta, to....- Zaciął się. Wyglądał uroczo, gdy się jąkał.
-Oczywiście, że z tobą zatańczę. - Uśmiechnęłam się do niego. On także, po czym odwrócił się do tyłu i zawołał:
-Chłopaki! Jest wolna! - Przeklęłam siebie w duchu. Więc o to im chodziło. - O! - Spojrzał na mnie. - Przepraszam, ale czy oni także mogliby zatańczyć z tobą? - Moje brwi powędrowały do góry, zawsze to działało na chłopaków.
-Hmmm. Zastanowię się. - Zachichotałam, a on odszedł.
Rozmawialiśmy wszyscy ze sobą na różne tematy. O szkole, o nauczycielach, o rodzicach, o imprezach oraz o wakacjach. Zobaczyłam niecierpliwiącą się już Alexandrę, spojrzałam w jej stronę, a ona tylko udała obojętną i zmierzyła mnie od dołu do góry. Pusta blondynka. Czerwona, jaskrawa i wyzywająca sukienka podkreślała jej zdzirowatość.
* * *
-O mój Boże... - wysapałam człapiąc do krzesła obok Weroniki. Podparłam ręce na kolanach i odetchnęłam. Czy wspominałam już o tym, że tańczyłam z tymi chłopakami, co mnie zaczepili, podczas gdy ja siedziałam przy stole? Aha, no właśnie. Nie żebym narzekała, gdybym miała jakieś przerwy między jednym tańcem, a drugim. Niestety, szczęście dzisiaj nie było mi pisane.
-Widzisz, teraz wiesz jak to jest! - Krzyknęła. Zaśmiałam się cicho.
-A TERAZ ZAPRASZAMY WSZYSTKICH NA 'Język Tańca'! Prosimy podejść do przypadkowych osób i prosić na jedną piosenkę do tańca. Zasady wszyscy znacie. - Zaczął mówić ktoś przez mikrofon. - Nic nie mówicie podczas tańca, zakładacie maski. TO TYLE!
(Teraz włączcie tą piosenkę : KLIK )
Muzyka rozbrzmiała we wszystkich pomieszczeniach. Poznałam tą piosenkę, słuchałam jej zawsze, gdy miałam lekkie 'załamanie'. Była to piosenka Impossible - James'a Artur'a. Zamknęłam oczy i wsłuchiwałam się w nuty, odganiając wstrętne wspomnienia. Wspomnienia, które powracały w najmniej oczekiwanych momentach, które strasznie raniły, wbijały swoje sztylety, raniąc moje już i tak dotąd krwawiące serce.
Moje uczucia, moje ciało, moją duszę. Nie da się o nich zapomnieć, ja chyba nigdy nie zapomnę.
Spłynęła jedna, samotna łza po policzku. Otarłam ją szybko, ale wciąż nie otwierałam oczu. Nagle przez zamknięte oczy dostrzegłam kogoś, kto zasłonił światło, padające na moją twarz.
Cień stawał się coraz większy. Otworzyłam oczy i ujrzałam wysuniętą rękę przede mną. Powoli sunęłam wzrokiem, od drogiego garnituru do fioletowego krawatu. Potem od szczęki do maski i włosów. Skądś go znałam, moja pamięć jak zwykle mnie zawodzi. Patrzyłam na jego miodowe oczy, było coś w nich hipnotyzującego. Jestem pewna, że go kiedyś spotkałam. Wstałam powoli z krzesła i jeszcze raz spojrzałam na jego dłoń. Położyłam moją na jego, a one się idealnie zgrały. Dalej wpatrywałam się w jego tajemnicze oczy.
Złapał mnie w talii, a przez moje ciało przeszły dreszcze. Spuściłam wzrok i położyłam jedną dłoń na jego barkach, a drugą wplotłam razem z nim. Czułam jego wzrok na mnie. W środku czułam się dziwnie, mimo, że to było nieznane dotąd uczucie, chciałam, aby towarzyszyło mi cały czas. Czułam jego oddech, dłonie, wzrok , a przede wszystkim, jakby otwierał swój umysł dla mnie. Wiem, to dziwnie zabrzmi, ale czułam się jak jedna z dziewczyn w tych horrorach.
Podniosłam głowę, a moje oczy napotkały jego. Wpatrywaliśmy się oboje w swoje oczy, próbując odgadnąć myśli tego drugiego. Nie chciałam odrywać od niego wzroku, ale coś mi nakazało tak zrobić. Muzyka się skończyła, a on dalej mnie nie puszczał. Pochwycił moją dłoń i zaprowadził na taras, dalej nic nie mówiąc. Nie stawiałam oporów, bo co by mi się mogło stać. Zeszliśmy ze schodów na małą alejkę, między drzewami, oświeconą tysiącami lampeczek.
Widok był przepiękny, a obraz zachwycał. Dalej nie wiedziałam, dlaczego prowadzi mnie tam. Przystanęłam na chwilę, i obróciłam się do niego tyłem. Słyszałam, jakby ktoś mnie śledził. Stałam tak z minutę i nic nie dostrzegłam.
Obróciłam się, by powiedzieć nieznajomemu, że muszę już wracać, ale zniknął. Atmosfera zrobiła się gęsta, a ja oddychałam ciężko rześkim powietrzem. Po chwili coś zacisnęło mi się na ustach i na nosie. Jakaś szmatka, która została wokół mojej twarzy owinięta, śmierdziała nieznanym mi płynem. Wyrywałam się, próbowałam krzyczeć. Ale po chwili krzyk stawał się coraz słabszy, tak jak i ja. Dopóki nie osunęłam się na ziemię, wszystko pamiętałam. Widziałam tylko kilka cieni osób, zmierzających w moją stronę.
* * *
Obudziłam się z mroczkami w oczach i niemiłosiernym bólem głowy. Moje oczy wydawały się plątać po każdej rzeczy w miejscu, gdzie się znajdowałam. Maski na sobie nie miałam, butów też nie. Zmarszczyłam brwi, słysząc, jak ktoś się zbliża do mnie...
___________________________________________________________________
No i mamy za sobą rozdział 8 c:
1.Chciałabym bardzo podziękować Finite, za motywację :)
2.W pisaniu tego rozdziału pomogła mi piosenka Impossible <3
3. Następny rozdział będzie w piątek, z racji tego, że teraz przygotowuję się do zakończenia roku i mam mnóstwo roboty.
Pozdrawiam ;*
(Teraz włączcie tą piosenkę : KLIK )
Muzyka rozbrzmiała we wszystkich pomieszczeniach. Poznałam tą piosenkę, słuchałam jej zawsze, gdy miałam lekkie 'załamanie'. Była to piosenka Impossible - James'a Artur'a. Zamknęłam oczy i wsłuchiwałam się w nuty, odganiając wstrętne wspomnienia. Wspomnienia, które powracały w najmniej oczekiwanych momentach, które strasznie raniły, wbijały swoje sztylety, raniąc moje już i tak dotąd krwawiące serce.
Moje uczucia, moje ciało, moją duszę. Nie da się o nich zapomnieć, ja chyba nigdy nie zapomnę.
Spłynęła jedna, samotna łza po policzku. Otarłam ją szybko, ale wciąż nie otwierałam oczu. Nagle przez zamknięte oczy dostrzegłam kogoś, kto zasłonił światło, padające na moją twarz.
Cień stawał się coraz większy. Otworzyłam oczy i ujrzałam wysuniętą rękę przede mną. Powoli sunęłam wzrokiem, od drogiego garnituru do fioletowego krawatu. Potem od szczęki do maski i włosów. Skądś go znałam, moja pamięć jak zwykle mnie zawodzi. Patrzyłam na jego miodowe oczy, było coś w nich hipnotyzującego. Jestem pewna, że go kiedyś spotkałam. Wstałam powoli z krzesła i jeszcze raz spojrzałam na jego dłoń. Położyłam moją na jego, a one się idealnie zgrały. Dalej wpatrywałam się w jego tajemnicze oczy.
Złapał mnie w talii, a przez moje ciało przeszły dreszcze. Spuściłam wzrok i położyłam jedną dłoń na jego barkach, a drugą wplotłam razem z nim. Czułam jego wzrok na mnie. W środku czułam się dziwnie, mimo, że to było nieznane dotąd uczucie, chciałam, aby towarzyszyło mi cały czas. Czułam jego oddech, dłonie, wzrok , a przede wszystkim, jakby otwierał swój umysł dla mnie. Wiem, to dziwnie zabrzmi, ale czułam się jak jedna z dziewczyn w tych horrorach.
Podniosłam głowę, a moje oczy napotkały jego. Wpatrywaliśmy się oboje w swoje oczy, próbując odgadnąć myśli tego drugiego. Nie chciałam odrywać od niego wzroku, ale coś mi nakazało tak zrobić. Muzyka się skończyła, a on dalej mnie nie puszczał. Pochwycił moją dłoń i zaprowadził na taras, dalej nic nie mówiąc. Nie stawiałam oporów, bo co by mi się mogło stać. Zeszliśmy ze schodów na małą alejkę, między drzewami, oświeconą tysiącami lampeczek.
Widok był przepiękny, a obraz zachwycał. Dalej nie wiedziałam, dlaczego prowadzi mnie tam. Przystanęłam na chwilę, i obróciłam się do niego tyłem. Słyszałam, jakby ktoś mnie śledził. Stałam tak z minutę i nic nie dostrzegłam.
Obróciłam się, by powiedzieć nieznajomemu, że muszę już wracać, ale zniknął. Atmosfera zrobiła się gęsta, a ja oddychałam ciężko rześkim powietrzem. Po chwili coś zacisnęło mi się na ustach i na nosie. Jakaś szmatka, która została wokół mojej twarzy owinięta, śmierdziała nieznanym mi płynem. Wyrywałam się, próbowałam krzyczeć. Ale po chwili krzyk stawał się coraz słabszy, tak jak i ja. Dopóki nie osunęłam się na ziemię, wszystko pamiętałam. Widziałam tylko kilka cieni osób, zmierzających w moją stronę.
* * *
Obudziłam się z mroczkami w oczach i niemiłosiernym bólem głowy. Moje oczy wydawały się plątać po każdej rzeczy w miejscu, gdzie się znajdowałam. Maski na sobie nie miałam, butów też nie. Zmarszczyłam brwi, słysząc, jak ktoś się zbliża do mnie...
___________________________________________________________________
No i mamy za sobą rozdział 8 c:
1.Chciałabym bardzo podziękować Finite, za motywację :)
2.W pisaniu tego rozdziału pomogła mi piosenka Impossible <3
3. Następny rozdział będzie w piątek, z racji tego, że teraz przygotowuję się do zakończenia roku i mam mnóstwo roboty.
Pozdrawiam ;*
wtorek, 18 czerwca 2013
8. cz I
Postanowiłam podzielić go na II cz, ponieważ uważam , ze jest zbyt długi :/
Rozdział dedykuję mojej prze kochanej koleżance, która obrobiła mi w szkole dupę przy nauczycielu. Wprost kocham cię, Justyna. Jesteś wredną suką , pozdrowienia ;****
*...*...*
-Ty masz jakieś urojenia.- Wytrzeszczyła oczy. Wyglądała olśniewająco. Brzoskwiniowa sukienka, sięgająca do ud, ze zmarszczonym materiałem, który delikatnie połyskiwał w świetle. Na głowie miała wysoko upięty kok, z którego niesforne kosmyki włosów aż się prosiły, by wydostać się na zewnątrz.
Całość prezentowała się idealnie. Jeszcze został nam makijaż. Zdjęłam maskę, ostrożnie kładąc ją na biurku, aby jej nie uszkodzić.
Usiadłam wygodnie przed toaletką i powierzyłam moją twarz Weronice. Zamknęłam oczy. Dryfowałam we własnych myślach. Zapowiada się na bardzo długą noc....
Rozdział dedykuję mojej prze kochanej koleżance, która obrobiła mi w szkole dupę przy nauczycielu. Wprost kocham cię, Justyna. Jesteś wredną suką , pozdrowienia ;****
*...*...*
Zeszłam do kuchni, by przekąsić coś przed wyjściem. Na każdej imprezie są przekąski i coś do picia, ale stwierdziłam , że nie chcę o głodzie wybrać się na potańcówkę, tak to nazwijmy. Otworzyłam lodówkę i wyjęłam sałatę, rzodkiewkę, pomidor, szynkę, ser i masło.
Wyjęłam z chlebaka bułkę i zrobiłam sobie kanapki. Pech chciał, że akurat do kuchni szedł 'ojciec'. No to się idealnie złożyło ( wyczuwacie ten sarkazm? ) . Prychnęłam cicho do siebie nalewając soku do szklanki. Wciąż nie chciałam w to uwierzyć, nie może tak być. Wszystko było idealnie, dopóki on się nie pojawił. Tak, wiem. Najlepiej by było, gdyby wtedy nie odszedł do pracy w Kanadzie.
Jeśli już to zrobił, mógł zaoszczędzić nam cierpienia i nie pojawiać się już nigdy w naszym życiu. Tak, miałam do niego żal. Przez te wszystkie lata, żyłam w nadziei , ze życie mu się ułoży, będzie miał dobrą i płatną pracę , a co najważniejsze nigdy o Nas nie zapomni. Nie dostałyśmy z mamą ani jednego telefonu, maila, sms'a czy jakiegokolwiek znaku życia.
-Co dzisiaj wieczorem porobimy? Myślałem nad tym, abyśmy się wszyscy wybrali na kręgle. - Niech lepiej nie myśli, w ogóle mu to nie wychodzi.- To co, pojedziemy? - Spytał.
-Nie. - Odpowiedziałam szybko.
-Dlaczego? - Zdziwił się.
-Bo nie. - Odpowiedziałam wymijająco kładąc kanapki na talerzu i biorąc do drugiej ręki szklankę. Kątem oka zauważyłam, jak mi się przygląda. Żeby tylko się nie dowiedział o imprezie.
-Wychodzisz gdzieś? - Zapytał podejrzliwie. Cholera! Dlaczego on zawsze musi mi czytać w myślach?! Jak byłam mała to mnie przerażało, ale teraz się wściekam!
-Tak. - Odpowiedziałam sucho, stojąc w progu wejścia od kuchni do korytarza. niech już powie, co ma do powiedzenia , a nie się ze mną drażni. Spojrzałam na niego wyczekująco.
-Nigdzie nie idziesz. - Powiedział. Moje oczy rozszerzyły się ze zdziwienia.
-Pójdę. Nie będziesz mi rozkazywał! - W jego oczach pojawił się niebezpieczny błysk i zniknął, tak szybko, jak się znalazł.
-Owszem, będę! Jesteś jeszcze niepełnoletnia, a ja jestem twoim ojcem! Mieliśmy sobie zrobić rodzinny wieczór! - Wykrzyczał.
-Jestem już prawie pełnoletnia, a ojcem to ty nie jesteś! A jak zauważyłeś, my nigdy nie będziemy pełną rodziną! - Zabolało. Cholernie zabolało nas obojga. Po moim policzku zaczęły spływać łzy. Odwróciłam się z zamiarem wyjścia, ale drogę tarasowała mi moja mama. Wyglądała na smutną, przygnębioną i... zawiedzioną?
-W tej chwili marsz do pokoju! Nie będziesz tu nam mówić, co mamy robić! Jesteś jeszcze niedojrzałym gówniarzem! - Krzyknęła wskazując palcem na drzwi do mojej sypialni. Zamarłam. To się nie dzieje naprawdę, to jest niemożliwe!
Czyli jednak nie jestem dla nich ważna! Teraz pojawił się ojciec, który będzie robił z moją mamą, co chciał. Będzie kierował jej życiem, robił mętlik i zamieszanie. Nie ma mnie. Ja już się nie liczę. To ja kurwa pocieszałam moją cholerną matkę! To ja pozwalałam się jej wypłakać na moim ramieniu! To ja byłam przy niej przez te lata!
To JA kurwa tu byłam, nie ON! Uświadomiłam sobie jedną rzecz, oni mnie już oboje nie kochają tak mocno, jak kiedyś. Po moim policzku rwały się potoki łez. Przeszłam obok 'nieznanej mi kobiety' i trąciłam ją ramieniem. Jednak zanim otworzyłam drzwi do pokoju odwróciłam się i powiedziałam :
-Dla mnie możecie równie dobrze nie istnieć! - I zamknęłam za sobą drzwi. Płakałam. Tak, już drugi raz w tym samym dniu. Nie wiem, co ja takiego zrobiłam Ci Boże?! Dlaczego mnie karzesz?! Rzuciłam głowę w poduszkę i szlochałam. Pewnie każdy mnie w domu usłyszał, ale mam to w dupie. Ich mam w dupie. Cały ŚWIAT MAM W DUPIE.
*Brrriiiiiing!-Brrriiiiing!-Brrriiiiing!*
Nie wiedziałam o co chodzi. Podniosłam delikatnie głowę i ujrzałam jasne światło, które stopniowo zaczęło się zmniejszać. Kurwa, zasnęłam. Miałam zadzwonić do Weroniki. Powolnym ruchem sięgnęłam po telefon i nacisnęłam zieloną słuchawkę.
-Halo? - Mój głos brzmiał jak zaspany. Cóż się dziwić? Spałam.
-Gotowa?! - Krzyknęła mi do ucha, aż od razu pobudziła mnie do wstania. zerwałam się z łóżka i przytkałam ucho.
-Nie, nie idę. Matka i ojciec nie chcą mnie puścić. - Westchnęłam. Pomasowałam dłonią moje czoło i zamknęłam oczy. Nie chciałam wracać do tej sprawy. Pamiętam, po tej całej niespodziance z maską zadzwoniłam do Weroniki jej wszystko opowiedzieć. Oczywiście nie pominęłam też 'szczegółu' ze mój ojciec wrócił z Kanady.
-Idziesz. - Powiedziała pewna siebie.
-Nie, nie idę. - Obmyśliła jakiś plan, znając ją. - Znasz ich. - Mruknęłam.
-Taaak, dlatego się wymkniemy. - Pisnęła uradowana. Chce abym słuch straciła?! Czy jak?!
-Nie mogę, wiesz o tym. - Powiedziałam mało przekonana.
-Proszęęęęę! - Zachichotałam, a ona razem ze mną. Zawsze umiała mi poprawić humor, dlatego była moją przyjaciółką.
-Wiesz, ze bym chciała... - Nie dokończyłam.
-Oj no weź! To już prawie koniec roku szkolnego, co ci zaszkodzi zabawić się?! Cały rok czekałyśmy na to! - Krzyknęła obruszona. Chwilę się zastanawiałam. a czemu by nie? W końcu nie chodziłam zbyt często na imprezy, ani się nie upijałam, ani późno nie wracałam.
-Okej, ale nie męcz mnie już. Proszę. - Zachichotała po drugiej stronie słuchawki. - Okej która jest godzina? - Spytałam.
-Jest dziewiętnasta, przyjadę ooo... za dziesięć minut , wezmę twoje rzeczy, wyjdę drzwiami, a ty się wymkniesz przez okno. Ja będę miała alibi, że byłam tutaj, ale potem pojechałam. - W sumie to nie był taki pomysł.
-Ok, to szybko. - Powiedziałam i się rozłączyłam
**********
Usłyszałam dzwonek do drzwi. Otworzyłam pokój i podeszłam do mojej mamy, która właśnie witała się z Weroniką.
-Dzień dobry proszę pani. Jest Victo.... o już ją widzę! Hej! - Krzyknęła do mnie promiennie się uśmiechając.
-Hej. - Mruknęłam, gdy stałam już bliżej niej. Obok wisiało małe lustro. Spojrzałam ukradkiem na swoje odbicie. Wyglądałam ja 100 nieszczęść. Ale makijaż zdziała cuda. Oczy spuchnięte, policzki czerwone, podkrążone oczy.
-Nie żebym była niemiła, ale co Cię tu sprowadza Weroniko? - Spytała moja mama.
-Bo my.... Victoria miała dzisiaj u mnie w domu nocować. - No to chyba zmieniła plany. Posłałam jej pytające spojrzenie. Ona tylko wzruszyła ramionami. - Miałyśmy urządzić sobie pidżama-party.
-Oh, a nie idziecie czasem na jakąś imprezę? - Zmrużyła oczy.
-Nie, nie wiem co pani Vic powiedziała, ale dzisiaj ma u mnie nocować, więc zabieram ją do siebie. - Uśmiechnęła się.
-Hm, no nie wiem.... a będą tam jakieś chłopaki? -Spytała podejrzliwie.
-Nie , jak już mówiłam, tylko ja i Vic. - Gdy moja mama nie patrzyła mrugnęła do mnie znacząco.
-Dobrze, ale wiesz....- mówiła wahając się.- Masz być o 10 rano, ani minuty dłużej.
-Dobrze, to wejdź. - Przepuściłam ją w drzwiach i zaprosiłam gestem do środka.
Szłyśmy w całkowitej ciszy czując wzrok mojej matki. Żadna nie miała odwagi odezwać się, póki ona wszystko mogła usłyszeć. Doszłyśmy do mojego pokoju a ja je zamknęłam z takim impetem, że można było słyszeć krzyk matki :
-Co ja ci mówiłam o trzaskaniu drzwiami?! - Obie z Weroniką się zaśmiałyśmy.
-Co masz w tej torbie? - Spytał podejrzliwie ojciec. Miałyśmy już wychodzić, gdy szarpnął za nią i powoli zaczął wykładać z niej rzeczy. Wiedziałam, że i tak tam nic nie znajdzie. Kosmetyki, szampon, ręcznik, kapcie , szczoteczka i pasta do zębów oraz piżama.-Dobra, możesz iść.
-Jakbym potrzebowała twojego pozwolenia. - Mruknęłam.
-Co powiedziałaś?! - Uuups.
-Nic. Chodź. - Pociągnęłam za rękę Weronikę.
-Milo mi było, niech państwo się nie martwią! Odwiozę ją! - Krzyknęła , gdy już wsiadałyśmy do samochodu.
Panowała cisza. Nie wiedziałam co robić, jednak to była tak śmieszna sytuacja, że po chwili obie wybuchłyśmy w tym samym czasie śmiechem!
-Dobrze, że wsadziłyśmy moje rzeczy do twojej torby. - Powiedziałam.
-Cóż, zapowiada się niezła impreza. Nie ma ale... musisz się napić. - Uśmiechnęła się chytrze. Wahałam się, ale stwierdziłam już po raz drugi w tym dniu : Dlaczego nie?
* * *
-Wyglądam okropnie. - Jęknęłam. Na moim ciele leżała czarna, koronkowa sukienka bez ramiączek. Sięgała zaledwie do kolan.
Na głowie założona była już maska. Całość prezentowała się pięknie, niestety ja psułam cały wizerunek. Moje włosy były z przodu zagarnięte do tyłu i podpięte. Tworzyły one coś na wzór pół-kucyka.
Wyjęłam z chlebaka bułkę i zrobiłam sobie kanapki. Pech chciał, że akurat do kuchni szedł 'ojciec'. No to się idealnie złożyło ( wyczuwacie ten sarkazm? ) . Prychnęłam cicho do siebie nalewając soku do szklanki. Wciąż nie chciałam w to uwierzyć, nie może tak być. Wszystko było idealnie, dopóki on się nie pojawił. Tak, wiem. Najlepiej by było, gdyby wtedy nie odszedł do pracy w Kanadzie.
Jeśli już to zrobił, mógł zaoszczędzić nam cierpienia i nie pojawiać się już nigdy w naszym życiu. Tak, miałam do niego żal. Przez te wszystkie lata, żyłam w nadziei , ze życie mu się ułoży, będzie miał dobrą i płatną pracę , a co najważniejsze nigdy o Nas nie zapomni. Nie dostałyśmy z mamą ani jednego telefonu, maila, sms'a czy jakiegokolwiek znaku życia.
-Co dzisiaj wieczorem porobimy? Myślałem nad tym, abyśmy się wszyscy wybrali na kręgle. - Niech lepiej nie myśli, w ogóle mu to nie wychodzi.- To co, pojedziemy? - Spytał.
-Nie. - Odpowiedziałam szybko.
-Dlaczego? - Zdziwił się.
-Bo nie. - Odpowiedziałam wymijająco kładąc kanapki na talerzu i biorąc do drugiej ręki szklankę. Kątem oka zauważyłam, jak mi się przygląda. Żeby tylko się nie dowiedział o imprezie.
-Wychodzisz gdzieś? - Zapytał podejrzliwie. Cholera! Dlaczego on zawsze musi mi czytać w myślach?! Jak byłam mała to mnie przerażało, ale teraz się wściekam!
-Tak. - Odpowiedziałam sucho, stojąc w progu wejścia od kuchni do korytarza. niech już powie, co ma do powiedzenia , a nie się ze mną drażni. Spojrzałam na niego wyczekująco.
-Nigdzie nie idziesz. - Powiedział. Moje oczy rozszerzyły się ze zdziwienia.
-Pójdę. Nie będziesz mi rozkazywał! - W jego oczach pojawił się niebezpieczny błysk i zniknął, tak szybko, jak się znalazł.
-Owszem, będę! Jesteś jeszcze niepełnoletnia, a ja jestem twoim ojcem! Mieliśmy sobie zrobić rodzinny wieczór! - Wykrzyczał.
-Jestem już prawie pełnoletnia, a ojcem to ty nie jesteś! A jak zauważyłeś, my nigdy nie będziemy pełną rodziną! - Zabolało. Cholernie zabolało nas obojga. Po moim policzku zaczęły spływać łzy. Odwróciłam się z zamiarem wyjścia, ale drogę tarasowała mi moja mama. Wyglądała na smutną, przygnębioną i... zawiedzioną?
-W tej chwili marsz do pokoju! Nie będziesz tu nam mówić, co mamy robić! Jesteś jeszcze niedojrzałym gówniarzem! - Krzyknęła wskazując palcem na drzwi do mojej sypialni. Zamarłam. To się nie dzieje naprawdę, to jest niemożliwe!
Czyli jednak nie jestem dla nich ważna! Teraz pojawił się ojciec, który będzie robił z moją mamą, co chciał. Będzie kierował jej życiem, robił mętlik i zamieszanie. Nie ma mnie. Ja już się nie liczę. To ja kurwa pocieszałam moją cholerną matkę! To ja pozwalałam się jej wypłakać na moim ramieniu! To ja byłam przy niej przez te lata!
To JA kurwa tu byłam, nie ON! Uświadomiłam sobie jedną rzecz, oni mnie już oboje nie kochają tak mocno, jak kiedyś. Po moim policzku rwały się potoki łez. Przeszłam obok 'nieznanej mi kobiety' i trąciłam ją ramieniem. Jednak zanim otworzyłam drzwi do pokoju odwróciłam się i powiedziałam :
-Dla mnie możecie równie dobrze nie istnieć! - I zamknęłam za sobą drzwi. Płakałam. Tak, już drugi raz w tym samym dniu. Nie wiem, co ja takiego zrobiłam Ci Boże?! Dlaczego mnie karzesz?! Rzuciłam głowę w poduszkę i szlochałam. Pewnie każdy mnie w domu usłyszał, ale mam to w dupie. Ich mam w dupie. Cały ŚWIAT MAM W DUPIE.
* * *
*Brrriiiiiing!-Brrriiiiing!-Brrriiiiing!*
Nie wiedziałam o co chodzi. Podniosłam delikatnie głowę i ujrzałam jasne światło, które stopniowo zaczęło się zmniejszać. Kurwa, zasnęłam. Miałam zadzwonić do Weroniki. Powolnym ruchem sięgnęłam po telefon i nacisnęłam zieloną słuchawkę.
-Halo? - Mój głos brzmiał jak zaspany. Cóż się dziwić? Spałam.
-Gotowa?! - Krzyknęła mi do ucha, aż od razu pobudziła mnie do wstania. zerwałam się z łóżka i przytkałam ucho.
-Nie, nie idę. Matka i ojciec nie chcą mnie puścić. - Westchnęłam. Pomasowałam dłonią moje czoło i zamknęłam oczy. Nie chciałam wracać do tej sprawy. Pamiętam, po tej całej niespodziance z maską zadzwoniłam do Weroniki jej wszystko opowiedzieć. Oczywiście nie pominęłam też 'szczegółu' ze mój ojciec wrócił z Kanady.
-Idziesz. - Powiedziała pewna siebie.
-Nie, nie idę. - Obmyśliła jakiś plan, znając ją. - Znasz ich. - Mruknęłam.
-Taaak, dlatego się wymkniemy. - Pisnęła uradowana. Chce abym słuch straciła?! Czy jak?!
-Nie mogę, wiesz o tym. - Powiedziałam mało przekonana.
-Proszęęęęę! - Zachichotałam, a ona razem ze mną. Zawsze umiała mi poprawić humor, dlatego była moją przyjaciółką.
-Wiesz, ze bym chciała... - Nie dokończyłam.
-Oj no weź! To już prawie koniec roku szkolnego, co ci zaszkodzi zabawić się?! Cały rok czekałyśmy na to! - Krzyknęła obruszona. Chwilę się zastanawiałam. a czemu by nie? W końcu nie chodziłam zbyt często na imprezy, ani się nie upijałam, ani późno nie wracałam.
-Okej, ale nie męcz mnie już. Proszę. - Zachichotała po drugiej stronie słuchawki. - Okej która jest godzina? - Spytałam.
-Jest dziewiętnasta, przyjadę ooo... za dziesięć minut , wezmę twoje rzeczy, wyjdę drzwiami, a ty się wymkniesz przez okno. Ja będę miała alibi, że byłam tutaj, ale potem pojechałam. - W sumie to nie był taki pomysł.
-Ok, to szybko. - Powiedziałam i się rozłączyłam
**********
Usłyszałam dzwonek do drzwi. Otworzyłam pokój i podeszłam do mojej mamy, która właśnie witała się z Weroniką.
-Dzień dobry proszę pani. Jest Victo.... o już ją widzę! Hej! - Krzyknęła do mnie promiennie się uśmiechając.
-Hej. - Mruknęłam, gdy stałam już bliżej niej. Obok wisiało małe lustro. Spojrzałam ukradkiem na swoje odbicie. Wyglądałam ja 100 nieszczęść. Ale makijaż zdziała cuda. Oczy spuchnięte, policzki czerwone, podkrążone oczy.
-Nie żebym była niemiła, ale co Cię tu sprowadza Weroniko? - Spytała moja mama.
-Bo my.... Victoria miała dzisiaj u mnie w domu nocować. - No to chyba zmieniła plany. Posłałam jej pytające spojrzenie. Ona tylko wzruszyła ramionami. - Miałyśmy urządzić sobie pidżama-party.
-Oh, a nie idziecie czasem na jakąś imprezę? - Zmrużyła oczy.
-Nie, nie wiem co pani Vic powiedziała, ale dzisiaj ma u mnie nocować, więc zabieram ją do siebie. - Uśmiechnęła się.
-Hm, no nie wiem.... a będą tam jakieś chłopaki? -Spytała podejrzliwie.
-Nie , jak już mówiłam, tylko ja i Vic. - Gdy moja mama nie patrzyła mrugnęła do mnie znacząco.
-Dobrze, ale wiesz....- mówiła wahając się.- Masz być o 10 rano, ani minuty dłużej.
-Dobrze, to wejdź. - Przepuściłam ją w drzwiach i zaprosiłam gestem do środka.
Szłyśmy w całkowitej ciszy czując wzrok mojej matki. Żadna nie miała odwagi odezwać się, póki ona wszystko mogła usłyszeć. Doszłyśmy do mojego pokoju a ja je zamknęłam z takim impetem, że można było słyszeć krzyk matki :
-Co ja ci mówiłam o trzaskaniu drzwiami?! - Obie z Weroniką się zaśmiałyśmy.
* * *
-Co masz w tej torbie? - Spytał podejrzliwie ojciec. Miałyśmy już wychodzić, gdy szarpnął za nią i powoli zaczął wykładać z niej rzeczy. Wiedziałam, że i tak tam nic nie znajdzie. Kosmetyki, szampon, ręcznik, kapcie , szczoteczka i pasta do zębów oraz piżama.-Dobra, możesz iść.
-Jakbym potrzebowała twojego pozwolenia. - Mruknęłam.
-Co powiedziałaś?! - Uuups.
-Nic. Chodź. - Pociągnęłam za rękę Weronikę.
-Milo mi było, niech państwo się nie martwią! Odwiozę ją! - Krzyknęła , gdy już wsiadałyśmy do samochodu.
Panowała cisza. Nie wiedziałam co robić, jednak to była tak śmieszna sytuacja, że po chwili obie wybuchłyśmy w tym samym czasie śmiechem!
-Dobrze, że wsadziłyśmy moje rzeczy do twojej torby. - Powiedziałam.
-Cóż, zapowiada się niezła impreza. Nie ma ale... musisz się napić. - Uśmiechnęła się chytrze. Wahałam się, ale stwierdziłam już po raz drugi w tym dniu : Dlaczego nie?
* * *
-Wyglądam okropnie. - Jęknęłam. Na moim ciele leżała czarna, koronkowa sukienka bez ramiączek. Sięgała zaledwie do kolan.
Na głowie założona była już maska. Całość prezentowała się pięknie, niestety ja psułam cały wizerunek. Moje włosy były z przodu zagarnięte do tyłu i podpięte. Tworzyły one coś na wzór pół-kucyka.
-Ty masz jakieś urojenia.- Wytrzeszczyła oczy. Wyglądała olśniewająco. Brzoskwiniowa sukienka, sięgająca do ud, ze zmarszczonym materiałem, który delikatnie połyskiwał w świetle. Na głowie miała wysoko upięty kok, z którego niesforne kosmyki włosów aż się prosiły, by wydostać się na zewnątrz.
Całość prezentowała się idealnie. Jeszcze został nam makijaż. Zdjęłam maskę, ostrożnie kładąc ją na biurku, aby jej nie uszkodzić.
Usiadłam wygodnie przed toaletką i powierzyłam moją twarz Weronice. Zamknęłam oczy. Dryfowałam we własnych myślach. Zapowiada się na bardzo długą noc....
niedziela, 16 czerwca 2013
7.
-Victoria! Zejdź na kolację! - Krzyknęła moja mama. Cały mój humor roztrzaskał się w drobny mak, gdy dowiedziałam się , że nie mogę posiadać tej maski. No bo kto aż tak chętnie by ją kupował? Owszem, była piękna, oryginalna i drogocenna, ale w tym sklepie było mnóstwo podobnych masek! Dlaczego mnie zawsze prześladuje pech?! - VICORIA! - Tym razem to był przeraźliwy krzyk. Szybko wstałam z mojego łóżka i nacisnęłam klamkę od drzwi. Zeszłam po schodach i zauważyłam już nakryty stół, a przy nim moją mamę z.... z jakimś obcym facetem!
Ko to mógł być, o tak późnej porze? Podeszłam niepewnym krokiem. Zmieszana usiadłam po drugiej stronie stołu.
-Eee... dobry wieczór. - Powiedziałam. Facet wyglądał na około 40 lat, nic poza tym. Ogromne zdziwienie zaczęło się malować na jego twarzy, dostrzec można było kilka zmarszczek.
-Nie poznajesz mnie...? - Popatrzył na mnie. Ja tylko pokiwałam przecząco głową i spojrzałam na moją mamę, która teraz płakała. Zaraz! PŁAKAŁA?!
-Mamo, co się stało?! - Mój głos odbijał się echem wśród pustych pokoi.
-Usiądź, Vic. - Wow, ona nigdy nie mówiła na mnie 'Vic'. Coś musi być na rzeczy, coś bardzo poważnego.
-Jestem twoim ojcem... - Uśmiechnął się blado. Jak to kurwa moim ojcem?! Gdzie on był przez te wszystkie lata?! Ja się pytam! GDZIE?! Nie odwzajemniłam gestu tylko wpatrywałam się w pustą przestrzeń za moimi rodzicami. Chętnie wydrapałabym mojemu ojcu oczy, gdyby to było możliwe. Przez te 7 lat nie raczył nawet zadzwonić! NIC! Nawet kurwa głupiego telefonu!
Po jakimś czasie zorientowałam się, jak długo trwamy w tej ciszy. Bezkresna cisza, łóżko i ciemność. Trzy rzeczy, o których w tej chwili marzyłam. Wstałam powoli od stołu, czując jak moje ciało całe drętwieje w szoku. Nie wiedziałam co mam robić, rzucić mu się na szyję i całować, czy nigdy się do niego nie odezwać i upokorzyć? W tej chwili miałam mętlik w głowie, ale wiedziałam jedno. Tak szybko mu nie wybaczę. Wpatrując się w białą ścianę odsunęłam drewniane krzesło, aż było słychać nieprzyjemny dźwięk starcia się płytek z drewnem. Szłam chwiejnym krokiem przed siebie, nie mając pojęcia, co dokładnie robię.
Gdy dotarłam do mojego pokoju zgasiłam lampkę i położyłam się na łóżku. Nawet apetyt mi przeszedł, nie czułam głodu. Czułam jedynie strach, rozczarowanie, zdezorientowanie i cholerną pustkę. Pustkę, nie smutek. Łzy powoli spadały po moich nieskazitelnych policzkach. Dlaczego ja?! Nawet nie wiedziałam kiedy zasnęłam.
* * *
Obudziłam się w nocy, było mi cholernie zimno. Spojrzałam na zegarek, który stał na komodzie. 3:33. Pięknie! Nie żebym była przesądna, lub wierzyła w te zabobony. Przekręciłam się na drugi bok z zamkniętymi oczami. W tej chwili byłam plecami do ściany. Zmarszczyłam brwi. Czułam czyjś oddech na jej twarzy, na policzkach, na brodzie, a głównie na ustach. Nie miałam odwagi otworzyć oczu. Strasznie się bałam, jednak to zrobiłam. Nic. Nic. NIC?! Ja to przecież kurwa czułam! Jak?! Zobaczyłam, ze drzwi do ogrodu są otwarte. Może to był powiew wiatru, pewnie tak... Zasunęłam je szybko i z powrotem udałam się do mojego ukojenia, do mojej krainy, gdzie wszystko jest idealne. Przez chwilę.
*Beep-Beep-Beep*
Cholerny i wkurwiający budzik! Jezu... przysięgam, odkąd ja tak co chwile przeklinam? Ubrałam szlafrok wiszący na krześle i moje różowe i puchate kapciuszki. Były aż tak milutkie, że gdyby nie wczorajsze wydarzenia, na mojej twarzy widniałby szeroooki uśmiech. Zeszłam do kuchni, by coś przekąsić. Moje oczy napotkały ludzkie ciało leżące na kanapie i przykryte kocem. Ludzkie ciało, brawo Sherlocku. Po cichu nalałam sobie soku do szklanki i jednym łykiem wypiłam. Ktoś mnie złapał za ramię. JEZU. To moja mama, posłała mi promienny uśmiech, na co ja tylko prychnęłam.
-Dzień dobry, kochanie.
-Dzień dobry, matko. - Odpowiedziałam chłodno. Jej oczy wyrażały tylko jeden wyraz : smutek.
-Cóż, myślę, że przemyślałaś twoje wczorajsze zachowanie i porozmawiasz z ojcem dzisiaj. - Spojrzała na mnie z nadzieją. Nadzieja matką głupich.
-Szczerze? Nie mam zamiaru. - Wyminęłam ją i weszłam do łazienki. Zatrzasnęłam za sobą drzwi. Rozebrałam się i wskoczyłam pod prysznic. Gorące krople spływały po moim ciele : relaks. Coś, czego potrzebowałam od miesięcy. Ciągle stres, nauka, stres, nauka. Można się wykończyć. Gdy byłam już całkowicie gotowa wyszłam z łazienki i udałam się do mojego pokoju.
Na moim biurku leżało średniej wielkości pudełeczko zawiązane w czarną i grubą kokardę. Na nim leżała mała, kwadratowa karteczka. Jak to się stało, że tego wcześniej nie zauważyłam?
Podeszłam ostrożnie i pociągnęłam za zakończenie wstążki. w dotyku była miękka i jedwabista. Otworzyłam pudełko i moim oczom ukazała się maska. Kurwa, to nie możliwe. Maska! MASKA! Ta sama maska, co w sklepie! MOJA MASKA! Ale jak ? Gdzie? Kiedy?
Przypomniałam sobie zdarzenie z nocy i natychmiast przeszły mnie ciarki. Wzięłam rzecz w ręce i delikatnie ją obróciłam. Przepiękna, w wyglądzie i w dotyku. Przez moje roztargnienie nie zajrzałam do karteczki. Było tam wyraźnie napisane :
Żebyś wyglądała pięknie na imprezie. Bo chyba będziesz, tak?
PS: Nie rób czegoś, czego nie chcesz.
________________________________________________________
I jak? ;3 Myślę, że dobrze. W 8 rozdziale będzie akcja, ze uhuhuhuh *_* + impreza. Bal karnawałowy lub maskarada, jak wolicie. Tam to dopiero będzie się działo. Pozdrawiam ;***
środa, 12 czerwca 2013
6. - zaukpy :)
-Nie dramatyzuj! Masz to włożyć! - Krzyknęła, przebierając dalej w ubraniach. Może i była moją najlepszą przyjaciółką, ale charaktery miałyśmy inne.
-Nie włożę tego, to jest zbyt wyzywające. - Jęknęłam.
-Albo to przymierzysz, albo wygadam twój największy sekret! - Zagroziła, podnosząc jedną brew sugestywnie.
-Nie odważysz się. - Szepnęłam.
-Chcesz się przekonać?
-Nie. - Cicho westchnęłam i udałam się do przebieralni biorąc ze sobą sukienkę. Gdy już miałam ją na sobie odsłoniłam kurtynę i podeszłam do lustra, które stało obok. Moja przyjaciółka wywaliła oczy ze zdziwienia i zatkała sobie ręką buzię. Aż chłopak, który pewnie tam pracuje, niosąc stos ubrań, potknął się o coś i wywalił, wciąż na mnie patrząc. Wyglądałam jak dziwka. Tania i bezużyteczna.
-Okej, może znajdziemy coś innego... - Poszła do innych półek poszukać właściwych sukienek. Obróciłam się jeszcze raz w lustrze i stwierdziłam, że może aż tak źle nie jest, tylko ta czarna koronka. Nie w moim guście. Wróciłam do swojej kabiny i zdjęłam ją. Stałam teraz w samej bieliźnie.
-A ta? - Spytała Weronika, podając mi wieszak z nowym ubraniem. Uważnie przyjrzałam się nowej zdobyczy. Ta sukienka była prześliczna! Czarna w koronkę, bez ramiączek i w dodatku nie za długa, nie za krótka.
-Idealna! - Krzyknęłam. Zachichotała cicho, ale wystarczająco, bym to usłyszała.
-Nie ma sprawy! - Odpowiedziała. Przymierzyłam ją i zawołałam Weronikę.
-I jak? - Spytałam podnosząc brwi do góry. Ona tylko z uwagą mierzyła mnie od dołu - do góry i pokazała kciuk do góry.
-Leży na tobie idealnie. Oj... - Telefon w jej kieszeni zaczął dzwonić. - Sory, muszę odebrać.
-Okej... - Zaczęłam się przebierać. Nigdy nie lubiłam chodzić na zakupy, bo samo chodzenie po sklepach strasznie mnie męczyło. Po pięciu minutach udręki wyszłam z przymierzalni niosąc sukienkę. Moja 'stylistka' rozmawiała z kimś przez telefon, więc podeszłam do kasy i wyjęłam portfel.
-To będzie 499 złotych. - Uśmiechnęła się fałszywie. Widziałam to w jej oczach. - Zapraszamy na promocje...-miała powiedzieć, lecz ja jej ucięłam.
-Raczej nie skorzystam. - Potraktowałam ją tak samo, jak ona mnie - uśmiechem pełnym fałszywości.
-Płaci pani kartą czy gotówką?
-Gotówką. - Zapłaciłam i czekałam przed sklepem, aż Weronika z niego wyjdzie. Podekscytowana przyleciała do mnie i chwyciła mocno za ramię.
-Auć! Kurr...cze.-obok przechodzili dwaj ochroniarze.
-Zgadnij! - Otworzyłam usta. - Nie zgadniesz. - Wywróciłam oczami.
-Nie zgadnę, mów.
-No bo ta impreza będzie w stylu karnawałowym. Trzeba mieć ze sobą maski! - Pisnęła mi do ucha.
-No to chodź szybko.... - pociągnęłam ją za rękę.
-Skąd...
-Po porostu wiem. - westchnęłam i zaprowadziłam ją do sklepu z kostiumami. Było tam pełno prześlicznych masek, ale tylko jedna przykuła mą uwagę. Ta jedyna.
-Dzień dobry! Czy pan sprzedaje te maski? - Krzyknęła pokazując na te okazy.
-Tak oczywiście! - Odkrzyknął sprzedawca. Obydwie rzuciłyśmy się, każda w swoją stronę, w poszukiwaniu masek. Ja już ją znalazłam.
-Poproszę tą maskę. - Wskazałam palcem na przedmiot.
-Tak szybko?! - Popatrzyła na mnie zbulwersowana 'zakupoholiczka'.
-Przepraszamy... ona kosztuje 599 złotych....-zaczął tłumaczyć.
-Nie ma sprawy, kupię ją. - Powiedziałam.
-...i jest zarezerwowana przez pewną osobę. - Dokończył.
-A nie ma kopii lub innych modelów? - Spytałam z nadzieją.
-Niestety, były dwie, jedna została kupiona miesiąc temu, a ta już jest zareze....
-Tak, tak. Zarezerwowana. - Zbulwersowałam się........
______________________________________________
Za krótki, wiem, ale chodzi w nim głównie o pewną rzecz :)
Pozdrawiam
poniedziałek, 10 czerwca 2013
5.
Łzy rwały się potokami po mojej twarzy, nawet nie zauważyłam kiedy tato wziął mnie d siebie na kolana.
-Ale jak to?! Nie możesz mnie zostawić!
-Kochanie, ktoś musi przecież pracować na twoje wydatki, między innymi na twoje lalki.
-Tato! Proszę cię zostań ze mną! Nie musisz wyjeżdżać tam do pracy! Musisz mi obiecać, ze będziesz mnie odwiedzać! - Mój płacz przerodził się w szloch.
-Zrozum, nie mogę Ci tego obiecać. - Westchnął zrezygnowany. Moje małe rączki złapały go za silną i umięśnioną rękę.
-Tatusiu, obiecaj mi coś. - Powiedziałam ze łzami w oczach.
-Co takiego skarbie? - Powiedział z troską w oczach.
-Że zawsze, ze względu na wszystko, będziesz mnie kochał. - Popatrzyłam na niego oczami ze Shreka.
- Obiecuję...
Jego silne ramiona opatuliły mnie, drobną 10-letnią kruszynkę. W jego ramionach zawsze czułam się bezpiecznie. Jakby żadna krzywda na świecie nigdy mnie nie dotyczyła, nie dotyczy i dotyczyć nie będzie. W rzeczywistości czułam się inaczej, gotowa do podboju świata. To uczucie towarzyszyło mi tylko przy nim. I chyba tak zawsze będzie..
* * *
-Co tak długo? - Przewróciła oczami i pociągnęła w stronę altanki. Szczerze mówiąc miałam dość po wczorajszym wieczorze. W dodatku nazbierało się. Szlaban, zero wypadów na miasto i zero kontaktu fizycznego (nie, nie o to chodzi xd) z przyjaciółmi. Jedynie telefon - o ile mi go mama nie zabierze. Usiadłam obok Weroniki i rozmyślałam nad całym moim życiem. Dlaczego zawsze mi takie rzeczy się przydarzają? Co ja takiego zrobiłam? Oczywiście były takie momenty, że nie raz wymykałam się na imprezy. Ale nigdy nie wychodziłam z nich pijana. Byłam rozważna i umiałam trzymać się na dystans ze wszystkim. Zawsze tak będzie!
-Tak, jasne, po prostu się zamyśliłam.
-Dobra, nie pieprz mi tutaj. W sobotę jest impreza, idziesz? - Uniosła do góry brwi.
-Kto by pomyślał, ty taka - zaczęłam naśladować moją mamę - przykładna, rozważna dziewczyna , chce się wyrwać na imprezę?! - Zaczęłam się drzeć i śmiać na pół wsi.
-Zamknij mordę, bo inaczej nikt więcej nie ujrzy jej już ślicznej! - Warknęła, po czym razem ze mną wybuchnęła gromkim śmiechem.
-Dobra, a co ze strojem? Mama odetnie mi pewnie - tak jak we wcześniejszych szlabanach - kieszonkowe i nie będę miała za co sobie go kupić. - Jęknęłam. Nie przejmowałam się zbytnio modą i trendami, miałam swój własny styl. Ale jeśli chodziło o noszenie drugi raz tych samych ubrań na imprezie, to nie dałabym rady.
-Jezus, masz problem. Pożyczę Ci kasę, ale jeśli moja mama zapyta na co mi ona, to masz mnie bronić i powiedzieć, że na dodatkowe książki do nauczania.
-Masz moje słowo. - Uśmiechnęłam się lekko.
-A jak tam twój tata? Odzywał się ostatnio? - Może i była moja najlepszą przyjaciółką, ale nigdy nie była taktowna.
-Nie. - Odpowiedziałam sucho i zacisnęłam szczękę.
Obydwie ruszyłyśmy do domu, bo zaczynało się okropnie chmurzyć. Małe kropelki deszczu delikatnie spływały po moim gorącym ciele aż od złości. Piorunów oczywiście też nie mogło zabraknąć.
* * *
JUSTIN
Nikt nie znał mnie. Mnie i mojego popierdolonego życia. Nie chciałem powracać do przeszłości, nie teraz. Przez wspomnienia mogę spieprzyć robotę, a wtedy koniec. Nasza ostatnia szansa przepadnie. Nie znałem Jej, nie chce jej poznać. Kolejny, żałosny jego potomek. Oczko w głowie. Nagle do sali weszli chłopacy. Byliśmy przyjaciółmi, zawsze tak będzie. Zwłaszcza ja i Mike, byliśmy jak rodzeństwo. Póki co...
-Dobra szefie, co mamy robić? - Spytał Mike. Miałem ochotę rozstrzelić mu łeb.
-Wy nic. - Warknąłem. Zaczęli mi naprawdę działać na nerwy. - Idioci.- Szepnąłem do siebie.
-To kiedy zaczynamy akcję? - Powiedział z dość twardym akcentem Jason. Kurwa miałem ochotę go wykastrować. Wszyscy są wkurwiający. Szczególnie on. - Bo chyba ją zaczniemy, prawda?... - Nie, geniuszu, domyśl się.
-Brawo za inteligencję! Powinieneś mieć wysokie IQ, jak na ciebie.... - Zaszydziłem i ironicznie się zaśmiałem.
-Dobra, powiedz co jest na rzeczy Justin! Od rana chodzisz i się każdego czepiasz! - Krzyknął.
-Co jest na rzeczy?! Co jest?! - Krzyknąłem.
-Tak. - Powiedział pewnie.
-To powiem Ci co kurwa na rzeczy jest! Ona jest! - Wyszedłem trzaskając drzwiami.
Wszedłem do samochodu i zatrzasnąłem za sobą drzwi. Kluczyki włożyłem do stacyjki i przekręciłem. Prędkość, wiatr, wolność - moje jedyne trzy życzenia.
_______________________________________________________________________
MUAHAHAHHAHAHAHHA.
Pochyloną czcionką wstawiłam wspomnienia Victorii, a pogrubioną poszczególne wyrazy, na które powinniście zwrócić uwagę.
pozdrawiam ;***
niedziela, 9 czerwca 2013
Trailer!
Jest Trailer mojego opowiadania (dziękuję Patrycja :) ) :
Mam nadzieję, ze wam się podoba :)
Pozdrawiam ;*
sobota, 8 czerwca 2013
4.
-Kto to Justin?! - Ponownie zapytała. Napięta atmosfera między nami jeszcze bardziej się zwiększyła. Byłam mistrzynią w kłamaniu, ale żeby oszukiwać moją przyjaciółkę? Okej, nie zasłużyła sobie na to, ale ja tym bardziej nie chcę pakować się w kłopoty!
-Justin to inaczej Justyna. Wiesz, że w szkole ją tak przezywają. W sumie pasowałoby jej to imię... - Zaczęłam udawać zamyśloną, co ona nieźle połknęła.
-Ona zawsze była jakaś dziwna. - Wywróciła oczami i usadowiła się obok mnie. Myślałam, że to koniec przesłuchania.
-Ale ten numer jest zbyt długi. Ma on chyba kilkanaście cyfr... - Spojrzała podejrzliwie.
-Pewnie pomyliłam się przy wpisywaniu... - zmyślałam na poczekaniu.
-Pewnie tak. Przepraszam, jestem dzisiaj wyjątkowo nadwrażliwa... - Bezradnie opadła na łóżko, podczas gdy jej nogi swobodnie zwisały.
-Mhm. - mruknęłam.
-Co się stało? - Spytała głosem przesyconym troską.
-Nic, nic. Mam szlaban, to się stało. - Podniosłam się z łóżka i szybkim ruchem podeszłam do łóżka i włączyłam laptopa. Weszłam w Facebook'a zalogowałam się. WOW. Nic ciekawego, jak zwykle.
***JUSTIN***
-Zrobiłeś to, co miałeś zrobić? - Spytał, a jego głos był przesiąknięty złością.
-Ta, jasne. Dostanę teraz moją część, czy nie? - Spytałem. Nienawidziłem pieprzyć się z nikim o byle błahostki.Ja robię, a ja w zamian dostaję swoją część. PROSTE. To on zawsze zarządzał pieniędzmi, nie ja.
-Dopiero jak wypełnisz całą część umowy. - Warknął.
-A skąd mam wiedzieć, że mnie nie oszukasz?! - Rzuciłem w jego stronę.
-Po prostu mamy kurwa cholerną umowę! Sam się zgodziłem, więc nie pieprz mi tutaj! - Odszedł w drugą stronę.
-Nie zapominaj kto tu jest szefem, Jason! - Spojrzałem morderczym wzrokiem na niego.
-Jasne, zawsze pierdolisz, a mniej robisz... - Miał już odejść, gdy wyciągnąłem broń z kieszeni. Zawsze ją miałem na wszelki wypadek. Złapałem go za głowę, a rzecz przyłożyłam mu do skroni. Ten tylko wydobył z siebie cichy dźwięk, oznaczający ból.
-Pamiętaj, zawsze mogę odstrzelić Ci głowę, nic prostszego! Nigdy do mnie nawet nie waż się tak mówić... Jasne?! - Ten tylko pokiwał głową.- W przeciwnym razie twoje zwłoki zakopie obok twojego własnego domu i doprowadzę do śmierci twojej siostry, jasne?! A teraz wypierdalaj! - Krzyknąłem, już w mgnieniu oka nie było śladu po jego obecności.
Zrezygnowany i zmęczony opadłem na fotel kładąc broń na pobliskiej komodzie. W pokoju panowały egipskie ciemności. Nikomu się kurwa nie chciało ruszyć dupy, by odsłonić rolety! Ja pierdole, z kim ja tu żyje....
***Victoria***
-Mamo, ja wychodzę! - Krzyknęłam. Myślałam, że zapomniała już o dzisiejszej rozmowie.
-MASZ SZLABAN! NIGDZIE SIĘ NIE RUSZASZ! - Krzyknęła.
-Jezus... nawet nie powiedziałam gdzie. Idę na zewnątrz się przewietrzyć! - Wywróciłam oczami.
-Bierz przykład z Weroniki i weź czapkę ze sobą! - Krzyknęła z drugiego pokoju. - Jest bardzo porządną dziewczyną!
-Tak, w dupie... - mruknęłam do siebie.
-Coś mówiłaś?! - Z tej odległości nie mogła usłyszeć. Szybko, zmyśl coś!
-Nic, powiedziałam, że chcę aby tym razem w zupie był makaron, a nie ziemniaki! - Zmyśliłam zadowolona z mojego kłamstwa. Od dziecka kłamałam, ale w byle pierdołach. Nie, jeśli chodziło o poważne sprawy.
Ledwo wyszłam na ganek zadzwonił mój telefon. Szybko zamknęłam drzwi za sobą i wyjęłam urządzenie z kieszeni moich spodni. Odblokowałam go i zaczęłam czytać wiadomość. Moje oczy się rozszerzyły, a ręce zaczęły się trząść. Spojrzałam na telefon na którym widniał tekst:
Kłamstwo to twoje drugie imię. Dość często go używasz, nieprawdaż?
Przecież nikt nie mógł słyszeć tego! Spojrzałam na altankę, w której siedziała moja przyjaciółka ze słuchawkami w uszach! A co najgorsze, były od nieznanego numeru! Jezus... przecież nie można wysłać wiadomości z nieznanego.... prawda?! Postanowiłam nic nie mówić nikomu o tym sms-ie.
_______________________________________
Wiem, krótki ;c Przykro mi, ale najważniejsze, co chciałam przekazać wam w tym rozdziale, przekazałam :)
Wczoraj miałam wycieczkę + urodziny (które dzisiaj obchodziłam) i tak się złożyło.
Pozdrawiam ;**
czwartek, 6 czerwca 2013
Liebster Award.
LIEBSTER AWARD
Libster Award.
Nominację do Liebster Award otrzymałam Suomi Forever
autorki bloga: http://jungen-ski-springere-aus-deutsch.blogspot.com/
autorki bloga: http://jungen-ski-springere-aus-deutsch.blogspot.com/
Zasady:
„Nominacja do Liebster Award jest otrzymywana od innego blogera w ramach uznania za „dobrze wykonaną robotę” Jest przyznawana dla blogów o mniejszej liczbie obserwatorów, więc daje możliwość ich rozpowszechnienia. Po odebraniu nagrody należy odpowiedzieć na 11 pytań otrzymanych od osoby, która Cię nominowała. Następnie Ty nominujesz 11 osób (informujesz ich o tym) oraz zadajesz im 11 pytań. Nie wolno nominować bloga, który Cię nominował.”
Pytania od Suomi Forever :
1. Jak masz na imię.?
2. Masz jakiegoś idola.? Czym ci imponuję.?
3. Jakie dyscypliny sportowe cię interesują.?
4. Czy to twój pierwszy blog.?
5. Co cię skusiło, żeby zacząć pisać opowiadania.?
6. Podobają ci się moje opowiadania.?
7. Jakie imiona nadałabyś swoim dzieciom.?
8. Kim chcesz zostać w przyszłości.?
9. W jakim kraju chciałabyś zamieszkać.?
10. Gdybyś znalazła lampę z dżinem, jaki byłyby twoje 3 życzenia.?
11. Jakie imię wybrałaś sobie do bierzmowania.?
1. Wiktoria. ;x
2. Justin Bieber. Siłą woli, talentem i niesamowitym charakterem.
3. Pływanie c;
4. Nie, nie jest.
5. Moja pasja do pisarstwa oraz powiązanie tego z moimi ulubionymi książkami i idolami. ;d
6. Trudno mi ocenić, musiałabym przeczytać - przyznaję bez bicia. c;
7. Natalia i Oliwia.
8. Może być to oklepane i wg. - piosenkarką. Jeśli nie wyjdzie, to chciałabym zostać adwokatem.
9. We Włoszech lub w Kanadzie. c;
10. 1- spraw, aby przyjechał do mnie Jb <3 2- Przenieś mnie na Bahamy na 2 tyg. (ale o drogę powrotną też mi chodzi xd) 3- Zrób tak, aby wszyscy mi bliscy, co umarli powrócili i nadal żyli ;c
11. Anastazja - c;
Nominuję :
Moje pytania do nominowanych :
1. Jaką chciałabyś mieć ksywkę?
2. Co sprawia, że kochasz/lubisz Justina Biebera?
3. Lubisz bardziej jego styl śpiewania, charakter, wygląd czy wszystko?
4. Co Cię nakłoniło do założenia bloga właśnie na ten temat?
5. Gdybyś miała szansę pogadać z Justinem przez telefon, to co byś mu powiedziała?
6. Jak reagują ludzie na to, że lubisz JB?
7. Jakbyś opisała Justina w 5 słowach?
8. Twoja największa wpadka życiowa? c;
9. Ulubiony owoc?
10. Imię twojej najlepszej przyjaciółki/przyjaciela?
11. 'UWAGA' ... Czy kiedykolwiek zdarzyło Ci się śpiewać piosenkę JB i tańczyć, lub udawać, że to ty jesteś JB? :D
Pozdrowienia <3
Subskrybuj:
Posty (Atom)